Skip Navigation
Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
0
Czy Francja pokochała skrajną prawicę? Thomas Piketty i Julia Cage
  • JC: Niektóre elementy jej programu odpowiadają potrzebom klasy robotniczej, jak np. kredyt z zerowym oprocentowaniem na zakup domu. Ale ona nie wie, jak je sfinansować.

    De facto proponuje program skrajnie liberalny pod względem gospodarczym, jak np. przywrócenie podatku majątkowego, ale tylko od majątku finansowego, i zniesienie go od majątku nieruchomego. Co zresztą się dobrze składa, bo rodzina Le Pen posiada duży zamek…

    TP: Jej elektorat nie ma złudzeń w kwestii poprawy swojej sytuacji ekonomicznej po jej dojściu do władzy. Nie pokłada też wielkich nadziei w jej programie socjalnym. Gdyby istniał entuzjazm dla nowej oferty politycznej RN, bylibyśmy świadkami oszałamiającej frekwencji. Tymczasem w 2022 r. spadła ona poniżej 50 proc., najniżej od 200 lat. Ci ludzie po prostu dają znać, że są rozczarowani.

    Co więcej, blokowi narodowemu brakuje programowej spójności. Nawet jeśli Le Pen doszłaby do władzy, nie byłaby w stanie stworzyć trwałej większości.

    Dlatego twierdzimy, że sytuacja lewicy nie jest tak beznadziejna, jak się to przedstawia w mediach, gdzie na okrągło słyszymy, że klasa robotnicza porzuciła ją na rzecz skrajnej prawicy. Jej baza wyborcza nadal istnieje. I jest bardziej wewnętrznie spójna niż prawica.

    JC: To nie znaczy, że całkowicie zwalniamy lewicę z odpowiedzialności za utratę elektoratu wiejskiego. Problem sięga jeszcze Marksa, który rolnikom miał za złe ich drobnomieszczańskie aspiracje do własności. Lewica nadal krytykuje własność, dziś jednak używając argumentów ekologicznych.

    Krytykujemy np. właścicieli podmiejskich domków za uporczywe jeżdżenie do pracy samochodami. Tymczasem nie ma transportu publicznego, z którego mogliby skorzystać! A oni i tak zanieczyszczają środowisko znacznie mniej niż uprzywilejowane klasy miejskie latające samolotem na weekendowe city breaks po całej Europie. 
    

    Skoro kwestie społeczno-ekonomiczne mają tak ogromne znaczenie w decyzjach politycznych Francuzów, jak wytłumaczyć fakt, że debatę publiczną zdominowały kwestie tożsamościowe oraz imigracja?

    JC: To w dużej mierze kwestia prywatnych mediów, które narzucają retorykę. Nadają bez przerwy na temat braku bezpieczeństwa, problemów imigracyjnych, niepowodzeń integracji. Wobec siły przekazu telewizji CNews, Canal+ i C8, radia Europe1, tygodnika „Paris-Match" i „Le Journal du Dimanche", nie sposób ignorować rosnącego wpływu Vincenta Bolloré, bilionera i głównego udziałowca koncernu Vivendi, na francuskie media. To on doprowadził do wyścigu pomiędzy 24-godzinnymi kanałami informacyjnymi, które przejęły tę tematykę, a także promował agendę skrajnie prawicowego Erica Zemmoura.

    Wyniki naszych badań napawają nas jednak optymizmem. Jeśli bowiem byłoby prawdą, że ludzie głosują na ultraprawicę powodowani afektem, gdyż stali się nieufni, nieszczęśliwi i nie lubią swoich sąsiadów, trudno byłoby znaleźć na te kwestie kulturowo-tożsamościowe rozwiązanie polityczne. Natomiast problemy społeczno-gospodarcze da się rozwiązać. Nie jest to łatwe w kontekście zadłużenia i inflacji. I wymaga wyjścia z lenistwa intelektualnego. 
    

    Weźmy początek nowego roku szkolnego. W ogromnej liczbie szkół brakuje nauczycieli, 54 proc. uczniów nie dojada z powodu biedy, a wielu rodziców nie stać na kupienie dzieciom wyprawki szkolnej. Natomiast dyskusja wokół edukacji obecnie obraca się jedynie wokół zakazu noszenia abai w szkołach [luźnych, długich okryć używanych przez niektóre muzułmanki]. To stanowi polemiczną dywersję: małym kosztem tworzymy zastępczy konflikt i w ten sposób unikamy rozwiązywania problemów strukturalnych.

    Imigracja to temat, w którym uchwalono w ostatnich latach najwięcej aktów prawnych. Co to oznacza? Albo że francuski parlament robi byle co, a proponowane rozwiązania są zawsze błędne. Albo że idzie na łatwiznę i kreuje wroga, na którego łatwo zrobić nagonkę.

