Skip Navigation
kolektywpyra

wsPyRAjąca - Poznań 161 queer

  • PIPA vs pały - Uśmiechnięta Polska nęka za informacje o bezpiecznej aborcji!

    #PLICJA SPISUJE AKTYWISTKI, CHRONI PIKIETĘ Z WIELKIM BANNEREM Z A. HTLEREM I STYGMĘ!

    „Gdy niesprawiedliwość staje się prawem, opór staje się obowiązkiem”.

    Od początku działalności PyRy działałyśmy zgodnie z tym hasłem: od blokad płodobusów, przez organizację własnych akcji i protestów do kontrdemonstracji wszędzie tam, gdzie płodziarze wychodzą na ulicę z wizerunkiem H*tlera i dżemem truskawkowym na banerach, aby siać nienawiść wobec kobiet i osób z macicami. Przypominamy, że fundacje Pro oraz Życie i Rodzina przychodzą od lat pod szpital na Polnej, żeby zakłócać spokój pacjentek w ciąży, po poronieniach, a także – z jakiegoś powodu – pacjentkom onkologicznym. Nie wiemy, czy to dlatego, że uważają, że kobiety powinny umierać, gdy zarodek przeradza się w zaśniad groniasty czy po prostu lubią zatruwać życie wszystkim, nie pytałyśmy.

    Wiemy natomiast, że prawo do aborcji jest prawem człowieka. Dlatego dzisiaj wsparłyśmy w akcji Poznański Informacyjny Punkt Aborcyjny (PIPA) pod Starym Browarem, gdzie ludzie z Jezusem na ustach porównywali kobiety do nazistów, natomiast my zapraszałyśmy ludzi, żeby podchodzili do nas, żeby porozmawiać o bezpiecznej aborcji. Wszystkie zostałyśmy spisane, bo w tym kraju można publicznie nosić Htlera na banerach, siać dezinformację i nienawiść i być nie do ruszenia. Plicja oczywiście nic nie widzi, nic nie słyszy i nie przyjmuje zgłoszeń od nas, za to jest na każde zawołanie fundamentalistów cieszących się z torturowania i śmierci kobiet i osób w ciąży.

    Spisane zostały także osoby, które w żaden sposób nie "zakłócały" pikiety, nie wznosiły okrzyków - po prostu stały obok PIPY, rozmawiały, wspierały słowem i obecnością. To rażące nadużycie władzy - tak jak za PiS-u, tak i w Uśmiechniętej Polsce, gdzie premierem jest Kosiniak-Kamysz, a wicepremierem - faszol Giertych.

    Państwo nie dość, że rękoma posłanek i posłów wciąż zatruwa nam życie, uwala najbardziej konserwatywne ustawy dotyczące CZĘŚCIOWEJ depenalizacji pomocy w aborcji, rękoma p*licji i sądów nęka nas i skazuje, to jeszcze wzmacnia stygmę, promuje fałszywe informacje i zastrasza procesami osoby, które usiłują te kłamstwa w przestrzeni publicznej odkłamywać.

    Donald Tusk, Tomasz Siemoniak, Adam Bodnar - to są wasze demokratyczne i uśmiechnięte standardy. Tak jak za PiS-u, stanięcie obok antyaborcyjnej pikiety, NIEWCHODZENIE Z NIĄ W FIZYCZNY KONTAKT (to osoby z akcji PIPA były filmowane i dotykane bez zgody przez płodowych fanatyków) i sporadyczne używanie szczekaczki o wiele cichszej niż soundsystem NIE JEST ZAKŁÓCANIEM ZGROMADZENIA.

    Dziękujemy przy tym za wszystkie ciepłe słowa, za wsparcie, dziękujemy przypadkowemu prawnikowi, który był przy osobach przy legitymowaniu i zadeklarował, że może je reprezentować. Wiemy, że z Wami nigdy nie będziemy szły same. ** SOLIDARNOŚĆ NASZĄ BRONIĄ!**

    --- Przypominamy cytat niezależnych ekspertów ONZ z 2020 r.:

    „Komitet Praw Człowieka, który monitoruje Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ, w jego interpretacji „prawa do życia”, stwierdza, że „państwa muszą zapewnić bezpieczny, legalny i skuteczny dostęp do aborcji, jeżeli życie i zdrowie ciężarnej kobiety są zagrożone lub gdy donoszenie ciąży spowodowałoby znaczny ból lub cierpienie kobiety, zwłaszcza gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa lub gdy płód jest uszkodzony”.

    Ponadto Komitet ds. Likwidacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet (CEDAW) stwierdził, że ograniczenie dotyczące wyłącznie kobiet dokonujących wyborów reprodukcyjnych oraz skutkujące zmuszaniem kobiet do donoszenia prawie każdej ciąży do pełnego terminu, pociąga za sobą cierpienie psychiczne i fizyczne. Ponadto jest uznawane jako przemoc wobec kobiet, może prowadzić do tortur lub okrucieństwa, nieludzkiego i poniżającego traktowania.

    Polska jest stroną Paktu od 1977 r., a Konwencji CEDAW od 1980 r. i ma prawny obowiązek przestrzegania międzynarodowych standardów praw człowieka. Ponadto międzynarodowe mechanizmy praw człowieka uznają prawo kobiet do dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji za konieczne dla ochrony godności i równości kobiet. Wiąże się ono z prawem do równości, prawem do życia prywatnego, prawem do wolności od nieludzkiego traktowania i prawem do najwyższych osiągalnych standardów. Ponadto międzynarodowe mechanizmy praw człowieka opowiadają się za depenalizacją aborcji i liberalizacją prawa aborcyjnego”.

    Natomiast w 2021 r. Unia Europejska przyjęła rezolucję, która również uznaje dostęp do bezpiecznej i legalnej aborcji za prawo człowieka. Oba stanowiska były reakcją na bestialskie prawo w Polsce. To prawo, które miało zostać zmienione i było obietnicą złożoną przez nowy rząd. Nie wierzymy politykom i nie widzimy pozytywnych zmian po przejęciu władzy przez uśmiechniętą Polskę, więc wczorajszy wynik nas nie zdziwił, ale nadal jesteśmy wściekłe i zawiedzione.

    Jako społeczeństwo musimy dokonywać lepszych wyborów i rozliczać polityków z ich obietnic, bo wyniosły ich do władzy kobiety i kobiety mogą ich przepędzić w pyry.

    0
  • Queery i aborterki - solidarność od zawsze na zawsze!

    Bez zdziwienia, ale i z zażenowaniem obserwujemy samozadowolenie części społeczności LGBT+ oraz dużej części organizacji feministycznych. Wiemy, że fajnie, że "jakaś" ustawa będzie projektem rządowym, cieszy nas, że przynajmniej część queerów nie da się tak łatwo omamić i zamierza protestować przeciwko orżnięciu do bólu projektu związków partnerskich. Cieszy mobilizacja, osiem gwiazdek w wersji koniczynkowej. Fajnie, że społeczność umie oddzielić niełatwą misję i zaangażowanie Kotuli (mówimy to jako część zespołu konsultacyjnego) i póki co dobrze kieruje wkvrw. My wiemy, że Kaśka robi, co może, a Kaśka wie, że wściekamy się na ten beton, a nie na nią.

    To, co naprawdę nas dziwi, to jakiś dziwny chillout wśród sióstr feministek. Fajnie, ustawa o zmianie definicji zgw@łceni@ przeszła, jeszcze Senat i rezydent. To jest potrzebne i dobrze, że WRESZCIE to mamy po prawie STU LATACH. Ale cała reszta? Siostry, z czego wy się, kurna, cieszycie? Z tego żałosnego ogryzka noszącego znamiona ledwo-co-dekryminalizacji? Z tego, że reszta ustaw gdzieś tam sobie wisi w komisji i prawdopodobnie będzie dvpa blada, a nie legalna aborcja? Z tego, że projekt dekryminalizacjny został doprowadzony do stanu kompletnej bezużyteczności?

    Sieci aborcyjne? Poza ADT są w Toruniu, ptaszki ćwierkają o Pyrlandii, a reszta miast? Cztery lata od protestów i przywykłyśmy, że ADT robią i będą robić robotę. No ludzie kochani!

    SIOSTRY FEMINISTKI!

    Wiecie, że ta dorżnięta ustawa "dekryminalizacyjna" jest niezgodna z zaleceniami WHO? Wiecie, że te @borcje do 12. tygodnia ciąży, łaskawie "dekryminalizowane", to w większości samoobsługa? Że kryminalizowane i stygmatyzowane nadal będą te, gdzie potrzeba więcej pomocy i wsparcia? Obrażacie pamięć Agaty Lamczak (2. trymestr), Izabeli (22. tydzień), Doroty (20. tydzień) czy Justyny (5. miesiąc ciąży). Tak, to brzmi brutalnie, ale to właśnie czujemy, widząc te wasze dziwnie spokojne i pełne zadowolenia pościdła. Co wy robicie?!

    Dalej będzie zasłanianie się "prokuratorem" w wyższych tygodniach, gdy wykrywa się wady płodu, znów robota zostanie przerzucona na oddolne działaczki i na łaskę prywatnych osób, które są w na tyle dobrej sytuacji, że są w stanie rzucić grosza. Rachunki za prąd rosną, pensja minimalna zaraz stanie w miejscu, podrożeją produkty, czynsze szaleją. Serio, ile lat jeszcze mamy czekać z @borcyjnym rachunkiem dla p*lski?

    PRZESTAŃCIE NAM DYKTOWAĆ, JAK MAMY WALCZYĆ!

    Potem czytamy posty pt. "nie wszystko jest fajnie, ale przynajmniej coś tam do przodu, a jak serio chcesz pomóc, to udostępniaj NASZE posty, podpisuj NASZE inicjatywy i NASZE apele". Piszecie, że "nie narzekamy, choć też byśmy mogły". Piszecie, że "na końcu jest Duda"...

    STOP!

    W jakim świecie żyjecie, że wierzycie, że rezydent z PO czy TD nie będzie takim samym konserwowanym ścierwem? Skoro premier, KTÓREMU DAŁYŚCIE NAGRODĘ FEMINISTY ROKU bredzi teraz, że "nie chce rewolucji obyczajowej"? Że nagle "praworządni" uszanują nawet i uchwalone europejskie prawo w sprawie @borcji, skoro mają wywalone na prawa osób queerowych czy ignorują wyroki ws. granicy PL-BY?

    MAMY PRAWO NARZEKAĆ. MAMY PRAWO DRZEĆ RYJE, WŚCIEKAĆ SIĘ I NIECIERPLIWIĆ!

    Mamy gdzieś wizerunek cierpliwych, ciągle biegających grzecznie z kolejnymi papierkami. PSL uznało, że każda jedna ustawa, za którą zrobiła się ta rekorfowa frekwencja w 2023 roku i dała zwycięstwo "Koalicji 15 października", będzie rozgrywana na dwa sposoby: "albo mój, albo chvj". I my uważamy, że trzeba tej bandzie pajaców głośno przypomnieć, że możliwe, że to ich ostatnia kadencja i jeśli teraz nie zabezpieczą praw człowieka, to skrajnej prawicy nic już nie powstrzyma. Mamy dość wysłuchiwania, że rewolujca, a moja druga żona, a boli mnie chvj. Nas boli to, że boimy się o swoje dzieci, o swoich bliskich i nie chcemy być karane za pomoc im.

    GDZIE JESTEŚCIE, SIOSTRY?

    Wędrując po internetach, natknęłyśmy się na posta Nat Broniarczyk z ADT, która pisze:

    "W środowisku kobiecym i aborcyjnym marazm. A myślałam, że jak na stołach sejmowych będą leżały ustawy aborcyjne to będziemy jak zielone ulice Argentyny w 2018, 2019 i 2020 roku. Wygląda na to, że nie będziemy. Też tkwię w szpagacie - nie chce mi się zdzierać gardła dla tak okrojonych, napisanych pod dyktando konserwatystów rozwiązań. Ale też nie chce siedzieć cicho i milcząco obserwować ogłaszanie pozornych sukcesów naszym kosztem."

    Czujemy podobnie. Wiele z nas miało gorzkie przeczucie, że OSK (z schanow i terfizmem gratis) robi sobie tylko estetykę z zielonych chust, bo jak się bierze zielone chusty, to bierze się całość, czyli też nie zostawia ludzi w kotłach czy nie wywala się queerów, bo "psują", żeby zrobić miejsce panom politykom z PO. O kurczę, a pamiętacie schanow tłumaczącą, że w Argentynie wcale nie walczono o @borcję na żądanie, że aż ćwitrowy sztab OSK poleciał wymazywać "na żądanie"?

    Dla nas walki o @borcję na żądanie i prawa osób LGBT+ to nie estetyka, tylko cały bagaż, także historyczny. Mieszczą się w nim i pokojowe protesty, i tzw. zamieszki, wyważanie drzwi parkomatem, palenie suk czy odbijanie sióstr z rąk pał. "Nigdy nie będziesz szła sama", a nie "będziesz szła sama, jak będziesz niegrzeczna". Zwłaszcza że odczułyśmy to na własnej skórze, jak szybko próbowano się nas pozbyć na przełomie 2020 i 2021 roku:

    Jak pisała osoba z byłego Stop Bzdurom:

    "Queer zrobił potężną robotę dla tego „zrywu”. Połowa rozrywki jest zapewniana przez osoby LGBTQ. Wsparcie ze strony społeczności jest totalne – mimo tego, że jeszcze 2 miesiące temu kazałyście nam siedzieć cicho, nie przeklinać na protestach, a Lempart się pluła że jak jesteśmy na ulicy w boże ciało, to jej cioci jest przykro (teraz to kościoły poszturmujemy, co? Ciocia ok?). Jesteśmy ogromną częścią tych protestów od samego początku. A wy każecie nam chować flagi? Zapominacie o nas totalnie w swoich „postulatach”, ale robicie miejsce dla przedsiębiorców? Idziemy razem, ale chyba tylko w jedną stronę."

    GDZIE JESTEŚCIE, SIOSTRY?

    BO MY JESTEŚMY TUTAJ.

    To, co w tej gorzkiej rzeczywistości nas fascynuje, to pewien pewniak, jakim jest naturalny sojusz między queerami i @borterkami. Przecież jak zaczynało się kręcenie małysza dookoła wyroku TK, to queery po prostu ruszyły do akcji. Solidema dla osób dotkniętych "@borcyjnym przypałem"? Dajcie nam chwilkę, lecimy! Manify, nawet "nasze" marsze? O, numery do ADT!

    Podobnie zresztą to działa "w drugą stronę". Siostry @borterki i osoby pomagające w @borcjach są z queerami na dobre i na złe. Razem z nami ADT wkurza się na rozjeżdżanie nam i tak orżniętych praw, krzyczy z nami i za nami na demach, pamiętają o queerach nie tylko w kontekście praw reprodukcyjnych, ale też prawnoczłowieczych.

    Teraz próbujemy się odnaleźć w tej sytuacji. Niby "coś się rusza", ale to wszystko to zgniłe kompromisy i licytacje, w których - jak znów pisze Nat - "zawsze, ale to zawsze, tę licytację przegrywają te osoby, których bezpośrednio to prawo dotyczy". Znów przegrają osoby w wyższych ciążach, znów przegrają tęczowe rodziny z dziećmi, bo konserwy zapomniały wypi3rdolić na Kreml.

    Poza tym - skoro dorżnięto społeczny projekt dotyczący renty socjalnej "poprawkami" i w komisji dorżnięto "dekryminalizację" - jaka jest pewność, że dekrym nie zostanie jeszcze bardziej okrojony? Tak, że będzie miał ujemną użyteczność? Jaka jest pewność, że projekt związków partnerskich nie będzie obkrajany kawałek po kawałku, aż skończy jak "ustawa Dunina"? Bo "jak się nie zgodzicie, to w ogóle uwalimy"?

    A potem i tak będzie jojczenie, że duduś wesołek i nic się nie da zrobić. To zawieście prace tego żałosnego parlamenciku do przyszłego roku i nie trujcie dvpy. To chyba właśnie, skoro i tak nie ma nic do stracenia, projekty powinny być odważne, daleko idące? I wtedy cała inba spadnie na rezydenta, nie na partie K15X. No ale nie, trzeba zrobić szachy 2137 i całkiem wkvrwić wszystkie osoby, które dały wam to zwycięstwo i teraz tego gorzko żałują.

    CO ROBIĆ?

    Pewnie pierwsza nasza odpowiedź nie nadaje się do cytowania i jest z Pewnych Przyczyn ujęta w kodeksie karnym, w przeciwieństwie do mowy nienawiści z nowego projektu, bo Bodnar wymyślił se w ostatniej chwili kolejną komisję kodyfikacyjną (za co oberwało się Śmiszkowi, który w dobrej wierze deklarował koniec maja).

    11-12 lipca ma być drugie czytanie projektu "dekryminalizacji" wyciągniętego z zakurzonej zakrystii. Czy OSK coś planuje - nie wiemy. My kminimy, co tu zrobić i jak macie potrzeby czy pomysły, dajcie znać. Czy to @borcyjny uliczny punkt informacyjny, czy jakieś demo - możemy coś razem zmalować.

    MNW zainicjowało akcję "PSL = PiS" i podpowiada, jak wywierać naciski. Szykują się też protesty pod Sejmem. W Poznaniu też nie będziemy cicho.

    Też nie widzi nam się zdzieranie gardeł za projektami, które ledwo się trzymają na ślinę i pogięte trytytki, ale też nie widzimy się, żeby nie robić nic.

    Tymczasem przypominamy, że numer +48 22 29 22 597 jest dla Was codziennie, Toruń ma +48 733 217 322, Federa jest tutaj: +48 22 635 93 95 - i życzymy sobie i Wam, a także Siostrom robiącym robotę od lat, by było nas więcej!

    SOLIDARNOŚĆ NA ZAWSZE! NIGDY NIE BĘDZIESZ SZŁA SAMA! CZEŚĆ I CHWAŁA @BORTERK0M!

    --- grafika: Queen Antifah post Nat: https://www.facebook.com/nata.lia.5036/posts/pfbid024HX39SP75nc6M39XsJyqynLmHn5x2LEyiLJ2LqK7dyFEWircRSthbE9aPQy7sLtgl wpis osóbki z ex-Stop Bzdurom: codziennikfeministyczny.pl/lania-hasla-aborcji-siostrzenstwie-totalnie-przepadaja-na-rzecz-kaczor-rucha-kota-haha-przeklinam-na-ulicy-ale-fajnie/

    1
  • PRZEJDZIEMY! 28 czerwca w Poznaniu

    PRZEJDZIEMY.

    [Komunikat ekipy organizującej RÓBMY NIERZĄD • ANTYKAPITALISTYCZNY MARSZ RÓWNOŚCI W POZNANIU 28.06 w Poznaniu]

    --- Niezależnie od sposóbow, w jaki poznański magistrat nadużywa prawa i wynosi się ponad nie - PRZEJDZIEMY.

    Ulice Poznania oraz Pomnik Poznańskiego Czerwca są dobrem wspólnym wszystkich osób tu mieszkających. Uważamy, że ograniczenie wolności zgromadzeń tego dnia za rażące naruszenie standardów demokratycznych, które partia rządząca miastem ma na ustach tuż przed każdymi wyborami.

    Pomnik Poznańskiego Czerwca nie jest własnością Jacka Jaśkowiaka ani Gabinetu Prezydenta. Jeszcze do niedawna byłyśmy świadkami zawłaszczania pewnego pomnika na rzecz pewnej partii politycznej w pewną rocznicę. Wówczas używano aparatu represji, by uniemożliwić pokojowym demonstrantom wyrażanie swojego sprzeciwu, używano wobec nich siły, podduszano i niszczono im sprzęt. Na życzenie jednej osoby powstało wręcz specjalne prawo o zgromadzeniach, które uprzywilejowało grupę zgromadzeń.

    Ograniczanie dostępu do Pomnika Poznańskiego Czerwca tego dnia tym, którzy chcą uczcić ofiary walk o wolność i chleb, są zaprzeczeniem idei tej rocznicy. Wmawianie pokojowym demonstrantom, że stanowią zagrożenie dla zdrowia, życia i mienia to metody, które przerabiałyśmy z tamtą władzą.

    I wiecie co?

    Przeszłyśmy w protestach 2020 i 2021 roku mimo represji, zakazów i ograniczeń. Przejdziemy i teraz - mimo Uśmiechniętych Nadużyć. RÓBMY NIERZĄD - także tam, gdzie "demokracja" jest dla zarządu, a dla Areczków tego świata są barierki. Te "złe" i te "uśmiechnięte".

    28 CZERWCA, POZNAŃ PRZEJDZIEMY! --- O sytuacji możecie przeczytać także tutaj: https://www.facebook.com/KolektywPyRA/posts/850158500482671

    0
  • JAŚKOWIAK PRYWATYZUJE POZNAŃSKI CZERWIEC

    JAŚKOWIAK PRYWATYZUJE CZERWIEC ’56

    TL;DR: miasto próbuje uwalić marsz, ślizgając się po paragrafach i na podstawie niedostępnych publicznie danych.

    ---

    Radzimy usiąść w cieniu i nie spożywać kofeiny ani innych środków pobudzających, ponieważ to, co zaraz przeczytacie, skutecznie podniesie Wam ciśnienie.

    Jak pewnie wiele z Was czekamy na RÓBMY NIERZĄD • ANTYKAPITALISTYCZNY MARSZ RÓWNOŚCI W POZNANIU , który planowo powinien odbyć się w rocznice dwóch ważnych wydarzeń – Poznańskiego Czerwca oraz wybuchu zamieszek w Stonewall. To data symboliczna i ważna dla społeczności, która chce uczcić nie tylko rocznicę walk o wolność osób queerowych, ale także przypomnieć, że hasło „wolności i chleba” aktualne jest także dzisiaj. Gdyby jednak wszystko było w porządku, nie pisałybyśmy, że marsz „planowo powinien się odbyć”, dlatego nie trzymamy Was dłużej w niepewności i zamierzamy napisać o tym, jak Miasto Poznań rzuca kłody pod nogi osobom, które próbują zrobić zgodny z prawem, legalny przemarsz.

    ---

    Idąc terminami ustawy Prawo o zgromadzeniach, ekipa odpowiedzialna za formalności Antykapitalistycznego Marszu Równości wysyła zgłoszenie 29 maja o północy. Około południa pojawia się pierwsza wersja na BIP, której nie udało się zobaczyć i niedługo potem druga, która zgłoszenie uznaje za nieskuteczne. Osoby dowiadują się, że nastąpiła kolizja z innym zgromadzeniem i na podstawie art. 12 wzywa się je do zmiany czasu i miejsca zgromadzenia.

    Sprawa jest dość tajemnicza, bo nigdzie nie było informacji o kolidujących zgromadzeniach (w tym cyklicznych), więc nie wiadomo, gdzie i kiedy z czym Marsz ma kolidować. Od tego momentu robi się gęsto, bowiem poza zdawkowymi mailami z żądaniem zmiany czasu i miejsca zgromadzenia wszystkie informacje są przekazywane tylko i wyłącznie telefoniczne.

    Okazuje się, że „miejskie obchody” są tymi kolidującymi. Mają pierwszeństwo ze względu na art. 2, ale problem jest taki, że harmonogram nie był ani do dziś nie jest nigdzie dostępny. Dzwonienie i proszenie niewiele pomaga. Urząd nie zgadza się także na rozprawę administracyjną, żeby razem usiąść i się dogadać. Ekipa Marszu wyczerpuje ścieżki kontaktu.

    Spornym miejscem ma być Plac Adama Mickiewicza oraz 100 metrów w promieniu granic jego działki, w tym część ulic Święty Marcin, Wieniawskiego, Alei Niepodległości, Towarowej czy nawet Plac Stefana Stuligrosza. Powodem mają być montaż sceny, bliżej nieokreślone „miejskie obchody” oraz obecność Jacka Jaśkowiaka. Oznacza to, że Marszowi nie wolno przejść obok Pomnika Poznańskiego Czerwca i oddać hołdu ofiarom tamtych wydarzeń.

    Dla osób, które pomyślą teraz „zmieńcie trasę”: inny marsz dostał zgodę i może zakończyć się na Placu Adama Mickiewicza – tego samego dnia! Dlaczego nie ma „kolizji” ani „miejskich obchodów”? Podobnie „kolizji” nie było w zeszłym roku, kiedy na Plac Adama Mickiewicza poszedł skrajnie prawicowy pochód. Widocznie mamy równych i równiejszych, ale nie zamierzamy składać broni.

    ---

    Miasto Poznań ogranicza wolność zgromadzeń, powołując się na coś, o czym osoby chcące z tej wolności skorzystać nie mają prawa się dowiedzieć. Tak jak co niektórzy „demokraci” zaczęli traktować 4 czerwca jako swoją własność i oburzają się na organizowany niedługo protest w Poznaniu 4.06, tak teraz wygląda na to, że marzy im się prywatyzacja przestrzeni publicznej dla Poznańskiego Czerwca. Najważniejsza jest scena, na której będzie stał jego ekscelencja prezydent, a hołocie wara przejść obok.

    Teraz trochę od strony prawnej, jak rysuje się ta sprawa. W teorii wszystko po stronie pokojowego marszu, w praktyce – beton.

    ---

    Konstytucja RP (art. 57) oraz Europejska Karta Praw Człowieka (art. 11) zapewniają wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Dodatkowo art. 32 Konstytucji RP gwarantuje prawo do równego traktowania przez władze publiczne, więc także do manifestowania swoich poglądów na drodze zgromadzenia publicznego. Uznaje się także, że wszelkie ograniczenia wolności zgromadzeń muszą być proporcjonalne i powinny być traktowane jako wyjątki.

    Urząd Miasta Poznania powołał się na przepis, który mówi o sytuacji, gdy „nie jest możliwe ich [zgromadzeń] odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach”. Jest to w naszej opinii kompletne nieporozumienie. Urząd Miasta Poznania nie jest w stanie udowodnić, że przejście ulicą Święty Marcin obok Placu Adama Mickiewicza doprowadzi do niebezpiecznych sytuacji. To na magistracie i służbach porządkowych spoczywa obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa. Podobne argumenty pojawiały się przy zakazach marszów równości – i były obalane przez sądy.

    Nie bez wpływu na obecną sytuację jest także chaos informacyjny oraz to, co jest przekazywane „na gębę”. Osoby organizujące marsz zrobiły wszystko, co w ich mocy oraz wykorzystały wszystkie dostępne środki sprawdzając, czy wydarzenie nie będzie kolidowało z innymi zgromadzeniami czy miejskimi obchodami. To na magistracie spoczywa obowiązek aktualnej, dostępnej publicznie i rzetelnej informacji, która ma wpływ na wolność zgromadzeń.

    Kolejną kontrowersją jest wyraźne nadużycie art. 2 ustawy Prawo o zgromadzeniach. Zgłoszenie zgromadzenia zostało dwukrotnie odrzucone, choć osoby zgłaszające nie miały możliwości zapoznać się z informacjami o kolidujących miejskich wydarzeniach, bo tej informacji zwyczajnie nie było i nadal nie ma jako dostępnej publicznie. Czy w takim razie, jeśli pojawi się protest niezgodny z linią władzy miejskiej, wystarczy uznać zgłoszenie jako nieskuteczne, powołać się na art. 2 Prawa o zgromadzeniach i powiedzieć, że miasto ma pierwszeństwo? I są dwa sposoby robienia marszów równości – „albo mój, albo ch*j”?

    Powyższy artykuł został użyty także jako argument za odrzuceniem propozycji rozprawy administracyjnej, bo urząd ma pierwszeństwo i prawo go tu nie obowiązuje. Prawo nie zabrania jednak spotkać się z osobami, które próbują się porozumieć z urzędnikami i dojść do porozumienia. Prawo nie zabrania zwykłej przyzwoitości.

    ---

    Sprzeciwiamy się takiemu traktowaniu przestrzeni publicznej. Poznański Czerwiec nie jest „własnością” magistratu. Miasto Poznań nie ma monopolu na czczenie tej rocznicy. Data zbiega się także z ważną rocznicą dla społeczności queerowej. Nie widzimy konfliktu pomiędzy tymi rocznicami, a wręcz widzimy wyraźne połączenie. W Stonewall zbuntowały się także osoby w niedostatku, a STAR House był bezpieczną przystanią dla biednych i bezdomnych queerowych dzieciaków. Hasło „wolności i chleba” łączy przeszłość z teraźniejszością, queerowe walkę o wyzwolenie z dążeniami do sprawiedliwości społecznej i ekonomicznej.