    Jak należy rozumieć niepokojący wzrost ilości ludzi, którzy nie głosują – ponad 46 proc. w wyborach parlamentarnych w 2022 r.?

    JC: Nigdy Francuzi nie głosowali tak niechętnie jak teraz. Z sondaży wiemy, że biedni głosują rzadziej niż bogaci. Ale wyjaśnialiśmy to brakiem wykształcenia bądź zainteresowania demokracją.

    Jeszcze w latach 1950-80 najbiedniejsze gminy głosowały liczniej niż te najbogatsze. Ubodzy przestali głosować zatem nie ze względu na swoją sytuację ekonomiczną, lecz z powodu niezadowolenia z dostępnej oferty politycznej i rozczarowania oportunizmem rządzących. Dojście Emmanuela Macrona do władzy zburzyło tradycyjny podział władzy we Francji między prawicą i lewicą.

    TP: Macron wygrał wybory dzięki najbardziej burżuazyjnemu elektoratowi w dziejach Francji. Sądzimy, że to właśnie polaryzacja głosów na miejskie i wiejskie pozwoliła jego dość elitarnemu blokowi centralnemu dojść do władzy na bazie dyskursu: ja albo skrajności, ja albo chaos.

    Ten liberalno-postępowy blok rządzi teraz poprzez etykietowanie obu pozostałych bloków - społeczno-ekologicznego i narodowo-patriotycznego - jako populistycznych, antyrepublikańskich, oraz stawianie znaku równości między dwiema skrajnościami.

    Tak już było w latach 1848-1910. I lekcja historyczna jest taka, że ten trójblokowy system jest kruchy. Głównie dlatego, że blok centralny szybko napotyka oskarżenia o społeczny egoizm. Dotykają go też skandale finansowe, co znacznie go osłabia. Stąd m.in. zarzuty wobec Macrona, że jest „prezydentem bogaczy". Istnienie trzech głównych opcji ideologicznych nie jest jednak sprzeczne z demokracją.

    JC: Odkąd Macron doszedł do władzy, mieliśmy rewoltę „żółtych kamizelek", najdłuższe strajki w historii Francji, historycznie niską frekwencję wyborczą. A reforma emerytalna została przyjęta wbrew opinii 75 proc. społeczeństwa.

    Jasne, rząd nadal rządzi. Jednak jeśli chodzi o postęp społeczny i demokratyczny, to się cofamy. Nie dlatego, że ci, co sprawują obecnie władzę, są niekompetentni. Ale że robią to bez mechanizmów gwarantujących równowagę polityczną. Odmawiają naprzemienności, która pozostaje podstawą demokracji.

    TP: Historia nas uczy, że dla demokracji ważna jest rywalizacja między lewicą a prawicą, które są złożonymi konstrukcjami historycznymi i politycznymi, łączącymi często rozbieżne aspiracje. Demokracja polega na naprzemienności między tymi blokami. A nie na walce obozu rozsądku z obozem szaleństwa.

    Wywiad przeprowadzono wraz z Joëlle Meskens z „Le Soir", Martiną Meister z „Die Welt", z Anaïs Ginroi z „La Repubblica" i Alainem Rebetezem z „La Tribune de Genève" w ramach współpracy „Wyborczej" z czołowymi europejskimi dziennikami (LENA).

  • Czy Francja pokochała skrajną prawicę? Thomas Piketty i Julia Cage
  • Imigracja to temat, w którym uchwalono w ostatnich latach najwięcej aktów prawnych. Co to oznacza? Albo że francuski parlament robi byle co, a proponowane rozwiązania są zawsze błędne, albo że idzie na łatwiznę i kreuje wroga, na którego łatwo zrobić nagonkę.

    „Historia konfliktu politycznego. Wybory i nierówności społeczne we Francji" to licząca blisko tysiąc stron książka, o której obecnie głośno nad Sekwaną. Autorami są ekonomiści Thomas Piketty i Julia Cagé. Ich teza: to wcale nie kwestie związane z imigracją, religią czy tożsamością mają we Francji nadrzędne znaczenie.

    Piketty jest specjalistą w dziedzinie nierówności ekonomicznych w paryskiej Wyższej Szkole Nauk Społecznych (EHESS). Jego „Kapitał w XXI wieku" (2013), sprzedany w ponad 2,5 mln egzemplarzy na całym świecie, był pierwszą publikacją w stuletniej historii naukowego wydawnictwa Harvard University Press, która trafiła na szczyt listy bestsellerów „New York Timesa". Natomiast Julia Cagé to wykładowczyni ekonomii politycznej w Science Po, laureatka Prix du meilleur jeune économiste 2023 (przyznawanej przez niezależny think tank Cercle des économistes i dziennik „Le Monde"), jest autorką „Ceny demokracji" (2020).