    Plac Adama Mickiewicza oraz Pomnik Poznańskiego Czerwca nie są prywatną własnością Jaśkowiaka, jego gabinetu oraz stada dyrektorów i zarządców. Mamy prawo domagać się respektowania wolności zgromadzeń. Mamy prawo domagać się tego, by przejść obok placu, by móc przystanąć, złożyć kwiaty, oddać hołd poległym. Mamy prawo oczekiwać, że „demokratycznie wybrane” władze będą rozmawiać z ludźmi.

    Dlatego właśnie nagłaśniamy urzędnicze fikołki dookoła Antykapitalistycznego Marszu Równości. Pierwsze dwa marsze równości przeszły „nielegalnie”. Widocznie Uśmiechniętej Polsce nie jest tak daleko standardami.

    ---

    Z naszej strony – poza gorącymi wyrazami wsparcia i deklaracją wszelkiej możliwej pomocy dla upartej ekipy Robienia Nierządu (po apdejty zerkajcie też na Manifa Poznań) – leci też mała graficzna szydera z tego, co się odwala.

    [Grafika przedstawia Pomnik Poznańskiego Czerwca na Placu Adama Mickiewicza. Na pierwszym planie znajduje się duża sylwetka wojownika z gry Metin2 z doklejoną głową Jacka Jaśkowiaka i napis „WON ZAJENTE”. Błąd ortograficzny jest celowy i odwzorowuje memiczną pisownię, która miała za zadanie odgonić inne osoby od tzw. metina.]

    0
  • RÓBMY NIERZĄD! - Antykapitalistyczny Marsz Równości w Poznaniu

    #RÓBMY NIERZĄD!

    Rekuperacja (przejmowanie, ugrzecznianie, ujarzmianie i dostosowanie pod swoje cele) jest jednym z najbardziej podstępnych i perfidnych mechanizmów, jakich używają państwo i kapitał. Jeśli nie możesz czegoś zniszczyć - spróbuj to przejąć i podporządkować.

    To właśnie dzieje się z naszą społecznością, z naszymi marszami i naszą przestrzenią, w której dla wielu z nas nie starcza już miejsca. Politycy, korporacje, instytucje państwowe - coraz mniej widać nas spośród licznych stoisk, platform i reklam. Media, które wczoraj szczuły na nas i sączyły propagandę niczym jad w umysły ludzi, dziś stają się "patronami medialnymi". Partie, które nas wielokrotnie oszukały i nadal wodzą za nosy, kluczą i kombinują, by "załatwiać", ale nigdy "załatwić", biorą sobie niektóre z nas jako swoje tokeny i pokazują - patrzcie, przecież ta osoba jest "wasza" i jest z nami, nie możemy być tacy źli, prawda? Wystąpicie przeciwko swoim reprezentantom?

    Firmy i korporacje będą utrudniać działalność związkową, ciąć koszty, masowo zwalniać, wyciskać nas jak cytrynki na śmieciówce za najniższą krajową, a na koniec pokażą tęczę w logo i swoją platformę na paradzie z pracownikami, którzy powiedzą: hej, ale ja tu pracuję, dlaczego atakujesz swoich? Oni nie są jak wszyscy inni! A na dokładkę przyjdą władze miejskie, obejmując "honorowym patronatem" marsz, w międzyczasie wywalając drag queens z platformy, bo jednak przypał.

    Dlatego właśnie wymawiamy posłuszeństwo i z radością oddajemy się NIERZĄDOWI!

    Nierząd, nierządność - to nasza odpowiedź na to, co dzieje się dookoła nas i "w naszym imieniu". Wymawiamy posłuszeństwo tłamszącemu nas systemowi, odzyskujemy przestrzeń, odzyskujemy słowa, nadajemy nowe znaczenia!

    Robimy nierząd, bo chcemy świata, w którym nie tylko nikt nami nie rządzi, ale także my nie będziemy rządzić nikim. Nie chcemy hierarchii, nie chcemy "zarządców", szefów i władców. Nie chcemy pana, nie chcemy plebana. Chcemy być wolne.

    Robimy nierząd, bo nie tylko chcemy rozpierdolenia w drobny mak tego systemu, lecz także budujemy i pokazujemy, że można inaczej. Budujemy wspólnotę dookoła wartości takich jak równość i solidarność. Wierzymy, że troską możemy rozjebać system i że troską możemy budować lepszy świat dla każdej istoty żyjącej na Ziemi.

    Słowa "nierząd" czy "nierządnica" zostały nacechowane negatywnie i służą głównie do stygmatyzacji kobiet pracujących seccu@lnie. "Nierządem" i pokrewnymi słowami określa się dziś sprzedajnych polityków, przeciwników ideologicznych czy piętnuje się w ten sposób osoby, które chce się zdewaluować i poniżyć.

    Nierządnica to osoba, która wymawia służbę interesom kapitału i polityków. Nierządnik to osoba, która uderza tam, gdzie jest niesprawiedliwość. Nierządnicze to osoba, która buduje wspólnotę. Nierząd to Anarchia.

    28 czerwca obchodzimy dwie ważne rocznice. W Stonewall queery, osoby koloru i pracujące seccu@lnie podniosły bunt przeciwko nierównościom, a ponad dekadę wcześniej w Poznaniu ludność wszczęła strajk i wyszła na ulice, żądając chleba i wolności. 28 czerwca tego roku wychodzimy i my, powtarzając postulaty tych, którzy przeszli przed nami - żądamy wolności, równości i chleba dla każdej osoby! Żadna pracownica nie istnieje w oderwaniu od swojej tożsamości, jak i żaden queer nie istnieje w oderwaniu od dostępności dachu nad głową, żywności i przymusu pracy w kapitalizmie.

    Zapraszamy więc Was, byście robiły nierząd - nie tylko z nami, nie tylko w Poznaniu i nie tylko 28 czerwca! Niech nierządność ogarnie wszystkie nasze społeczności!

    ["Nierządność – Stan, w którym jesteś w stanie pozostać niezależnym od zewnętrznej władzy, ograniczyć jej wpływ na swoje życie, być nieprzewidywalny i niemożliwy do zewnętrznego zarządzania. Kiedy nie można narzucić ci kontroli, nie da się tobą władać. Wypychanie wpływu państwa, ekonomii i pol*cji ze swojego życia. To podkręcanie atmosfery i intensywności z@mieszek czy p0wstań, w przeciwieństwie do sił politycznych, które chciałyby je jakoś przejąć, zagospodarować i ukierunkować. W tym kontekście, jest to dążenie do maksymalnej nieopanowalności i niemożliwości zarządzania sytuacją.]

    0
  • Ani sprawiedliwość, ani naprawcza - o ksenofobii po poznańsku

    Jakiś czas temu poznańskie media i grupki obiegły informacje o gangu Ukraińców atakujących Polaków, zaczepiających pod Starym Browarem czy nad Wartą. Wkrótce potem z odsieczą ruszyli patrioci, grunwaldzka sekcja kibicowska i przeprowadzili "rozmowy wychowawcze"...

    Dobra, tu nawet nie da się zironizować bez ciarek żenady.

    Jeśli dziennikarze śledczy nie są w stanie potwierdzić tych rewelacji, drążenie tematu przynosi jedynie kolejne wersje, a nagrania są, ale ich nie ma - to znów mamy do czynienia z ksenofobicznym psim gwizdkiem. Grzanie Wołynia przeszło bez większego echa, więc trzeba znaleźć kolejny powód do nawalania w mniejszość ukraińską.

    Jeśli już "patrioci" brzęczą o "naszym kraju i naszych zasadach", to spieszymy z przypomnieniem, że "nasze zasady" to sprawiedliwość naprawcza i resocjalizacja, a nie wolnoamerykanka, kibolskie łapanki, zmuszanie do recytowania formułek przed kamerą i przeprowadzanie "rozmów wychowawczych" przez typów obnoszących się z faszystowskimi symbolami. Jęczycie o rzekomy brak szacunku do "gospodarzy", nie umiejąc się zachować jak "gospodarze".

    Aż siara, że kolektyw uchodzący za anarchistyczny tłumaczy podstawowe zagadnienia związane z prawem wykroczeniowym i karnym.

    Tak długo, jak istnieją ludzie, będą istniały między nimi spięcia i rękoczyny. I ktoś kiedyś wymyślił taki koncept jak "sprawiedliwość naprawcza", a potem ktoś dołożył do tego "resocjalizację". Chodzi o to, by uczynić zadość zadanym krzywdom, zrozumieć co złego się zrobiło, naprawić to i "wrócić do społeczeństwa".

    Te "pogadanki", wręcz polowanie na osoby z Ukrainy, nagrywanie filmików z nimi, co do których można mieć wątpliwości, czy to dobrowolnie - to wszystko jest zaprzeczeniem sprawiedliwości naprawczej i deeskalacji. To podsycanie konfliktu, pokazywanie, że "my" to dobrzy, a "oni" są źli, nie są u siebie, są gorsi, a przez nich wzrasta przestępczość. To jest język skrajnej prawicy. Język, który nigdy nie doprowadził do niczego dobrego, niczego pozytywnego.

    Tym bardziej jest to żenujące, że mówią i robią to zwykli bandyci, którzy "kroją" dzieciaki z plecaków i szalików drużyn, z którymi jest "kosa". Robią to bandyci grożący śmiercią pokojowo maszerującym ludziom, zmyślający na pałach o antifiarzach z nożami, kradnący queerowe i antyfaszystowskie flagi, żeby pokazać swoją "dominację".

    (jeśli jesteś anti-antifa, to zostaje samo "fa" i serio nie ma się czym chwalić)

    Dołączenie się do całej tej akcji Młodzieży Wszechpolskiej jedynie utwierdza nas w tym, że coś tu jest nie tak. Jakbyśmy już raz nie zdemaskowały fejura z MW-owskimi "tęczowymi brygadami".

    Podsumowując: jeśli bojownikom o "porzundki" tak zależy, żeby ukarać domniemanych sprawców i uczynić zadość ofiarom, to może zróbcie to jak dojrzali ludzie, a nie ksenofobiczna bandyterka.

    0
  • Marsz miliona hipokrytów

    Marsz stu tysięcy, marsz miliona, marsz o pietruszkę, marsz o psi uj. Nazywajcie to jak chcecie, my nie będziemy tego nawet transmitować na żywo.

    Nacjonalistyczny prawicowy polityk - uwaga, werble! - Donald Tusk ogłasza "marsz miliona" i... "o prawa kobiet"!

    Oczywiście nie tych ginących na granicy. Te mają nieprawidłowy kolor skóry i pochodzą z "islamskich" krajów. Także nie tych niezamożnych, którym świadczenia socjalne ratują budżet. Ani tych tęczowych, transpłciowych - one mogą sobie poczekać w nieskończoność na ochłapy, bo trzeba się podlizać faszystom.

    PO rządziło dwie kadencje. Miało większość, prezydenta, bez problemu mogli wywalić artykuł 152 Kodeksu karnego. Ale czego się spodziewać, skoro nawet konserwatywna "ustawa Dunina" nie przeszła, Komorowski nie podpisał ustawy ułatwiającej nieco życie osobom transpłciowym, a w 2017 roku POzacinali* się w kiblach i coś za dużo osób nie przyszło na głosowanie ws. projektu "Ratujmy kobiety"?

    Tusk oraz jego partia nie mają żadnego mandatu do mówienia o prawach kobiet. Przez lata pomagali utrwalać "kompromis" i cementować szkodliwy układ, a teraz pikachu, bo kobiety są skazywane za pomoc w aborcji, upokarzane rewizjami osobistymi czy umierają na ciążę.

    Tusk ma za nic demokrację i prawa jakichkolwiek poszkodowanych grup społecznych. Widzi doskonale, co zrobił jego poprzedni spęd w Warszawie - sondaże lecą mniejszym partiom opozycyjnym, a rośnie faszystowska skrajna prawica. Widzi to i z premedytacją zamierza to powtórzyć tuż przed wyborami - żeby podbić sobie, dopieprzyć mniejszym partiom, a federacja szurów? Z nimi się ułożą po wyborach. Politycy PO nie zaprzeczają, że do takiej koalicji może dojść.

    Nie mówiąc o pamiętnych słowach Nitrasa do Żukowskiej, że "jak będziemy rządzili z konfederacją, to my będziemy rządzili, a konfederacja zajmie się wami"...

    Donald Tusk jest nacjonalistycznym prawicowym politykiem, wolącym mieć u sterów faszystów niż jakąkolwiek lewicę, nawet dość miękki socdem jakim są chociażby Razemki.

    Donald Tusk jest hipokrytą, którego obchodzi tylko własne ego oraz jego własna partia.

    Krytykujemy i będziemy krytykować każdą polityczkę i każdego polityka - jeśli szczują na uchodźców, grają nacjonalistycznymi psimi gwizdkami czy instrumentalnie traktują prawa człowieka pod swoje kampanijki, by potem powiedzieć, że to nie ten czas, żeby osoby LGBT+ czy z macicami miały tu jakieś prawa.

    Przed nami naprawdę gówniane miesiące. Jeszcze tylko tego nacjola Giertycha tu brakuje do kompletu.

    Pamiętajcie, że jeśli ktoś manipuluje i używa praw dowolnej dyskryminowanej grupy jako tokenu, macie prawo głośno go krytykować. Nie dajcie się zjeść "silniczkom" i fanbojom "zjednoczonej opozycji", którzy coraz bardziej przypominają fanatycznych zwolenników partii rządzącej swym językiem i zachowaniem.

    [credits: They Can Talk, captions: "So who was in power eight years before PiS and could easily cancel Article 152 of the Penal Code?", "WHO HASN'T DONE IT, FUCKING HYPOCRITE!" - Article 152 is the law by which Justyna Wydrzyńska was convicted of assisting in an abortion]

    0
  • Tu nie chodzi o pamięć. Część II

    10 lipca, dzień przed skrajnie prawicowymi "obchodami" rocznicy Wołynia, jest ponuro i cicho. Skrajna prawica nie chce pamiętać o Jedwabnem, o pogromie społeczności żydowskiej. Skrajna prawica nie mówi też o licznych akcjach odwetowych na ludności ukraińskiej po Wołyniu. Wszystko to widocznie psuje ich jasną narrację: Ukraińcy źli, Polacy dobrzy.

    Od zeszłego roku w Poznaniu pojawia się coraz więcej "nowych" inicjatyw, głównie marszów. Pierwszy marsz niepodległości, niezakazany przez władze miasta, podczas którego nawoływano do nienawiści i atakowano protestujące osoby. Marsz papieski się nie odbył dzięki osobom, które w praktyce wyraziły protest przeciwko czczeniu patrona pedofilii i zablokowały możliwość przemarszu. Marsz maryjny - akcentujący, że Polak musi być katolikiem i najlepiej monarchistą. Teraz marsz wołyński.

    Te "nowe" inicjatywy to nic innego jak ta sama grupka skrajnych prawicowców z większą lub mniejszą rotacją. Jest to tzw. Konfederacja, czyli koalicja skrajnie prawicowych, wręcz faszyzujących partii takich jak Nowa Nadzieja (Wolność, wcześniej KORWiN), Ruch Narodowy, Europa Christi i Konfederacja Korony Polskiej. Oczywiście są też ich "młodzieżówki". Są osoby związane z Młodzieżą Wszechpolską oraz kibole Lecha Poznań, szukający zadymy i możliwości promowania rasistowskich, homofobicznych bzdur.

    Ich inicjatywy i narracja są niebezpieczne. "Piątka Mentzena", czyli szefa Konfederacji z ramienia Nowej Nadziei, to: "Nie chcemy Żydów, gejów, aborcji, podatków i UE". W związku z powielaniem kremlowskiej narracji Konfederacja jest przez wiele osób nazywana "Konfederosją" lub pisana cyrylicą.

    Tym osobom nie chodzi o to, by cokolwiek zmienić na lepsze. Chcą wykluczania kobiet, uchodźców, osób innego wyznania, osób LGBT+. Chcą, byśmy zniknęły z przestrzeni publicznej. Zasłaniają się biało-czerwonymi flagami, niosąc odór nienawiści.

    Z przykrością musimy powiedzieć, że "liberalne" władze Poznania akceptują to, nie starają się nawet oponować, nie bronią nikogo przed nagonką we własnym mieście. Zostałyśmy z tym same.

    Szczucie na uchodźców na widoku punktu recepcyjnego, marsze wołyńskie "tajemniczo" od momentu, gdy Rosja napadła na Ukrainę, postulowanie ograniczania osobom z Ukrainy prawa do opieki zdrowotnej i kłamstwa, jakoby roznosiły choroby - to wszystko niebezpiecznie przypomina haniebną retorykę wobec Żydów.

    Nie możemy pozwolić, by ta historia się powtórzyła na którejkolwiek mniejszości. Nigdy więcej!

    0
  • Tu nie chodzi o pamięć. Część I

    Zacznijmy od najważniejszej rzeczy: Wołyń, podobnie jak wszelkie kwestie antyuchodźcze, są wyciągane przez skrajną prawicę, żeby szczuć i zniechęcać, a nie po to, by rzeczywiście upamiętniać czy tworzyć coś wartościowego.

    Wołyń się wydarzył. Nikt nie zamierza tego kwestionować. Nie możemy jednak pozwolić, by nie wyciągnięto lekcji z tragicznej historii, jak na dłoni widocznej już w polityce II RP - że zaczyna się od słów.

    Pikiety przeciw "ukrainizacji Polski" używały Wołynia jak psiego gwizdka. Wołyń jest odgrzewany za każdym razem, gdy mowa o pomocy osobom z Ukrainy.

    W 2022 roku, mimo trudnej wspólnej przeszłości, osoby z Polski i Ukrainy pokazały, że podziały można zasypywać, że można żyć obok siebie w zgodzie. Dziś jesteśmy współpracownikami, sąsiadkami, nasze dzieci uczą się razem, studiujemy razem na uczelniach, mijamy się w sklepach i na ulicach.

    Zresztą ministerstwa kultury Polski i Ukrainy podpisały memorandum o współpracy w obszarze pamięci narodowej. Największe kościoły obu krajów w tym roku wspólnie celebrować będą liturgię słowa "Przebaczenie i pojednanie". A jeśli skrajna prawica ma pretensje, że w Ukrainie może być kiepsko z obchodami 80. rocznicy Krwawej Niedzieli, to może niech mają pretensje do Federacji Rosyjskiej? Czy do mocodawców nie wypada?

    Pierwszy poznański marsz pamięci Wołynia odbył się dopiero w zeszłym roku, po agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. To nie tylko cyniczne wykorzystanie tematu, by uderzać w osoby w sytuacji uchodźczej, lecz także deptanie pamięci ofiar. Wiemy, jakie organizacje stoją za powołaniem tej inicjatywy i wiemy, jakie łączą ich "wartości". Nie wierzymy w dobre intencje organizatorów oraz ostrzegamy - pomimo pozorów to wydarzenie może stać się platformą do nagonki na osoby z Ukrainy.

    My natomiast jesteśmy chętne i gotowe na rozmowy i działania z diasporą ukraińską w Poznaniu. Czy to będą spotkania, czy wspólne pikiety, upamiętnienia, czy cokolwiek się może urodzić - pamiętajcie, że Poznań to także Wasz dom. Macie prawo czuć się tu bezpiecznie. Jesteśmy tu razem.

    1
  • Anatomia tłusamczenia #PrzestańcieNasZabijać

    >Zrobiłyśmy smutny fikołek. Byłyśmy buntem przeciwko torturowaniu osób z macicami, jesteśmy demem antypisowskim z gatunku kaczorwave.

    Ilekroć pojawimy się z własnymi postulatami i własnym głosem, zawsze musi znaleźć się tych kilku niezbędnych, niedocenianych doradców, którzy mówią nam, jak i o co mamy protestować.

    Gdzie byliście, o wielcy, kiedy siedziałyśmy w kilka osób podczas pierwszego mini-demo dla Doroty? Gdzie byliście, kiedy garstka osób tego samego dnia protestowała w Warszawie? Bo na pewno ani nie z nami, ani nie z nimi.

    Musiało minąć parę ładnych dni, podczas których to osoby z macicami robiły niestrudzenie hałas: kolejne fakty dotyczące torturowania Doroty, kolejne interwencje w placówkach, gdzie ciężarnym z bezwodziem odmawiano pomocy.

    To nie ***** *** spowodowało, że po prawie trzech latach Naczelna Izba Lekarska i Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników otworzyły gęby (choć lepiej, żeby milczeli niż wypluwali z siebie takie dziadostwo). To my - krzycząc "PRZESTAŃCIE NAS ZABIJAĆ!", to posłanka, która powtórzyła to dobitnie w socialach, a dziś w Sejmie.

    >Okazji do protestowania przeciwko PiSowi było przez ostatnie lata mnóstwo, ale okazuje się, że pierwsze siłę przebicia mają kobiety i queery. Czy to dlatego, że robimy największą robotę i hałas, a potem najłatwiej zabiera nam się przestrzeń? Nie wiem.

    I dopiero niedługo przed jutrzejszymi protestami i szeroko pojętą "drugą falą" dla Doroty pokazało się wyraźniej OSK, od razu wciskając tam anty-PiS. Wyraziłyśmy sprzeciw - zostałyśmy wpisane na listę protestów anty-PiS, choć wyraźnie deklarujemy, że sprzeciwiamy się każdej partii, która maczała paluchy w "kompromisach" i zakazach.

    No i się wylało. I zgadnijcie kto? Cis typiarze.

    >Czy jakiś liberalny lider chce jeszcze przejąć strajk? Szymon „nie godzę się na liberalizację” Hołownia, Władysław „wpiszmy kompromis do konstytucji” Kosiniak-Kamysz, Rafał „otwieranie debaty o aborcji zakończyłoby się jednak wyłącznie awanturą polityczną” Trzaskowski, Małgorzata „aborcji nikt nie chce, bo to jest rzecz niedobra” Kidawa-Błońska, kto jeszcze? Dajecie.

    Co chwila słyszymy o marszu 4 czerwca, który miał niby zgromadzić pół miliona, a nawet milion ludzi. Media w Poznaniu reklamują tuskowy wiec, choć to nie jest jakieś wielkie wydarzenie "całej opozycji", tylko zwyczajny wiec wyborczy PO i jej lidera. Tam można do woli sobie krzyczeć ***** *** i przynosić te żenujące anty-kaczor transparenty.

    >Nie czuję, żebyśmy były w miejscu, w którym walczymy o dostęp do aborcji. Dawno już tego nie ma. Postulat dostępnej aborcji jest nie do przyjęcia, przecież chcemy tylko wrócić do kompromisu. Aborcja „na życzenie”, po 12 tygodniu, darmowa? Popierdoliło nas chyba!

    Tusk mówi, że on nie wini lekarzy. Ależ do jasnej cholery, kto cię pytał o zdanie?! MY winimy.

    Tusk mówi, że trzeba bronić NASZYCH kobiet. Zawsze musimy być, k^rwa, czyjąś własnością, musimy do kogoś przynależeć, być przypisane do jakiegoś cis typa, bo inaczej nie istniejemy.

    I kolejni liderzy i politycy muszą nam tłumaczyć, łagodzić debatę, krzyczeć, że to wszystko PiS. A dlaczego zmarła Agata Lamczak, dlaczego Romuald Dębski dopuścił do okaleczenia Alicji Tysiąc? Wtedy rządziły SLD i AWS.

    TK Przyłębskiej to oczywiście farsa, ale to nie on zniszczył przesłankę socjalną, tylko TK Zolla, wielkiego piewcy demokracji, konstytucji i autorytet "zjednoczonej opozycji".

    I w końcu żaden z tych polityków, których szalikowcami dziś jesteście nie mówił o prawach reprodukcyjnych, bo wszyscy są zajęci graniem w dupę biskupa, na czele z kolejnymi lekarzami, którzy chcieli jeszcze bardziej restrykcyjnego prawa.

    Także przestańcie wreszcie mówić nam, co i jak mamy robić, jak i kiedy protestować i wciskać, że odsunięcie PiS od władzy to rozwiązanie. Nie, wasz tchórzliwy Tusk czy inny strachliwy liderzyk będą tak samo srali w gacie przed konserwami i klerem, a ofiarami znów będziemy my.

    Bo to, co robicie, to zwyczajna przemoc. Ach, to nie lotnisko, nie musicie ogłaszać swojego odlotu urażeni, że jakaś p3d4łk4 albo głupia baba powiedziała, że nie chce z demo dla zmarłej kobiety robić ***** ***.

    Sojusznictwo to wsparcie, dawanie przestrzeni, bezwarunkowa solidarność. A to, co odwalacie, to zwyczajna samcza bucerka.

    [ cytowane fragmenty pochodzą z artykułu Zorzy Madej: http://codziennikfeministyczny.pl/lania-hasla-aborcji-siostrzenstwie-totalnie-przepadaja-na-rzecz-kaczor-rucha-kota-haha-przeklinam-na-ulicy-ale-fajnie/ ]

    0
  • "Obwarzanek" dla nekromanty neofaszyzmu, czyli jak "opozycja" depcze po wartościach demokratycznych

    Stało się. Roman Giertych - tym nieco starszym z nas znany jeszcze jako wskrzesiciel Młodzieży Wszechpolskiej i lider Ligi Polskich Rodzin, tym nieco młodszym kojarzący się ze skakaniem wraz z KOD-em i naprawdę żałosnymi wzięciami na Twitterze - będzie kandydował z tak zwanego "obwarzanka poznańskiego" do Senatu.

    ŻADNA z partii opozycyjnych będąca przy stole tzw. "paktu senackiego" nie zgłaszała sprzeciwu co do jego kandydatury. Tym samym, wbrew obietnicom Tuska, kreowanego na lidera opozycji, Jadwiga Rotnicka będzie musiała pożegnać się z Senatem.

    Tyle właśnie warta jest dzisiejsza "opozycja", tyle warte są obietnice i słowa Tuska. Queerfob wskakuje na miejsce senatorki, która miała odwagę mówić, że tęcza nie obraża. Zamiana doświadczonej hydrolożki - co ma niebagatelne znaczenie w kontekście sytuacji hydrologicznej w kraju - na (delikatnie mówiąc) kontrowersyjnego adwokata to nie tylko spadek jakościowy, lecz także policzek wymierzony ludziom z Poznania i okolic.

    "Opozycja" uznała, że nie wystawi kontrkandydata Giertychowi, czyli de facto legitymizuje jego start w ramach "paktu". Tym samym akceptuje utratę tak naprawdę pewnego mandatu, bo od czasu powołania OW 90 PiS nie miał tam szans.

    Pokazuje to też nadchodzącą jakość rządzenia (o ile opozycja wygra) "zjednoczonej opozycji" - obietnice, umowy będą nieważne, jeśli w grę wejdzie kolesiowski interes.

    Co możemy powiedzieć wkurzonym, rozczarowanym osobom z "obwarzanka" i nie tylko? Oczywiście, że powinnyśmy i będziemy protestować przeciwko neofaszystowskiemu nekromancie. A jeśli taki stan rzeczy ostatecznie zostanie przyklepany - namawiamy do oddania głosu nieważnego w wyborach do Senatu lub wzięcia zaświadczenia o prawie do głosowania i pojechania tam, gdzie głos nie pójdzie na skrajnie prawicowego dupka.

    Stay tuned!

    0
  • Nasze życie, nie błahostka!

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/326932

    > "Nasze życie, nie błahostka!" oraz "Przestańcie nas zabijać!" - to hasła skandowane 22 maja 2023 roku po ogłoszeniu wyroku ws. pogromobusa, który został zatrzymany i unieszkodliwiony przez osoby queerowe. Dwa dni wcześniej, po olsztyńskim Marszu Równości, jedna z uczestniczek została postrzelona w głowę z wiatrówki. Na szczęście żyje. > > To na przestrzeni raptem trzech dni. Okazuje się, że można strzelać do nas jak do kaczek, można publicznie nas lżyć i znieważać, zrównując z pedofilami, nazywać dewiantami, namawiać do przemocy wobec nas - wg SSR Aleksandry Smyk to uprawniony "pogląd", a hasła poniżające nas to "dekoracja". > > Była próba detonacji bomby na Marszu Równości w Lublinie. Były ataki - gołymi pięściami czy nożami - na osoby queerowe trzymające się za ręce. Było bicie nas tuż po modłach w Białymstoku. Pobita queerowa para w Warszawie i odmowa przyjęcia zgłoszenia przez p*licję. > > Musimy to powiedzieć głośno - próbowali i próbują nas ZABIJAĆ. > > To, co czujecie teraz - strach, lęk o bliskich, gniew, bezsilność, poczucie niesprawiedliwości, opuszczenia, beznadziei - nie jest niczym złym. Mierzymy się z regularnym łamaniem naszych praw, z łamaniem naszych żyć. > > Nasze życia zostały nazwane w sądzie "błahostką". Tyle znaczymy dla "wolnych sądów", dla liberalnej demokracji w kapitalizmie. > > Kiedy jednak pogromobusy znów wyjadą na ulice, kiedy znów rozkręci się publiczna kampania nienawiści wobec osób queerowych - nie dajmy się liberalnej narracji, że trzeba grzecznie, przez urzędy, sądy, przez jednego czy drugiego rzecznika, przez partię, młodzieżówkę czy wybory raz na kilkalat. > > Wyjdźmy razem. Załóżmy chusty, kominiarki, weźmy nasze flagi, gardła, serca. Jeśli prawo przyzwala na pogromowe działania wobec jakiejkolwiek mniejszości, to nie jest to prawo godne poważania. Jest to prawo złe, nieludzkie. A gdy niesprawiedliwość staje się prawem, opór jest naszym obowiązkiem! > > CHCEMY ŻYĆ! TERAZ, NIE ZA X LAT PO WYBORACH!