    Francja Marine Le Pen populizm skrajna prawica


    Analiza protokołów wyborczych z 36 tys. francuskich gmin od Wielkiej Rewolucji po 2022 r. zajęła wam pięć lat. Co z niej wynika?

    Thomas Piketty: Pozwoliły nam wykazać błędność poglądu, że dzisiejsze konflikty polityczne wynikają z kryzysu demokracji, ścierania się społeczności o odmiennej tożsamości, powszechnej utraty zaufania lub dominacji tzw. postprawdy.

    Julia Cagé: Więcej: analiza protokołów z ostatnich 250 lat wykazała, że czynniki geospołeczne nigdy wcześniej nie były tak ważne, jak obecnie. Wyjaśniają motywy aż 70 proc. oddanych głosów w ostatnich wyborach, podczas gdy w 1848 r. - tylko 30 proc. To dowodzi, że kwestie tożsamości, wyznawanej religii czy istnienia we Francji imigracji mają marginalne znaczenie w momencie oddawania na daną partię głosu.

    TP: Przy określaniu przynależności do klasy społecznej, braliśmy pod uwagę średni dochód w danej gminie, rynek nieruchomości, odsetek właścicieli domów i udział mieszkańców w systemie produkcyjnym, czyli zawód, dyplom i rodzaj zatrudnienia. W korelacji z tą miejscową tkanką społeczną i gospodarczą analizowaliśmy głosy oddane w miastach, na wsiach, na przedmieściach i w metropoliach. Konflikt polityczny, o którym piszecie w nowej książce, ma dwa nakładające się na siebie wymiary. Jeden – geograficzny – pomiędzy wiejską i miejską Francją, i drugi – społeczny – dotyczący nierówności.

    TP: W dłuższej perspektywie obszary wiejskie głosują bardziej na prawo niż miejskie. Ale przez większość XX w. partiom lewicowym udało się przekonać miejską i wiejską klasę robotniczą, że to, co ich łączy, jest ważniejsze niż to, co ich dzieli. I dopiero w ciągu ostatnich 30 lat pojawiła się między nimi przepaść.

    Liczniejsi niż robotnicy, a zarabiający od nich mniej pracownicy usług miejskich - kasjerzy, sprzątaczki, osoby zatrudnione w gastronomii - nadal głosują na lewicę. Natomiast klasa robotnicza, mieszkająca dziś głównie na prowincji, poczuła się porzucona przez cyklicznie zmieniające się u władzy lewicę i prawicę.

    To często ludzie niezbyt bogaci, ale też nie najbiedniejsi, właściciele swoich domów przywiązani do idei, że doszli do tego własną ciężką pracą. Głosując na ultraprawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN) wyrażają swoje poczucie opuszczenia w kontekście braku usług publicznych w obszarach wiejskich, deindustrializacji i wynikającej z niej utraty pracy. Ich los praktycznie się nie poprawił przez 40 lat. Myślą, że czas dać szansę ugrupowaniu, którego u władzy nigdy nie było.

    Wszystkie nasze dane sugerują, że popularność Marine Le Pen - a z 37 proc. opinii pozytywnych to dziś druga najbardziej lubiana polityk we Francji - wynika z tego poczucia porzucenia społeczno-ekonomicznego, a nie z poparcia dla jej antyimigranckich idei. A więc baza wyborcza francuskiej skrajnej prawicy to dziś…?

    TP: Założony przez Jean-Marie Le Pena w 1974 r. Front Narodowy [dziś Zjednoczenie Narodowe, RN] zdobył głosy wiejskiej klasy robotniczej niejako przez przypadek. Początkowo głosowała na niego raczej mieszczańska klasa średnia, niechętna imigrantom, zwłaszcza bezpośrednim kontaktom z nimi. Jednakże część tego elektoratu przejęła tradycyjna prawica. Przyczynił się do tego m.in. gaullista Jacques Chirac swoim przemówieniem jeszcze w 1991 r. o „hałasie i zapachu obcokrajowców", a także Nicolas Sarkozy, wówczas szef MSW, nazywając w 2005 r. młodych ludzi z podparyskich przedmieść „szumowiną, którą należy zmyć szlauchem".

    Decydujące było referendum europejskie w 2005 r. To wtedy robotnicy zamieszkujący obszary wiejskie zdecydowanie zagłosowali przeciw bardziej zintegrowanej Europie - z powodów ekonomicznych. Nie spodobało im się, że po dojściu do władzy Sarkozy poprzez Traktat Lizboński i na drodze parlamentarnej przeforsował to, co oni odrzucili. I przerzucili swoje głosy na skrajną prawicę.