    0
  • Martwy kodeks

    Przeforsowanie w przepisach czegokolwiek, co ukróciłoby krucjatowe zapędy skrajnej prawicy z różańcami w rękach, graniczy z cudem. Najpierw musi zebrać się odpowiednio silny i zdeterminowany komitet, zebrać podpisy, ogarnąć opinię prawną dla projektu uchwały, potem rada miasta nie może stchórzyć i musi to przegłosować, a na sam koniec jest służalczy, rządowy wojewoda oraz sądy administracyjne, które regulacje dotyczące zakazu prezentowania drastycznych treści odrzucają ze względu na... wykroczenie poza kompetencje samorządu i "dublowanie" prawa.

    Wojewodowie i sądy wskazują artykuły 51 oraz 141 Kodeksu wykroczeń. Za ich egzekwowanie odpowiedzialna jest p_licja.

    Widzicie problem?

    Trudno jest mówić o tym, że "krajowe prawo jest wystarczające", kiedy jego respektowaniem zajmować się ma kolejna polityczna maszynka, zbrojne i brutalne ramię władzy. Sam Poznań był świadkiem niejednego zajścia, gdzie p_licja chroniła zygociarzy nękających pacjentki i mieszkańców czy przypadkowych ludzi, a represjonowała osoby przeciwko temu protestujące.

    Osoby brutalnie poszarpane i wywleczone do radiowozu na terenie GPSK. Sprawa Anny Bąk, która finalnie zmiażdżyła przed sądem p_licję, wraz ze swym pełnomocnikiem. Anna także była szarpana, została zatrzymana, rzecznik prasowy poznańskiej p_licji oczerniał ją publicznie i narażał na lincz. Osoby, które miały założoną sprawę wykroczeniową za trzymanie tęczowej flagi z czerwonym piorunem w pobliży zygoto-pikety. Zaciągnięcie do radiowozu osoby z ekipy Jedzenia Zamiast Bomb. Uderzenie w twarz protestującej, używanie gazu pieprzowego, kajdanek, nękanie sprawami w sądach.

    To tylko szybki przegląd incydentów, o których wiemy. Dla porównania: ŻADNA ze spraw wytaczanych zygociarzom nie zakończyła się choćby skazaniem z art. 51 czy 141 KW! P_licja czynnie utrudniała składanie zawiadomień, nie legitymowała fanów krwawych bannerów, uniemożliwiając skarżącym skuteczne ściganie. Pod rękę szedł CZK, ignorując prośby i apele ludzi zmęczonych ciągłymi hucpami pod oknami szpitala i mieszkań.

    Mamy więc do czynienia z sytuacją bez precedensu - istniejące w teorii przepisy nie są stosowane, gdyż jest to nie na rękę władzy, więc i służbom pod ich butem. Szanse na doprowadzenie sprawy zgorszenia czy zakłócenia porządku publicznego są w zasadzie znikome, bo wszystko może się zakończyć umorzeniem śledztwa już w komendzie.

    Nie możemy czekać do wyborów jednych czy drugich, aż wygra partia taka, śmaka czy owaka i może łaskawie coś zmieni. To, co tak łatwo nie ulegnie zmianie, to mentalność p_licji. Nie ulegną tak łatwo zmianie gorszące zachowania płodziarzy. A silny stres wywołany takim krwawym "różańcem" pod szpitalem może kosztować zdrowie lub życie.

    Dlatego właśnie jednym z rozwiązań jest poszerzenie grona instytucji, które będą mogły legalnie działać w ochronie spokoju ludzi w Poznaniu. Zaangażowanie miasta i jego służb w obronie pacjentek czy mieszkańców oraz przypadkowych osób narażonych na krwawe widoczki może przynieść jedynie korzyści zarówno dla dobrostanu psychicznego ludzi (w tym dzieci!), jak i dla debaty publicznej.

    Jeśli ludzie są terroryzowani krwawymi bannerami, różańcami, bezbronni wobec tego, bo władza zawsze weźmie stronę wannabe krzyżowców, jeśli głosy przeciwne spotykają się z nękaniem, ze SLAPP-ami po polsku, to nie możemy mówić o jakichkolwiek demokratycznych mechanizmach czy mieszczących się w ramach obecnej sytuacji prawnej praw do egzekwowania istniejących przepisów.

    0
  • DOŚĆ! Koniec z terroryzowaniem pacjentek!

    Wiara w ludzi bywa czasami zawodna. Myślałyśmy, że zygociarze odpuścili sobie wreszcie nękanie pacjentek Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego na Polnej w Poznaniu. Od wielu miesięcy był spokój. I co?

    No i właśnie to, że w tę sobotę płodziarze znów przyleźli pod szpital, by nękać pacjentki, personel oraz osoby mieszkające w pobliżu głównej bramy.

    Nie wystarczył drastyczny zakaz aborcji z przyczyn embriopatologicznych. Nie wystarczyło to, że tzw. efekt mrożący (czyt. tchórzostwo lekarzy) doprowadził do śmierci chociażby Izabeli z Pszczyny czy Agnieszki z Częstochowy. W roku 2022 w GPSK uratowano zdrowie i życie siedmiu kobiet, więc znów trzeba robić cyrk z trumienką.

    To cyniczne wykorzystywanie tematu aborcji nie ma nic wspólnego z modlitwą ani "zadośćuczynieniem". Organizatorzy tej akcji czerpać muszą niezdrową satysfakcję z nękania ludzi drastycznymi obrazami oraz wyzywania od "masonów" czy "morderczyń".

    Obecny dyrektor GPSK został wzięty z zaskoczenia - poprzedni nie wykazał inicjatywy, by chronić pacjentki. Przez miesiące także władze Poznania ignorowały problem w imię "wolności słowa".

    Tymczasem przykłady płynące z Europy pokazują, że nie tylko się da, ale także trzeba walczyć z nękaniem pacjentek. 3 lutego 2022 hiszpański Kongres Deputowanych przegłosował prawo, które penalizuje nękanie pacjentek oraz personelu. Tamtejszy Rzecznik Praw Obywatelskich uznał, że niezbędną jest gwarancja bezpiecznej przestrzeni w pobliżu klinik i szpitali. [https://oko.press/do-wiezienia-za-modlitwe]

    To, co dzieje się pod GPSK, należy traktować jako zagrożenie dla zdrowia i życia osób w ciąży. Tak opisuję sprawę jedna z hospitalizowanych tam osób: "W tym szpitalu prowadziłom zagrożoną ciążę. Krwotok mógł zabić i mnie, i Jasia. Podstawowe zalecenie: unikać stresu". [https://twitter.com/AnnaTessG/status/1647302866850267136]

    Dlatego też, skoro miasto, wszelkie organy i służby w tym kraju mają w poważaniu dobro osób hospitalizowanych i spokój personelu, wracamy do akcji i obiecujemy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by osoby w GPSK przestały być nękane, a Poznań zyskał spokój od krwawych obrazków.

    Dla mediów: nie, to nie są "dwie strony tego samego medalu". Nie ma "zwolenników i przeciwników aborcji". Są ludzie za prawami człowieka oraz religijni fundamentaliści roszczący sobie prawo do cudzych ciał i sumień. Nie ma żadnego symetryzmu.

    Stay tuned!

    0
  • Tylko nie anonimowa ankieta!

    Z cyklu o tym, jak nie czytać wykresów i nie wykorzystywać tytułu profesora oraz opinii sojusznika osób trans.

    Wojciech Dragan popełnił u siebie post krytykujący Niebinarny Spis Powszechny organizowany przez Słownik Neutratywów Języka Polskiego.

    !

    !

    !

    W ramach wolności słowa osoba z kolektywu, która wdała się w dyskusję, została zbanowana "za chamstwo". Dragan zaliczył instant trans FAFO i przez kilka komentarzy najpierw ustawił możliwość komentowania posta tylko dla osób obserwujących powyżej 24h, a potem zmienił tryb na "dla znajomych".

    Widocznie tym zdradzieckim ciosem okazało się wypomnienie, że z tego wykresu nijak odczytać rzeczone dwu- i dziesięciolatki (bo wtedy oś 20-70 traci sens, ale kogo interesowałby ten szczegół?) oraz to, że ANONIMOWA ANKIETA NIE WYMAGA PODANIA DANYCH ANI ZGODY RODZICA.

    Kiedy jest się sojusznikiem osób trans, wypadałoby posiadać minimum pokory i wrażliwości w temacie. Nie jest tajemnicą, że młode osoby trans, w wieku 13-18 lat są szczególnie narażone na przemoc, zwłaszcza ze strony rodziców i opiekunów prawnych. Wykluczanie ich z badania z powodu "etyki" czy wymaganie zgody rodzica na anonimowe podanie swoich zaimków w internecie (?!) to de facto dążenie do wymazania istnienia i podmiotowości tych osób. I to jest nieetyczne.

    Dragan wysnuwa także zarzut, że to nie jest odpowiednio naukowe, pod auspicjami uczelni czy innej naukowej instytucji... No to wklejamy skład Rady Języka Neutralnego.

    !

    A przytyki dot. słowa "kolektyw" czy inne niemerytoryczne uszczypliwostki zwyczajnie nie licują z powagą profesury, na którą Dragan się powołuje z pozycji autorytetu.

    Jaki z tego morał? Chyba taki, że Kodeks rodzinny i opiekuńczy to nie ubezwłasnowolnienie dziecka, społeczność ma prawo do "policzenia się", a cis sojusznikowi przystoi pokora. I niebanowanie ludzi, którzy ledwo wyrażą krytykę jego postaw.

    0
  • Jowita zostaje!

    Przede wszystkim jutro widzimy się o 17:00 na demo "Jowita nie jest na sprzedaż! - spotkanie z rektorką Bogumiłą Kaniewską pod Jowitą"!

    Przypadek Domu Studenckiego "Jowita" jest bardzo wyraźnym i bolesnym odbiciem tego, co stało się z uczelniami publicznymi oraz jak postrzegane są osoby młode przed decydentki i decydentów.

    Niezależność uczelni w praktyce zaczęła oznaczać totalną samowolkę poza kontrolą społeczności uczelnianej. Zdecydowanie za często władze uczelni polskich nie poczuwają się do odpowiedzialności za warunki lokalowe osób studiujących i wynikające z tego wykluczenia najbiedniejszych, ale za to mają czas i energię na anulowanie wykładu zwolnionej nagle zastępczyni RPO czy na łamanie godności studiujących osób transpłciowych.

    Dobrze jest, gdy istnieje samorząd, który może jakoś zareagować. W praktyce jednak kompetencje rad samorządów uczelnianych bywają mocno ograniczone, nie mówiąc o tym, że są i uczelnie, na których sprawiedliwe, jawne i uczciwe wybory potrafiły nie odbywać się przez parę lat.

    Płytko pojmowana demokratyzacja przestrzeni publicznej, robiona przez pryzmat neoliberalnych dogmatów, odbija się boleśnie na wielu dziedzinach życia, w tym na nauce oraz na osobach studiujących właśnie.

    UAM od lat wiedział, że stan Jowity się pogarsza, jednak nie zrobił w zasadzie nic, by temu zapobiec. Wygodny wybieg pt. "niepewna sytuacja prawna działki", przeczekanie paru lat, potem ogłoszenie, że likwidujemy akademik, budujemy nowy na Morasku, a dla kogo nie starczy miejsca lub nie będzie go stać - trudno.

    Młode osoby są postrzegane w tym państwie jako maszynki do niewdzięcznej, źle opłacanej pracy, nie tylko dorywczej, do niskopłatnych lub bezpłatnych staży. Jednocześnie nie gwarantuje się im niczego. Miejsce w akademiku to szczęśliwy traf na loterii, a reszta jest spychana na "wolny rynek", gdzie ceny lokali użytkowych poniżej 25 metrów kwadratowych biją rekordy absurdu.

    Siłą rzeczy powoduje to wypchnięcie z możliwości studiowania osoby niezamożne, a te w niewiele lepszej sytuacji zmusza do zastanowienia się, co dalej - czy zwyczajnie stać je na dalszą edukację. Czy starczy czasu i sił? Nie każdemu pomaga rodzina, nie każda osoba załapie się na stypendium socjalne.

    Jowita jest nie tylko jednym z tańszych akademików, lecz przede wszystkim była i jest domem setek osób. I powinna być nim dalej, wyremontowana, w przystępnej cenie. A miejsc w akademikach powinno być zwyczajnie więcej, także w centrum miasta.

    Budującym jest to, że społeczność studencka wzięła sprawy we własne ręce. Denerwuje marudzenie, że "PiS może mieć powód do ataku" - to nie o wasze wybory tu chodzi, tylko o dach nad głową ludzi oraz możliwość edukacji bez paraliżującego lęku o lokum.

    Cieszy także szerokie poparcie społeczne dla sprawy Jowity. Mamy nadzieję, że uda się przekonać władze UAM, że sprzedaż Jowity nie jest rozwiązaniem, a spychologia ludzi na "wolny rynek" jest złe na wielu poziomach.

    Jesteśmy całym sercem i jutro gardłami z Jowitą! ✊

    0
  • Rzułty pszypau :-DDDDD

    W reakcji na dokument Marcina Gutowskiego oraz książkę Ekke Overbeeka dotyczące krycia pedofilii w Kościele rzymskokatolickim, w tym przez Karola Wojtyłę, w kraju odbył się żenujący spektakl w obronie czci obrońcy pedofili. Sejm przyjął specjalną uchwałę, a w całej Polsce miały przejść tak zwane "Marsze Papieskie".