    RN zagospodarowało sobie dostępny od 2007 r. elektorat, choć historycznie nie o to im chodziło. Ale się dostosowali. Marine Le Pen zrozumiała potencjał tego elektoratu dawno temu.

  • Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    50 tysięcy Ormian opuściło Górski Karabach
    tvn24.pl Exodus z Górskiego Karabachu. Jego skalę widać na zdjęciach satelitarnych

    Władze w Erywaniu poinformowały w środę, że z Górskiego Karabachu do Armenii przybyło ponad 50 tysięcy uchodźców. Mieszkańcy opuszczają separatystyczny region, który jest obecnie kontrolowany przez siły azerbejdżańskie. Na zdjęciach satelitarnych, udostępnionych przez firmę Maxar Technologies, widać...

    Exodus z Górskiego Karabachu. Jego skalę widać na zdjęciach satelitarnych
    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Azerbaijan Restarts the Karabakh War
    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Antyrządowe i antyrosyjskie protesty w Armenii
    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    wiadomosci.onet.pl Azerbejdżan ogłosił "operację antyterrorystyczną" w Górskim Karabachu

    Azerbejdżan rozpoczął "operację antyterrorystyczną" w separatystycznym regionie Górskiego Karabachu, zamieszkanym przez ludność ormiańską — poinformowało ministerstwo obrony w Baku. Ze Stepanakertu, stolicy separatystycznej Republiki Górskiego Karabachu, spływają doniesienia o ostrzale okolic miasta...

    Azerbejdżan ogłosił "operację antyterrorystyczną" w Górskim Karabachu
    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Mer Paryża odwiedza Górski Karabach

    Mer Paryża Anne Hidalgo odwiedziła Armenię razem z grupą francuskich regionalnych przywódców. Próbują przyciągnąć uwagę Europy do kryzysu narastającego w Górskim Karabachu

    Wizytę francuskich oficjeli opisuje portal Politico. Poza mer Paryża Anne Hidalgo, Armenię w ostatnią środę odwiedzili też mer Strasburga Jeanne Barseghian, wicemer Marsylii Michèle Rubirola i prezydent regionalnej rady regionu Hauts-de-France Xavier Bertrand.

    Wraz z politykami i dziennikarzami na miejsce – pod niespokojną granicę Armenii z Azerbejdżanem - przyjechało dziesięć ciężarówek wypełnionych pomocą humanitarną wysłaną z różnych rejonów Francji dla mieszkańców Górskiego Karabachu. Azerbejdżan nie chciał jednak przepuścić konwoju przez stworzony w kwietniu tego roku punkt kontrolny na korytarzu laczyńskim, łączącym enklawę z Armenią.

    Jak wyjaśnia portal, decyzja Francuzów, by wybrać się w ten region, to efekt fali krytyki z ostatnich miesięcy na temat roli, jaką Unia Europejska odgrywa w konflikcie Armenii i Azerbejdżanu o Górski Karabach. To sporna enklawa, którą – od czasu zakończonej w 1994 r. wojny – niemal samodzielnie rządzą etniczni Ormianie, choć formalnie należy ona do Azerbejdżanu i nie jest uznawana jako odrębne państwo przez żaden kraj świata.

    Choć Bruksela utworzyła misję monitorującą, która ma pilnować, by nie dochodziło tam do naruszania granicy, jednocześnie robi niewiele, by zapobiec katastrofie humanitarnej, która – zdaniem ekspertów – grozi dziś enklawie.

    Wizyta francuskich urzędników pokazuje też, że Francja umacnia stosunki z Armenią. Aż 750 tys. Ormian mieszka we Francji, głównie w Paryżu i Marsylii, a francuskie władze w ostatnich miesiącach aktywnie wspierają Ormian w Górskim Karabachu, wzywając do udzielenia im międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa.

    Podczas wizyty mer Hidalgo zaapelowała do prezydenta Emmanuela Macrona, by domagał się specjalnej rezolucji ONZ w tej sprawie.

    Bruksela wstrzemięźliwa, bo liczy na gaz z Azerbejdżanu?

    Nie bez powodu Francuzi wybrali się do Armenii właśnie teraz. Sytuacja w regionie w ostatnich tygodniach wyraźnie się pogorszyła, od blisko dwóch miesięcy – z powodu narastających napięć - etniczni Ormianie z Górskiego Karabachu są odcięci od dostaw żywności i paliwa, a organizacje pomocowe alarmują, że rośnie tam ryzyko głodu.

    Baku i Erywań oskarżają się nawzajem o eskalację, a miejscowi mieszkańcy, z którymi spotkali się francuscy politycy, skarżą się, że niemal codziennie słyszą odgłosy walk, w których w ostatnich miesiącach po obu stronach giną żołnierze.

    Burmistrz Hildago podczas wizyty ostrzegła, że regionowi grozi „ludobójstwo i czystki etniczne z rąk autorytarnego państwa".

    Jak tłumaczy jeden z cytowanych przez Politico uczestników delegacji, Bruno Retailleau, lider ugrupowania Les Republicains w Senacie, jednym z powodów niemrawych poczynań Brukseli w regionie jest fakt, że szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen próbuje uzyskać od Azerbejdżanu gaz, by zastąpić stracone dostawy z Rosji. W efekcie, prezydent Azerbejdżanu, Ilham Alijew - „prześladowca Ormian w Górskim Karabachu" , jak określa go Retailleau - czuje się dziś bezkarny i mocniej uderza w mieszkańców enklawy.

    Ambasador Azerbejdżanu: Francuzi demonizują nasz rząd

    Odwiedziny i wypowiedzi Francuzów rozwścieczyły władze Azerbejdżanu. W liście otwartym ambasador kraju w Paryżu Leyla Abdullayeva, oskarżyła burmistrz miasta i innych uczestników wyjazdu o „demonizowanie" jej rządu „pod wpływem nacisków ze strony ormiańskiej społeczności mieszkającej we Francji".

    Z powodu próby wjazdu konwoju humanitarnego do Górskiego Karabachu, na dywanik wezwana została ambasadorka Francji w Baku Anne Bouillon,

    Jak przypomina Politico, nie po raz pierwszy Azerbejdżan i Francja wojują na słowa. W październiku zeszłego roku azerska telewizja puściła nagranie, na którym grupa dzieci śpiewa piosenkę wyszydzającą francuskiego prezydenta Macrona. A sama Abdullayeva publicznie zagrzewa francuskie terytoria zamorskie do walki „z francuskim neokolonializmem".

    Władze Azerbejdżanu twierdzą, że w Górskim Karabachu nie ma żadnego kryzysu humanitarnego i podkreślają, że same ślą na miejsce pomoc. Jednak miejscowi Ormianie nie chcą jej przyjąć, bo uważają, że oznaczałoby to rezygnację z niezależności.

    Świat niepokoi się kolejnym zaostrzeniem sytuacji na linii Armenia-Azerbejdżan. Pozornie lokalny konflikt może się łatwo rozlać na cały region, zagrozić biegnącemu tu gazociągowi i wciągnąć w wojnę duże kraje - Rosja ma z Armenią pakt obronny, po stronie Azerbejdżanu mocno angażuje się Turcja.

    Do ostatniej dużej eskalacji doszło trzy lata temu – jesienią 2020 r. w walkach, jakie rozgorzały w regionie zginęły setki osób, głównie separatystów ze zbuntowanej enklawy.

    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Life and Death Behind the Karabakh Blockade
    player.fm 191. Life and Death Behind the Karabakh Blockade

    <p>Today we speak to Nina, an Armenian teacher living behind Azerbaijan's blockade on Artsakh / Karabakh. Children are now dying due to the blockade and the international community is largely silent. We hear first hand what life is like as Azerbaijan effectively starves people out of their homes.</p...

    191. Life and Death Behind the Karabakh Blockade

    120 tysięcy ludzi jest więzionych w Karabachu przez rząd Azerbejdżanu. Nie mają jedzenia, gazu, leków, dostępu do szpitali. Dzieci i dorośli nie mają co jeść, a ich zdrowie systematycznie się pogarsza. Nauczycielka opowiada o nastrojach ludzi i tym, jak starają się przeżyć. Mówi też o tym, dlaczego zachód nie śpieszy się do pomocy i ich nadziei na to, że to się w końcu zmieni. https://pl.wikipedia.org/wiki/Blokada_G%C3%B3rskiego_Karabachu

    00:01:00 what is the karabakh blockade

    00:03:00 why azeris are doing it

    00:04:40 what the conditions are right now

    00:07:20 what is day-to-day living now

    00:09:30 health issues caused by malnutrition

    00:10:50 when the blockade will end

    00:13:20 Azerbaijan stand

    00:16:30 Armenia stand

    00:18:50 Help from western countries

    00:20:15 Help from Russia

    00:22:30 Contact with russian soldiers

    00:24:30 Government in Artsakh

    00:25:40 Moods in Armenia

    00:28:00 Deal between Armenia and Azerbaijan

    00:29:45 Money from diaspora

    00:30:55 What can be done

    00:34:50 What are children thinking

    00:37:00 How can people help

    0
    Straż Graniczna wywiozła Syryjkę do szpitala, a jej 17-letnią córkę wypchnęła do Białorusi
    oko.press Straż Graniczna wypchnęła na Białoruś nastolatkę z Syrii