    Nic więc dziwnego, że taki marsz odbyć się miał także w Poznaniu. W końcu Wojtyła i tutaj zawitał, czego pamiątką jest zarówno nazwa Łęgów Dębińskich (której nie udało się zmienić m. in. przez burdy organizowane przez narodowców), jak i tzw. "krzyż papieski".

    Śledzenie historii poznańskiego marszu Wojtyły jest równie dobre jak serial. Plany zmieniały się dynamicznie, bo z przemarszu od Placu Mickiewicza na Łęgi zrobiła się jakaś procesja dookoła katedry, a stanęło na godzinnej "modlitwie" (czy można się modlić za obrońcę pedofilów i pluć ofiarom w twarze?) pod "krzyżem papieskim". Dość dynamicznie i bez rozmachu, nie?

    Co się okazało - bogoojczyźniana hucpa dookoła obrońcy pedofili na tyle wkurwiła ludzi z Poznania, że ktoś pozgłaszał zgromadzenia na 2 kwietnia w strategicznych miejscach. Tak, również pod "krzyżem papieskim".

    Dlaczego w ogóle o tym piszemy?

    Bo to metody, które przez lata stosowane były przeciwko Manifom czy Marszom Równości. Dość wspomnieć poznańską Manifę w 2019 roku pod hasłem "Ani pana, ani plebana", która odbyła się stacjonarnie, bo środowiska prawicowe zgłosiło 87 (OSIEMDZIESIĄT SIEDEM) zgromadzeń-atrap, byleby zablokować doroczny przemarsz. Środowiska skrajnie prawicowe zakłócały też spokój pacjentkom GPSK na Polnej, wydawki Jedzenia Zamiast Bomb i regularnie robią kontry do Marszów Równości, stojąc strachliwie za kordonami pałarzy. Wygląda więc na to, że ludzie zaczynają odpowiadać gnojkom pięknym za nadobne.

    Tylko że lewaki, jak się im rzuca kłody pod nogi, to budują z nich coś dobrego. A prawaki lecą się spłakać faszolkowi udającemu dziennikarza.

    Także mając tu niemałe schadenfreude liczymy, że w całej Polsce wyskoki w obronie pedofili, zbrodniarzy wyklętych czy ku czci brunatnych idei będą spotykać się z oporem, a ich kult z hukiem upadnie, pozostawiając po sobie jedynie wstyd.

    0
  • Nic o nas bez nas!

    To już ten czas w roku, gdy wszelakie pseudosojusznictwo, politykierstwo i pospolite libkostwo wychyla się ze swych nor w poszukiwaniu darmowych punktów wyborczych.

    Jak co wybory myślą, że wystarczy queerom rzucić jakiś ochłap, obietnicę, że być może w tej kadencji nie spuścimy waszych praw w kiblu, nie dopuścimy do kolejnych samobójstw, samookaleczeń, łaskawie pozwolimy wam godnie żyć. Ale potem - jak to się mogło stać? - przychodzą Ważniejsze Sprawy [trademark] oraz Nie-W-Tej-Kadencji sp. z.o.o. i jesteśmy spuszczane na drzewo.

    To, o czym mówimy, we własnym imieniu, nierzadko jest ignorowane. Ewentualnie łaskawie wrzuca się nasze słowa o naszych problemach i postulatach, ale koniecznie okraszone komentarzem Ważnej Persony. Dopiero wtedy nasze zdanie ma prawo zaistnieć w przestrzeni publicznej. Odpowiednio zmoderowane i zaakceptowane przez kolegia redakcyjne oraz grono polityków czy tzw. "sojuszniczek", które przecież chcą dobrze, ALE. Ludzie nie są gotowi, nie zrozumieją, trzeba odsunąć pewną partię od władzy...

    No ale co by nie było, nagle nasze problemy są arcyważne i arcyciekawe. Gotowi sypać obietnicami, robić sobie focie na paradach (a potem spierdalać gdzie pieprz i wanilia rośnie, gdy ludzie walczą z pogromobusami), ale w międzyczasie ze swoją armią wiecznie ugrzeczniający, że za ostro, że tak protestować nie wolno, że to "niecywilizowane" (antropologia się w kieszeni otwiera), że nie wolno przeklinać i brzydko krzyczeć, bo przez nas pewna partia wygra wybory.

    Nasz krzyk ma wiele wymiarów. To krzyk rozpaczy, gdy giną kolejne nasze przyjaciółki i przyjaciele, osoby koleżeńskie, nasze queerowe rodzeństwo. Rozdziera nas gorycz i wściekłość po zamordowaniu naszej siostry, Brianny Ghey, wymazywanej przez media przez swą transpłciowość. Krzyczymy z bezsilności, w akcie solidarności, kiedy osoby, które "łamią prawo" (które nie chroni nas, tylko naszych oprawców), są sądzone. Krzyczymy wreszcie z wkurwu, bo mamy dość. Mamy dość bycia jebanym tokenem od święta, zwłaszcza "święta demokracji", do którego można się odwołać, rzucić kolejną gównoobietnicę, cyknąć sobie z nami fotkę i udawać wielce sojuszników.

    A co się dzieje, kiedy otworzymy usta i zaczniemy protestować? Poza tym, że oczywiście "dla naszego dobra" odzywają się ludzie wyrywający nam platformę i tłumaczący, jak mamy protestować i na kogo głosować?

    Tokenizacja. Cholernie podstępne zjawisko. Coś, co zrobił rednacz cisgej pe el (z jakiegoś powodu nadal dostępne pod domeną queer pe el), kiedy społeczność trans zbuntowała się przeciwko publikacji na portalu "queerowym" wywiadu z transfobką. Oliwa "wystawił" Lalkę Podobińską i Annę Grodzką - dwie ważne dla transowej społeczności osoby. Próbował przeciwstawić "stare wyjadaczki" tym rozwrzeszczanym queerom. Nasza społeczność jest jednak sprytniejsza i uznała, że szacunek do Lalki i Anny nie sprawia, że zgadzamy się we wszystkim, mamy tu odmienne zdanie, a rednacz Oliwa to konserwatywny dupek, który banuje transów za pisanie o zdaniu społeczności trans.

    W przestrzeni publicznej możemy obserwować takie zjawisko częściej. A to jakaś organizacja niby tęczowa, co to otwarcie wspiera konserwatywną partię albo się jej podlizuje, a to partie wykorzystujące gorące serca działających osób i próbujące przekuć je w tokeny. Patrzcie, ten gej, ta lesbijka, ta osoba trans nas popierają! Widzisz? To my jesteśmy ci dobrzy!

    A potem musimy organizować na marszach równości bloki antykapitalistyczne, apartyjne i bezmłodzieżówkowe, próbując w "swoje święto" wyrwać i odzyskać choć trochę platformy dla nas, dla naszych postulatów, dla naszych uczuć, bo na te nie ma miejsca, w przeciwieństwie do platform i flag korporacji, partii czy limuzyny prawicowej polityczki.

    Kiedy widzicie, że coś jest "o was" lub "dla was", nie bójcie się pytać i drapać za szczegółami. Czy wydarzenie queerowe robią queery? Czy o osobach trans będą mówić osoby trans? Czy to naprawdę wydarzenie dla nas, czy akcja dla mediów, partii czy jakiejś liberalnej organizacji? I nie, nie jest to "rozwalanie społeczności" ani "niszczenie inicjatyw". Nic o nas bez nas.

    To my tworzymy tę społeczność. To my nawzajem pomagamy sobie, zrzucamy się na operacje, hormony, na czynsze, na żyćko, na kebsa czy kawkę, bo ludzie mają swoje potrzeby, ale też i prawo do przyjemności. To my wyciągamy do siebie ręce, przytulając się i paląc świece naszym zmarłym bliskim, to my stajemy za sobą, kwitniemy w kotłach, świerkniemy pod sądami w naszych sprawach. Nie zasługujemy na to, by być kolejnym punktem "do odhaczenia", "dla świętego spokoju", by być kolejnym punktem pustych obietnic, byle komuś wpadł głos więcej.

    Zasługujemy na godne, bezpieczne życie. Wolne od kapitalizmu oraz od kapitalizacji naszych postulatów przez różne partie i organizacje. Pisane przez nas, przeżywane tak, jak czujemy i tego chcemy. Zasługujemy, by mówić same o swoich potrzebach, problemach i postulatach - bez pośredników, bez komentarza Ważnej Persony obok, bez bycia spychanymi jako "idpol" czy "temat zastępczy".

    NIC O NAS BEZ NAS! 🏳️‍⚧️🏳️‍🌈🏴

    0
  • Ciszej nad tym płodem! [WLKP]

    Nie dowierzamy w to, co się odwala ws. płodu w ściekach.

    Historia zaczyna się tak: pracownicy oczyszczalni znajdują płód i... powiadamiają organy ścigania. Zaczyna się namierzanie, skąd płód spuszczono, badania genetyczne, żeby ustalić płeć płodu. Po co?

    Oficjalna wersja: żeby sprawdzić, czy nikt nie zmusił (w domyśle) kobiety do przerwania ciąży. Paradne! W kraju, w którym nawet z ochłapów legalnych przesłanek nie można przerwać ciąży, a czternastolatka po w ciąży jest odsyłana z kwitkiem w całym województwie, bo klaunom w fartuchach "zabrania" jakaś "klauzula sumienia"!

    Osoby w ciążach roniły, ronią i będą ronić. Naturalnie, bez wiedzy o tym, że są w ciąży (i tak się zdarza!) lub robiąc sobie CAŁKOWICIE LEGALNE ABORCJE w domu. Angażowanie w każdy jeden płód organów ścigania to piętnowanie naszej płodności i tego, co się dookoła niej dzieje, wszystko w imię rzekomej troski, czy ktoś komuś nie kazał poronić.

    W ogóle bezczelne jest to w świetle faktu, że jeśli osoba poroni i będzie chciała pochować płód, uzyskać zasiłek pogrzebowy i urlop, to za badania genetyczne musi zapłacić z własnej kieszeni. Nagle nie ma mediów, nie ma durnych organów jeszcze durniejszego państwa.

    Rządowe i prawackie szczekaczki bez oczekiwań, ale serio, ePoznań/WTK? Co kilka godzin aktualizacja: TO BYŁ CHŁOPIEC! A NIE, TO BYŁA JEDNAK DZIEWCZYNKA! MAKABRYCZNE ODKRYCIE! UDAŁO SIĘ WYTYPOWAĆ KOBIETĘ!

    I z całej tej jebanej nagonki kobieta sama się zgłosiła na komendę. I PO CO TO WSZYSTKO? Żeby dodatkowo ją traumatyzować? Żeby zgłosiła się sama w lęku, że uzbrojeni pałarze mogą jej wbić na chatę, bo śmiała spuścić płód w kiblu, a to wszystko "w trosce o to, czy ktoś jej nie zmusił do przerwania ciąży"?

    Brawo, lolne media. Jesteście dnem. Gonicie za sensacją, podsycając lęk w osobach mogących zajść w ciąże. Każdy cholerny płód teraz będzie tematem artykułów? W IMIĘ CZEGO?!

    To nie jest troska, jeśli się angażuje cały aparat represyjny do ustalenia, jakiej płci jest płód i skąd spłynął. To nie jest troska, jeśli media podsycają moralną panikę.

    Dodatkowo panika nakręcona przez media sprawiła, że na kobietę spłynęły groźby i życzenia samych krzywd, w tym długoletniego więzienia. Za to, że poroniła.

    PRZERWANIE WŁASNEJ CIĄŻY JEST LEGALNE! POTRZEBUJESZ ABORCJI? 22 29 22 597 - ABORCJA BEZ GRANIC

    TWOJE PRAWA W SZPITALU SĄ ŁAMANE? JESTEŚ W CIĄŻY I CZUJESZ, ŻE TWOJE ŻYCIE I ZDROWIE SĄ ZAGROŻONE? 501 694 202 - FEDERA

    0
  • Demokracja? Prawa człowieka? Komu to potrzebne? [na przykładzie Hanny Machińskiej]

    Na samym wstępie sygnalizujemy, że odwołany przez rektora UW wykład Hanny Machińskiej finalnie został przywrócony i się odbył. Wszystko to jednak śmierdzi na kilometr kolesiostwem, urażonym smalczym ego i pogardą dla pracy Hanny Machińskiej.

    ---

    Końcówka ubiegłego, niemiłościwie nam dwanaście miesięcy trwającego 2022 roku i początek tego roku upływają pod znakiem pogardy dla praw człowieka w Polsce. I nie byłoby to niestety nic dziwnego, gdyby nie fakt, że antyprawnoczłowiecze zmiany zaszły... w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.

    W grudniu gruchnęła wieść, że Hanna Machińska, zastępczyni RPO jeszcze od czasów Bodnara, niestrudzenie pomagająca uchodźcom, represjonowanym i dręczonym przez władze i służby, z końcem 2022 roku traci stanowisko. Na jej miejsce wskoczył zaś kolega Wiącka z UW, zajmujący się... prawem wyznaniowym.

    ---

    Na antenie TOK FM Hanna Machińska opowiedziała o tym, jak została zwolniona z BRPO. Była w trakcie szkolenia prowadzonego przez Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE. Musiała je opuścić z powodu "pilnego wezwania". Na miejscu Wiącek najpierw jej nasłodził, a potem pokazał informację o jej zwolnienie.

    "To odbyło się nagle, bez podania przyczyn. Jeżeli chodzi o czas i formę, kompletnie nie jestem w stanie tego zrozumieć. Rozstanie się, z każdym pracownikiem, wymaga zupełnie innego nastawienia" - tak sprawę skomentowała Machińska.

    Kolejnym niepokojącym sygnałem był fakt, że jednym w powodów dymisji ma być przeprofilowanie działalności BRPO na... naukowo-badawcze!

    W skrócie: BRPO i Wiącek na jego czele wolą post factum reagować na łamanie praw człowieka, "badać", wydawać mdłe komunikaty, a ludzie niech sobie radzą sami. Ważniejszy jest kumpel od prawa wyznaniowego.

    ---

    Nie pomogły prośby, apele, petycje. Ponad wszelkimi podziałami ramię w ramię stanęły różne organizacje, w tym nasza. Wiącek nie dość, że nie zgodził się przy kamerach porozmawiać z obywatelami (!), to na dodatek całkowicie olał wolę i prośby ludzi, których ma reprezentować.