    Pogranicznicy znów rozdzielili rodzinę migrantów – matkę zabrali do szpitala, a nieletnią córkę wyrzucili na Białoruś. To nielegalne

    Straż Graniczna wypchnęła na Białoruś nastolatkę z Syrii
    0
    wiadomosci.onet.pl Kryzysowa sytuacja na granicy z Białorusią. Duża grupa ludzi prosi o azyl

    Tuż przy płocie na granicy Polski z Białorusią przebywa grupa ponad 30 osób, w tym przynajmniej dwanaścioro dzieci. Dwoje z nich ma mniej niż dwa lata — wynika z informacji Grupy Granica. Wszyscy proszą o azyl w Polsce. W rozwiązanie tej sprawy włączył się urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, który o...

    Kryzysowa sytuacja na granicy z Białorusią. Duża grupa ludzi prosi o azyl

    więcej u Grupy Granica: https://www.instagram.com/p/CsytcybIjwF/

    0
    Mahmoud zmarł w ośrodku dla uchodźców. Miał być bity przed śmiercią
    wiadomosci.onet.pl "Bili go w pokoju. Tam nie ma kamer". Tajemnica nocy z 16 na 17 marca

    28-letni Mahmoud chciał uciec z targanej wojną Syrii do Niemiec, zacząć tam studia medyczne, utrzymać żonę i 1,5-roczną córkę. Żeby to zrobić, przekroczył polską granicę. I tu trafił na pracowników ośrodka dla uchodźców.

    "Bili go w pokoju. Tam nie ma kamer". Tajemnica nocy z 16 na 17 marca
    0
    Unia Europejska chce usprawnić deportacje migrantów

    Ostatnio przyjela sie narracja, ze Putin pogarsza kryzys migracyjny, wiec jest dobra podstawka pod polityke.

    artykul:

    Bruksela chce, by wszystkie kraje Unii zaczęły wzajemnie uznawać swe decyzje o deportacji migrantów, którzy nie dostali pozwolenia na pozostanie w UE. Trwa spór o łodzie przemytników ludzi.

    Główne spory migracyjne w Unii Europejskiej toczą się teraz wokół Włoch. Od początku tego roku przez morze dotarło tam już blisko 20 tys. ludzi, czyli około trzy razy więcej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. W grudniu 2022 roku Rzym oficjalnie – choć w sprzeczności z prawem UE – zawiesił przyjmowanie migrantów odsyłanych tam z innych państw Unii według zasady, że przybysze na rozpatrzenie swych wniosków o pobyt (czy też o ochronę międzynarodową) powinni czekać, nawet w zamkniętych ośrodkach UE, w swym pierwszym „kraju kontaktu" ze strefą Schengen. Tymczasem zmierzają oni z południa Włoch na północ Europy, czyli głównie do Niemiec, Francji, Belgii, Holandii, Austrii, Danii oraz Szwajcarii (poza UE, ale w Schengen), których rządy w zeszłym tygodniu wystosowały wspólny – wymierzony przede wszystkim we Włochy – apel o trzymanie się prawa unijnego.

    Komisja Europejska zaproponowała we wtorek pakiet nowych reguł migracyjnych, których celem jest dalsze uszczelnienie prawa azylowego. Wśród nich jest reguła wzajemnego uznawania „decyzji powrotowych" (co do dobrowolnego lub deportacyjnego wyjazdu migrantów z UE), którym odmówiono ochrony międzynarodowej. To będzie wymagać zatwierdzenia przez Radę UE.

    – Poza Unię odsyłanych jest tylko 21 proc. spośród tych, którzy nie kwalifikują się do ochrony międzynarodowej. To grozi erozją zaufania społecznego. Aby chronić prawo do azylu, musimy właściwie zająć się odsyłaniem tych, którzy go nie dostali – przekonywała dziś Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych.

    Kraje Unii w zeszłym roku wydały łącznie 340 tys. decyzji powrotowych. Ale obecnie nawet oficjalna odmowa azylu we Włoszech w praktyce nie zapobiega podróżom migrantów do Niemiec albo Holandii, by tam ponownie złożyć wniosek o prawo pobytu w ramach ochrony międzynarodowej. Bruksela chce teraz wykorzystania usprawnionej od zeszłego tygodnia bazy danych Schengen, w której mają być rejestrowane odmowy azylu np. we Włoszech, by potem mogły być wykorzystywane np. we Francji lub Niemczech do odmowy wszczynania nowej procedury azylowej. Natomiast Komisja Europejska nadal odrzuca pomysły rozpatrywania wniosków azylowych poza terytorium UE na wzór koncepcji brytyjskich, wedle których Wlk. Brytania miałaby rozpatrywać wnioski w ośrodku w Rwandzie.

    Relokacja nadal blokuje reformę

    Kluczowym kłopotem niskiego odsetka deportacji („powrotów") jest niechęć krajów macierzystych lub krajów tranzytu do przyjmowania migrantów odsyłanych z Unii. Komisja Europejska w projekcie „paktu migracyjno-azylowego" z 2020 roku zaproponowała system obowiązkowej solidarności państw UE (w razie kryzysu migracyjnego), w którym relokację można by zastąpić wzięciem odpowiedzialności za „powroty" określonej liczby migrantów. To miał być ukłon w stronę Polski i innych państw Unii przeciwnych rozdzielnikowi uchodźców, ale się nie udało.

    – Przejmowanie odpowiedzialności za powroty jest w istocie formą relokacji migrantów, których nie chcą przyjąć ich kraje pochodzenia – przekonywał wiceminister Bartosz Grodecki posiedzeniu Rady UE m.in. na temat migracji w zeszłym tygodniu.

    Czy „pakt migracyjno-azylowy" ma szanse na zatwierdzenie przed kadencją Parlamentu Europejskiego wiosną 2024 roku?

    – Szanse będą tym większe, im bardziej elastyczny będzie mechanizm solidarnościowy. Ale Szwedzi [prezydencja Rady UE] teraz proponują mechanizm z naciskiem na relokację – powiedział Grodecki.

    Polska teraz powołuje się w Brukseli na przykład uchodźców z Ukrainy, w których przypadku obyło się bez relokacji. A projekt unijnej reformy jest zatem zaklinczowany, bo z kolei kraje Południa naciskają na silną i relokacyjną solidarność wbrew sprzeciwowi m.in. Polski, Węgier, Czech, Słowacji, Danii, Austrii. Jednocześnie w Unii nadal dominuje przekonanie, że w kwestii całościowej reformy migracyjno-azylowej trzeba szukać konsensusu wszystkich państw Unii. „Nie uratujemy wszystkich rozbitków"

    Pod koniec lutego u wybrzeży Włoch utonęło co najmniej 79 rozbitków z łodzi przemytników ludzi płynącej z Turcji, a w ostatni weekend przepadło około 30 rozbitków w Cieśnienie Sycylijskiej (w strefie libijskiej odpowiedzialności ratowniczej). Mocniejsza koordynacja akcji ratowniczych na morzu jest elementem zarówno projektu „paktu migracyjno-azylowego", jak i wytycznych zaproponowanych dziś przez Komisję Europejską.

    – Jednak nierealistyczne jest myślenie, że uda się uratować wszystkich, dopóki będą trwały przeprawy często w tak fatalnych łodziach i czasem przy fatalnej pogodzie. Dlatego naszym celem musi być powstrzymanie przemytników ludzi od wsadzania ich na łodzie – przekonywała komisarz Johansson.

    Sposobem na przemytników ma być skuteczniejsza współpraca z państwami, skąd wyruszają ich łodzie. A także szersze otwarcie dróg legalnej migracji do UE, by dać nadzieję na bezpieczną alternatywę, a także skłonić kraje pochodzenia migrantów do współpracy z Unią przy „powrotach". Obecnie spora część krajów Unii naciska na Brukselę, by zaczęła w „zachęcaniu do współpracy" wykorzystywać unijne fundusze pomocowe dla krajów Afryki, choć pomysł przykręcania kurka z pomocą rozwojową wywołuje protesty organizacji humanitarnych.

    Szef włoskiej dyplomacji Antonio Tajani publicznie sugerował w tym tygodniu, że narastająca nielegalna migracja przez morze do Włoch ma duże źródło w obszarach „kontrolowanych przez grupę Wagnera", która od paru lat realizuje rosyjskie cele w Afryce. To miałoby wpisywać nacisk migracyjny na Włochy w „konfrontację geostrategiczną", na co Polska już w 2021 roku powoływała się w przypadku kryzysu na granicy z Białorusią.

    Niechciane NGO-sy na morzu i w Białowieży

    Włoski rząd Georgii Meloni podkreśla, że włoskie służby tylko w ostatnich dniach uratowały na morzu ponad tysiąc ludzi (to wymóg prawa międzynarodowego), ale jednocześnie usiłuje ograniczać działania statków organizacji międzynarodowych. Rzym przekonuje, że w istocie ich działania zachęcają przemytników ludzi, bo przekonują migrantów, że nielegalne przeprawy – wskutek działania NGO-sów – nie są aż takie niebezpieczne.