    A wiecie, dlaczego? Bo może. Wiącek może się zasłonić "demokracją", "niezależnością" czy innym wyświechtanym pustosłowiem, a ludzie to prędzej czy później zaakceptują. Żaba się ugotowała.

    ---

    Podczas kiedy okazuje się, że peak libkowych krzyków to książka z podziękowaniami dla Hanny Machińskiej (sam gest dobry, ale wkurza brak dalszego nacisku i protestów), kolejny koleś z UW postanowił publicznie narobić na byłą zastępczynię RPO, nagle odwołując jej wykład. Oczywiście "z przyczyn technicznych".

    Alojzy Nowak, rektor UW, to jawnie pupilek partii rządzącej. Pisana jest pod niego ustawa, żeby mógł kolejną kadencję kandydować na stanowisko rektora, a co do spółek, o ludzie! Nowak jest m. in. w radach nadzorczych Jastrzębskiej Spółki Węglowej i Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin, członkiem prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju, rozdziela nagrody w konkursach organizowanych przez Narodowy Bank Polski.

    Sama Hanna Machińska o odwołaniu swojego wykładu dowiedziała się... od znajomych! Rektor UW nie raczył jej poinformować za pośrednictwem uczelnianych organów.

    A wiecie, dlaczego tak się stało? Bo taki Alojzy Nowak z kolei schowa się za pustosłowiem "niezależności uczelni" czy "apolityczności". Żaba się ugotowała, ludzie chwilę się podenerwują i to zaakceptują.

    ---

    Nie od dziś ani nie od wczoraj wiadomo, że Hanna Machińska "zalazła za skórę" bezkompromisową obroną praw człowieka, w tym na granicy polsko-białoruskiej - to temat, który nawet opozycja podobnoż prawnoczłowiecza porzuciła lub traktuje pobieżnie, żeby nie oberwać za "propagandę Kremla".

    W swych działaniach "Machina" - bo tak zwą ją osoby, z którymi działa na rzecz poszanowania praw człowieka - jako zastępczyni RPO była samodzielna, bezkompromisowa, nieugięta. I stała się solą w oku kolesi, którzy chcieliby brać pieniążki, rozkładać rączki i chować się przed wkurzonymi ludźmi za kordonami pałarzy.

    ---

    I takie Nowaki i Wiącki będą nam układały kraj, jeśli będziemy im na to pozwalać i nabierać się na pustosłowia o "demokracji", "praworządności", "niezależności" i tym podobnych, które bez realnych działań są tylko hasłami do krycia dupy i nic więcej.

    Bagiety obstawiające BRPO są ponurym obrazkiem "rzecznika" odgradzającego się od ludzi. Jeśli nie zaczniemy się same organizować, po prostu nas przemielą. Jeśli damy się zawsze odpędzać do kolejnych i kolejnych wyborów, bo "może nasi wygrają i coś się zmieni", to będziemy ugotowani na twardo.

    Ludzie zamarzający na granicy, schorowani ludzie i rodziny z dziećmi wyrzucane z mieszkań, coraz większa liczba osób, których nie stać na ciepłe posiłki, pracownice wyrzucane za działalność związkową, osoby queerowe będące ofiarami nagonki, pozbawione praw do ochrony przed nienawiścią chociażby - nie będą czekać grzecznie do wyborów, aż łaskawie "coś się zmieni".

    ---

    Jedyne, czego się boi władza, ta, poprzednie czy każda następna, to wkurzeni ludzie. Po to programy szpiegujące, dozbrajanie bagierciarni, porąbana ilość pałarzy na jedną osobę protestującą i pokazowe kordony - by nas zastraszać. A jeśli nie damy się zastraszyć, to oni zaczną się bać.

    Możesz powiedzieć: ale to niedemokratycznie, władza nie powinna czuć zagrożenia, od tego są wybory... Nasze rodzeństwo [w+ wstaw nazwę bóstwa/boga lub ich brak], czy demokratyczne, praworządne jest to, że ludzie są torturowani na granicy, pozbawiani praw, drżą z każdym miesiącem o przeżycie?

    Nie dajmy się szantażować pustosłowiem. A kiedy będą protestować związki zawodowe, pracownice, opiekunowie, wyzyskiwani, oszukiwane - bądźmy. Czy to urzędniczki, czy to kierowcy i motorniczowie, czy to portierki, kasjerzy, pielęgniarze, nauczycielki - bądźmy z nimi.

    Wspierajmy się lokalnie, na "małą" skalę. Dbajmy o swoje sąsiedztwo, twórzmy grupki wspierających się znajomych. Każde z osobna po neoliberalnemu to się może ugryźć, ale kiedy jesteśmy razem, jesteśmy silniejsze.

    ---

    Jak z wpisu o Hannie Machińskiej i traktowaniu jej przez facecików przeszłyśmy tutaj? Ano tak. Bo być może to by się nie stało, gdyby pajac jeden z drugim mieli w głowie, że takie decyzje skończą się co najmniej całodobową okupacją ich biur.

    0
  • Poznań - prywatny folwark?

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/239124

    > Powiedzieć, że w Poznaniu odwala się srogi szajs, to jak nic nie powiedzieć. > > Może mało atrakcyjnie zabrzmi dla osoby czytającej, zaprzątniętej własnymi problemami (rosnącymi cenami, pensją stojącą w miejscu, podwyższanym czynszem) to, że Poznań - jak wiele polskich miast rządzonych przez tzw. opozycję, jest prywatnym folwarkiem. Raz na kilka lat łaskawie pozwala nam się zagłosować na jakiegoś bogatego typa lub bogatą typiarę, wybranych poza naszym zasięgiem. I na tym koniec. > > Nic dziwnego - mamy swoje problemy, polityczki i politycy kradną, nic nowego pod tym styczniowym, zdecydowanie zbyt gorącym słońcem. Bo co niby możemy zmienić? > > Tej, poznanianko, poznaniaku, osobo mieszkająca w tym mieście. A jeśli powiemy Ci, że to, co odwalają chociażby wyżej wymienione persony, to realne pieniądze przeciekające przez palce? > > Gołek, Jaśkowiak, Pieniążczak, Kobierski. To tylko niektóre z nazwisk uwikłanych w karuzelę stołkową toczącą się przez różne miasta Polski. Są tu także osoby odpowiedzialne za to, co dzieje się w mieście. > > Nie wiesz, o co chodzi w aferze z "uchwałą krajobrazową"? Nie ogarniasz tych liczb, które są realnym sianem przepuszczanym dobrowolnie (!) przez miasto? > > To możliwość podwyższenia marnych pensji przedszkolankom, motorniczym, kierowczyniom, personelowi w Urzędzie Miasta czy ludziom utrzymujących bimby i autobusy w stanie używalności. > > Pieniądze na podwyżki są. Tylko nie w tych kieszeniach, co trzeba. > > Jesteś codziennie okradan_ i wmawiają Ci, że "nie ma pieniędzy". > > Opozycja? Albo siedzi w kieszeniach kumpli i spółek, albo siedzi cicho. A faszole i partia rządząca krajem próbują robić z tematu trampolinę wyborczą. > > Nie jesteśmy waszym folwarkiem, waszą kampanią, nośnym tematem dla jakiegoś naziola z MW. Jesteśmy ludźmi okradanymi przez miasto. > > "Dobra, ale co ja mogę z tym zrobić? Wybory raz na parę lat..." > > Słuchaj, umówmy się tak. Kiedy następnym razem będą strajkować ludzie z budżetówki, z MPK, z Urzędu Miasta, z przedszkoli - idź ich wesprzyj. Weź jakiś transparent, nawet głupią kartkę A4. Może gwizdek, trąbkę, co tam masz. Przypomnij o tym, że te pieniądze są, tylko przepuszczane przez bogoli na stołkach. Idą na jaśkowiakowe reklamy, na promowanie Poznańskich Inwestycji Miejskich czy na blokowanie ludzi w socialach. Są w nieściąganych karach za nielegalne reklamy. > > Nie możesz przyjść? Udostępniaj informacje o protestach, namawiaj znajomych na pójście. > > Czy jedna osoba może zrobić dużo hałasu? To zależy. A dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt? > > Wspierajmy się, gdy jedna grupa strajkuje. Wspierajmy ludzi czekających na zaległe pensje, na zasłużone podwyżki. Jak się jeden do drugiego dupą odwróci, to będziemy okradane zawsze. O to chodzi władzy - każdej! - by nas skłócać. Bo jak motornicza stanie za portierem, portierka za przedszkolanką, przedszkolanka za urzędnikiem robiącym za marny grosz - nagle jest nas więcej, jesteśmy silniejsze, bardziej słyszalni. > > Po piękne odkrywanie burdelu w Poznaniu wpadajcie do Gemeli poznańskiej i Poznaniatora. Nie, to nie jest czarna magia, tylko schludnie i jasno opisywany cholerny kryminał, jaki się w tym mieście dzieje. > > I serio, wspierajmy się w tym szalonym czasie. Bo nikt za nas tego nie zrobi, a już nie pewno banda bogoli upasiona na naszych portfelach.

    0
  • Poznań - represje wobec osób antyfaszystowskich

    Minęło parę dni od "Marszu Niepodległości" w Poznaniu.

    Stało się to, przed czym przestrzegałyśmy: że dojdzie do otwartego łamania prawa, że będą nienawistne hasła i czyny, że będą race, że będzie brunatnie.

    Dlatego właśnie pod pomnikiem Adama Mickiewicza, któremu zdjęto już niebiesko-żółty szalik, stanęła niewielka grupka osób z tęczową flagą. Początkowo były to trzy osoby, otoczone przez wściekły tłum, próbowano im wyrwać flagę, która nosi na sobie ślady tej walki. Potem zjawiły się kolejne osoby, dwóch nie dopuszczono do reszty i tak koło Mickiewicza znalazły się trzy flagi - tęczowa, osób transpłciowych i Akcji Antyfaszystowskiej.

    Osiem osób, trzy flagi. W tle nienawistne okrzyki, groźby, zapowiedzi przemocy, race, atmosfera rozgrzana do czerwoności. Mundurowi chcący, by osoby pod pomnikiem odsłoniły swoje sylwetki, swoje twarze, niby w celu legitymowania, kpiący z tego, że rozmawiają z czapką.

    Raptem kilka osób dostało mandaty za race, lecz te pojawiały się przez cały przemarsz. Z ulicy Roosevelta rozlegały się donośne huki petard. "Straż marszu" nie reagowała.

    Oczywiście spisane zostały pokojowo protestujące osoby, które nie skandowały. Stały i rozmawiały jedynie między sobą, podtrzymując się na duchu. Dookoła zakaz p_d_ł_wania, śmierć, demoralizacja, śmierć, raz sierpem i raz młotem, śmierć wrogom ojczyzny białych cishet katolików.

    To nie jest pierwszy raz, gdy pokojowy, dozwolony prawem protest spotyka się z represjami, bo za takowe należy uznać spisywanie osób, które stoją z flagami mniejszości czy z flagą antyfaszystowską. Te flagi nie wyrażały niczego nienawistnego. Akceptacja, miłość, różnorodność, antyfaszyzm, antynacjonalizm.

    Spisanych zostało osiem osób. Wszystkie pod pozorem złamania art. 52 pkt. 2 Kodeksu wykroczeń, czyli za zakłócanie zgromadzenia. Za plecami spisujących mundurowych flary, lecz "to nie ich problem". Przecież można, nie? Twierdzili, że to nie jest łamanie prawa.

    Wszystkie osoby, które zostały spisane, mają opiekę prawną. Wiedzą, co robić dalej. W tym gronie są zarówno weteranki, które z takimi zarzutami nieraz wygrały, jak i osoby spisane pierwszy raz, dla których jest to nowość i pierwsze zetknięcie z represjami systemowymi. Będziemy Was na bieżąco informować o tym, co dzieje się w sprawie.

    Te kilka osób stanęło naprzeciw rozwrzeszczanego, nienawistnego tłumu, lżącego je. Były gotowe na konfrontację z tym zalewem nienawiści oraz na konsekwencje. Wykazały się ogromną odwagą i determinacją, by pokazać, że faszyzacja Poznania nie będzie szła bez oporów.

    I tym bardziej wstyd dla Jacka Jaśkowiaka i Centrum Zarządzania Kryzysowego, że dopuścili do tego przemarszu i w jego trakcie nie zareagowali w żaden sposób. Wstyd dla Jacka Jaśkowiaka, od którego gabinetu nadal nie mamy odpowiedzi na prośbę o spotkanie.

    Przedstawiciel CZK powinien zareagować już w momencie, gdy był czytany regulamin - kiedy wspomniano o "miejscu na pirotechnikę", bo takiej nie może być na zgromadzeniu publicznym i koniec, kropka. Przedstawiciel CZK i funkcjonariusze powinni rozwiązać przemarsz, gdy użycie pirotechniki się powtarzało, kiedy skandowano nienawistne hasła czy zaatakowano osoby z tęczową flagą.

    Nie pryzmujemy argumentu, że "nie dało się zakazać". Oczywiście to działa tylko wtedy, gdy chce się zakazać Marszu Równości, jak w Gnieźnie czy w Lublinie, prawda?

    Teraz wracamy pić sojowe latte, ale jeśli będzie trzeba, znów staniemy naprzeciwko rozwrzeszczanych faszoli. Tyle razy, ile będzie trzeba. Plus jeden, na wszelki wypadek.

    0
  • W rocznicę Nocy Kryształowej, dwa dni przed "Marszem Niepodległości"

    Dziś, na ponurą pamiątkę Nocy Kryształowej, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Walki z Faszyzmem i Antysemityzmem.

    Faszyzm ma wiele twarzy. To nie tylko "smutne wiatraczki" czy "fasces", to także krzyże celtyckie, falangi, mieczyki Chrobrego, kombinacja jedynki i czwórki czy dwóch ósemek.

    Faszystowskie nie były tylko NSDAP czy PNF. Dziś na scenie europejskiej nie brakuje niestety krzewienia faszystowskich poglądów w nowym wydaniu.

    Faszyzm to nie tylko Szoah, to także codzienny antysemityzm, to krzyczenie "ustawie 447", to nakręcanie spirali nienawiści poprzez fake newsy, pomówienia i teorie spiskowe.