    – Argumenty Włoch na rzecz tak twardego podejścia przypominają stanowisko władz Polski w sprawie granicy w Puszczy Białowieskiej. Chodzi o to, żeby ryzyko związane z nielegalnym przekraczaniem granicy odstraszało od prób jej przekraczania – tłumaczy jeden z unijnych dyplomatów w Brukseli.

    Kwestia reguł postępowania NGO-sów na Morzu Śródziemnym często powraca w sporach migracyjnych UE do 2015 roku. Jednak teraz „włoskie myślenie" cieszy się coraz większym poparciem w UE, choć jeszcze parę lat temu uchodziło za element wręcz skrajnie prawicowej recepty na nielegalną migrację.

    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Górski Karabach odcięty od Armenii. Azerowie blokują jedyną drogę

    TLDR Azerbejdżan przy pomocy "ekoaktywistów" zablokował główną drogę pomiędzy Karabachem a Armenią. Odcięli dostęp do leków, jedzenia i dostawy gazu.

    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Video pokazuje jak azerscy żołnierze rozstrzeliwują jeńców
    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Historia Ramila Safarova

    Ramil Safarov oficer armii azerbejdżańskiej, który został skazany za zabójstwo porucznika armii ormiańskiej Gurgena Margaryana w 2004 roku. W nocy, podczas sponsorowanego przez NATO seminarium szkoleniowego w Budapeszcie, Səfərov włamał się do pokoju sypialnego Margaryana i zamordował go toporem.

    W 2006 r. Səfərov został skazany za morderstwo i dostał na Węgrzech wyrok dożywocia (bez prawa do ułaskawienia przez 30 lat). Po złożeniu wniosku na mocy konwencji strasburskiej został wydany 31 sierpnia 2012 r. Azerbejdżanowi, gdzie przyjęto go jako bohatera narodowego.

    https://www.amnestyusa.org/prisoner-without-conscience-pardoned-and-promoted/ https://en.wikipedia.org/wiki/Ramil_Safarov

    Ta historia jest dość niesamowita i jest dobrym przykładem tego jak Azerbejdżan promuje i wspiera brutalną przemoc wobec Ormian.

    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Raport o stanie świata - Rosja, Ukraina, Chiny, Armenia i Azerbejdżan, Czechy, Grecja, Chile [PODCAST]

    cross-posted from: https://szmer.info/post/138121

    > > Po spotkaniu w Samarkandzie z prezydentem Xi Jinpingiem Władimir Putin mówi, że rozumie zaniepokojenie Chin wydarzeniami w Ukrainie. Czy Rosji uda się skłonić Pekin do jeszcze silniejszej współpracy? Dlaczego Chińczycy nie muszą być do niej skłonni? I dlaczego państwa Azji Środkowej z niepokojem patrzą na agresję Rosji na Ukrainę? > > > Armenia i Azerbejdżan znów biją się o Górski Karabach. Dlaczego teraz? > > > Czesi protestują przeciwko drożyźnie. Czy za demonstracjami stoją organizacje prorosyjskie? > > > W Grecji polityczna zawierucha w związku ze skandalem podsłuchowym. Czy rząd inwigilował dziennikarzy i opozycję? > > > Chilijczycy odrzucają projekt nowej konstytucji. Dlaczego nie chcą się pozbyć spuścizny po rządach Augusto Pinocheta?

    0
    Wolna Armenia @szmer.info LifeNausea @szmer.info
    Popular Front - Azerbaijan is Invading Armenia and No One Cares
    soundcloud.com 162. Azerbaijan is Invading Armenia and No One Cares

    Today we speak to author and war veteran Joe Kassabian about Azerbaijan's current invasion of Armenia and how it's being largely ignored in the media. - www.patreon.com/popularfront - www.popularfro

    162. Azerbaijan is Invading Armenia and No One Cares

    1:30 Azerbaijan attacks Armenia

    5:00 media coverage

    8:20 Azerbaijan buying media, organizations and politicians

    12:00 geopolitical situation in the region

    15:00 Armenia and war in Ukraine

    15:30 fuck bayraktar songs

    18:15 Azerbaijan war crimes

    21:05 attack on eastern border

    26:00 Azerbaijan territorial claims

    29:00 how the attacks look like

    32:00 atmosphere in Armenia right now

    40:00 world supporting war

    43:55 Armenia and Iran

    45:18 local militias

    47:10 where to donate

    0
    InitialsDiceBearhttps://github.com/dicebear/dicebearhttps://creativecommons.org/publicdomain/zero/1.0/„Initials” (https://github.com/dicebear/dicebear) by „DiceBear”, licensed under „CC0 1.0” (https://creativecommons.org/publicdomain/zero/1.0/)LI
    LifeNausea @szmer.info

    !

    Posts 16
    Comments 3