    Faszyzm to nie tylko mówienie o zagładzie Żydów czy Romnja, ale usuwanie z przestrzeni publicznej i uciszanie wszelkich "niepasujących" mniejszości: PoC, LGBT+, osób z Ukrainy, stygmatyzowanie ich, piętnowanie, sianie moralnej paniki, bo chcą "niszczyć rodziny" czy "zabierać miejsca pracy i mieszkania".

    Faszyzm to w końcu nie tylko to, co działo się we Włoszech czy w III Rzeszy lub w Hiszpanii. Faszyzm ewoluuje. Ale wraz z nim ewoluuje też myśl antyfaszystowska. Jason Stanley czy Umberto Eco wskazują na cechy faszyzmu, które możemy wychwycić w otaczających nas narracjach. II wojna światowa, zagłada, śmierć, obozy koncentracyjne - to nie wzięło się z powietrza. Zaczynało się na długo wcześniej.

    "I oto jednego dnia, w tych wczesnych latach 30. na ławkach pojawia się napis: "Żydom nie wolno siadać na tych ławkach". Można powiedzieć nieprzyjemne, to jest nie fair, to nie jest ok, ale w końcu jest tyle ławek dookoła, można usiąść gdzie indziej, nie ma nieszczęścia" - mówił Marian Turski, ocalały z Holokaustu. - "Pojawia się obok, jest tam basen pływacki, napis: "Żydom zabroniony wstęp do tej pływalni". Można znów powiedzieć, nie jest to przyjemne, ale w końcu Berlin ma tyle miejsc, gdzie można się kąpać, tyle jezior, tyle kanałów, prawie Wenecja. Jednocześnie gdzieś indziej pojawia się napis: "Żydom nie wolno należeć do niemieckich związków śpiewaczych". No to co, niech sami chcą śpiewać, muzykować, niech się zbiorą, będą śpiewali, okej. Potem pojawia się napis i rozkaz "dzieciom żydowskim, niearyjskim, nie wolno się bawić z dziećmi niemieckimi, aryjskimi". Będą się bawić same. A potem pojawia się napis: "Żydom sprzedajemy chleb i produkty żywnościowe tylko po godzinie 17". To już jest utrudnienie, jest mniejszy wybór, ale w końcu po 17 też można robić zakupy."

    I zaraz potem Marian Turski uderza w pulpit, mówiąc: "Uwaga, uwaga, zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć, że można kogoś stygmatyzować, że można kogoś wyalienować. I tak powolutku, powolutku, stopniowo, dzień za dniem, ludzie zaczynają się oswajać z tym, i ofiary, i oprawcy, i widzowie, świadkowie".

    Dziś jesteśmy świadkiniami i świadkami podobnych zakusów, podobnych metod. "Strefy wolne od LGBT", "STOP 447", krzyki o Polsce tylko katolickiej, tylko narodowej. Wiece i ulotki o "ukrainizacji Polski", mówiące o "roznoszeniu chorób", o "zabieraniu przestrzeni życiowej". Napaści na osoby z Ukrainy, na osoby LGBT+, na pokojowo protestujące w obronie swych praw kobiety, osoby z macicami. 2019 rok, Białystok, próba queerfobicznego pogromu, gdy z różańcami w rękach, półgębkiem odmawiający "Ojcze Nasz" rzucali się na bezbronnych ludzi. Nagonka z ambon, nagonka podczas "marszów niepodległości", podpalone mieszkanie, podpalona tęcza, poranieni ludzie z kontry antyfaszystowskiej.

    Świadkowie przywykają, że "tylko raz do roku przejdą", że "musimy czekać do wyborów", że liberalna demokracja ma nas ocalić sama z siebie, przy okazji na piedestał wynosząc osoby takie jak Giertych, ojciec współczesnej faszyzującej Młodzieży Wszechpolskiej. Oprawcy przyzwyczajają się, że wolno im więcej i więcej, rozpychają się łokciami. Ofiary coraz częściej pozostają same, przedstawiane nawet przez "sojuszników" jako "niemiecka antifa" czy "sami sobie winni".

    Martin Luther King już lata temu z goryczą przyznawał: "Jestem blisko dojścia do przykrego wniosku, że największą przeszkodą w walce Czarnych o swoją wolność nie jest członek Ku Klux Klanu, czy Rady Białych Obywateli, ale umiarkowany Biały, którego bardziej obchodzi „porządek” niż sprawiedliwość; który woli negatywny pokój, definiowany przez nieobecność napięcia, od pozytywnego pokoju, definiowanego przez obecność sprawiedliwość; który ciągle mówi „Zgadzam się z celem, do którego dążysz, ale nie mogę zgodzić się z twoimi metodami akcji bezpośredniej”; któremu w swojej protekcjonalności wydaje się, że może ustalać, kiedy będzie odpowiedni czas na wolność innego człowieka; który żyje złudzeniami czasu i nieustannie radzi Czarnym, by poczekali na „lepszy moment”."

    Obojętność zabija. Faszyzm zaś nie jest poglądem, a zapowiedzią zbrodni.

    0
  • Prezydent Poznania stchórzył. Będzie łamanie prawa na "Marszu Niepodległości"

    JAŚKOWIAK, HAŃBA!

    Nie pomogły ostrzeżenia, że faszolki nie pójdą grzeczniutko, nie pomogły petycja ani list otwarty. "Marsz Niepodległości" nie został zakazany i nie dość, że szambo w internecie od wielu dni wybija (czego próbki dalej), tak na dodatek organizatorzy otwarcie deklarują... używanie środków pirotechnicznych!

    Zgodnie z art. 4 pkt. 2 ustawy Prawo o zgromadzeniach (Dz. U. 2022 poz. 1389) w zgromadzeniach nie mogą uczestniczyć osoby posiadające przy sobie broń, materiały wybuchowe, wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały lub narzędzia. Ponadto Kodeks wykroczeń (Dz.U. z 2022 r. poz. 2151) w art. 52 w par. 1 mówi, że kto bierze udział w zgromadzeniu, posiadając przy sobie broń, materiały wybuchowe, wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały lub narzędzia podlega karze aresztu do 14 dni, karze ograniczenia wolności albo karze grzywny.

    Zapowiedź, że będzie "wyznaczona strefa" do pirotechniki, jest zwyczajnie niezgodna z prawem! I przed tym m. in. przestrzegałyśmy.

    Pojawiają się też inne kwiatki, takie jak zakaz flag Ukrainy (dyskryminacja ze względu na narodowość) czy Unii Europejskiej, ale jak widać CZK i Jaśkowiakowi to nie przeszkadza.

    Do dziś nikt nie odpowiedział na nasze maile z ubiegłego tygodnia, w których prosimy o spotkanie z Jaśkowiakiem. Tak władza "słucha" ludzi - milczy w obliczu faszyzacji przestrzeni publicznej, ignoruje głosy sprzeciwu.

    Sutryk we Wrocławiu przynajmniej starał się zakazywać tych nacjonalistycznych pochodów i rozwiązywać je.

    Można więc otwarcie deklarować łamanie prawa, jeśli jest się ze środowisk nacjonalistycznych i faszyzujących, a wszystko pod przykrywką "patriotyzmu". I władze z "Konstytucją" na ustach nie kiwną palcem.

    0
  • Miasto Poznań ulega faszystom. Dalsze losy petycji i listu otwartego [3.11.2022]

    Dziś, zgodnie z zapowiedzią, pojawiłyśmy się na Placu Kolegiackim, by wręczyć petycję oraz list otwarty ws. zakazu "Marszu Niepodległości" w Poznaniu. Będzie to wpis trochę dłuższy, bo chcemy poruszyć nie tylko kwestię wydarzeń w południe.

    Z okazji na pokazanie swoich faszystowskich gąb skorzystało dwóch łebków, w tym znany już Marcin Konieczny. Zamaskowani, z kapturami na łbach weszli za dwoma osobami z PyRy do Urzędu Miasta, próbowali zatrzymać złożenie petycji, wewnątrz usiłowali odsunąć osoby od stanowiska. Dzięki interwencji strażnika miejskiego zostali wyproszeni, a potem mieli randkę z pałarzami. No ale jak ktoś zamaskowany, odwalając podejrzany szajs, robi to na kamerach i przy radiowozie, to nie będziemy im psuć zabawy.

    Co do samej wizyty w urzędzie, to Jaśkowiaka nie było, nie udało się także dziś umówić, choć urzędniczka rozmawiająca z nami robiła, co w jej mocy, żeby jakoś ogarnąć temat. Petycja została złożona, ale... jest 30 dni na odniesienie się do niej. W skrócie - Jaśkowiak może temat olać.

    Co do terminu, to chcemy od razu zaznaczyć, że nawet wcześniejsze złożenie petycji niewiele mogłoby dać, bo te 30 dni na odpowiedź i tak kończyłyby się już po 11 listopada, ponieważ zgromadzenie zarejestrowano 17 października. Mamy więc koszmarnie długi termin, nieadekwatny do naglących sytuacji.

    O sprawie napisały redakcje wPoznaniu.pl oraz poznańska Wyborcza. Jako że Tomaszowi Nyczce wypowiedział się Maciej Kubiak z CZK, które przepuściło to zgromadzenie, poczuwamy się w obowiązku skomentowania i skorygowania steku bzdur, który wystękał z siebie Kubiak, wprowadzając w błąd opinię publiczną.

    Mówiąc, że "Prezydent Poznania nie ma prawnych możliwości zakazania przeprowadzenia zgłoszonego zgodnie z prawem zgromadzenia", Kubiak kłamie w żywe oczy. Artykuł 14 ustawy Prawo o zgromadzeniach (na którą to ustawę Kubiak się powołuje) mówi wyraźnie: "Organ gminy wydaje decyzję o zakazie zgromadzenia nie później niż na 96 godzin przed planowaną datą zgromadzenia, jeżeli" i wymienia trzy sytuacje, z czego w naszej petycji powołujemy się aż na dwie z nich.

    Kubiak kłamie w żywe oczy, gdy ignoruje zapisy o możliwości zakazania zgromadzenia ze względu na "cel naruszający wolność pokojowego zgromadzania się", " odbycie naruszające przepisy karne" czy "odbycie mogące zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach".

    Żeby nie szukać daleko przykładu: na tej podstawie wydano zakaz Marszu Równości w Gnieźnie.

    Ale to nie jest pierwszy raz, gdy ekipa z CZK otwarcie idzie na rękę środowiskom skrajnie prawicowym, zasłaniając się przepisami (których nie znają lub nie rozumieją albo co gorsza zwyczajnie wybiórczo traktują), bo podobne sytuacje miały miejsce pod GPSK na Polnej. Pamiętamy nadal ten jeden raz, gdy jeden z przedstawicieli CZK przyszedł na spęd zygociarzy z różańcem w widocznym miejscu i pod przykrywką przepisów ignorował skargi mieszkańców.

    Mamy więc dwie sprawy: beznadziejne przepisy dotyczące petycji oraz CZK, które prędzej zje własne podeszwy, niż sięgnie do mniej wygodnej części przepisów. W tej opowieści jest też niezrozumiałe grodzenie się fizyczne - barierki jak na lotnisku lub w sądzie, by wejść do urzędu, symbol oddzielania się za prawnymi i fizycznymi barierami od potrzeb osób przebywających w Poznaniu i płacących tu podatki.

    Tutaj chcemy oddać głos jednej z osób komentujących artykuł na Wyborczej, że "jak już raz się zacznie maszerowanie nazioli, to już będzie co roku". Tak się zaczyna - od cichego przyzwolenia na zło, od ignorowania art. 13 Konstytucji RP, od wybiórczego traktowania art. 256 i 257 KK przez władze publiczne i organy ścigania oraz sądy, przez bronienie "wolności słowa" (gdzie "wolność słowa" oznacza wg urzędników możliwość wygłaszania antyludzkich treści), aż do przyzwolenia na fizyczne zagrożenie dla ludzi oraz infrastruktury. To jest chowanie głów w piasek.

    Mamy w sobie gorycz po zderzeniu z systemem, ale mamy też w sobie wolę walki. Dzięki Wam udało się pokazać skalę poparcia, bo chociażby więcej podpisów pod petycją niż zdeklarowanych uczestników faszystowskiego pochodu. W najbliższych dniach będziemy publikować teksty czy materiały mówiące o wybiórczym rozumieniu "wolności słowa", kapitulacji służb już przed laty, aktualizować dane dotyczące petycji i listu otwartego oraz mówić o tym, co można nadal zrobić.

    Bo prawa do kontrmanifestacji nie można odebrać tak długo, jak nie ma w niej aktu przemocy, a przy tym mundurowi nie mogą ingerować w przebieg niezakazanego zgromadzenia (w tym spontanicznego) czy zmuszać uczestniczące osoby do zaniechania uczestnictwa (Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia, XI W 3412/17). Wykluczone powinno być stosowanie sankcji wobec osób zachowujących się pokojowo (Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa, III W 533/18). Co więcej, orzecznictwo (tu: Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia, XI W 2059/17) wskazuje, że kontrmanifestacje mogą także być wyrazem sprzeciwu wobec bierności służb państwowych.

    Mamy więc prawo kontrmanifestować w świetle przyzwolenia władz miasta na pochód skrajnej prawicy. Nie zapominajmy o tym.

    0
  • NIE dla "Marszu Niepodległości" w Poznaniu!
    linktr.ee @antifapoznan2022 | Linktree

    Linktree. Make your link do more.

    @antifapoznan2022 | Linktree

    Jak już pisałyśmy, Centrum Zarządzania Kryzysowego zezwoliło na organizację "Marszu Niepodległości" w Poznaniu, jakby w ogóle ignorując, jakie środowiska i jacy ludzie biorą się za organizację oraz jakie poglądy stoją za Konfederacją.

    Pisałyśmy też, że formy oporu mogą być różne. Do brunatnego przemarszu zostały dwa tygodnie, co dało trochę czasu na napisanie petycji i listu otwartego do prezydenta miasta. Domagamy się zakazania "Marszu Niepodległości" - dość mamy rokrocznie w Polsce nienawistnych haseł, dewastacji mienia publicznego i prywatnego oraz ignorowania jawnego naruszania prawa przez funkcjonariuszy.

    Osoby prywatne mogą podpisać się pod petycją, dla organizacji (zarówno sformalizowanych, jak i grup nieformalnych) powstał list otwarty. Żeby nie wklejać wszędzie dwóch linków, całość znajdziecie pod zgrabnym adresem www.linktr.ee/antifapoznan2022 i z przejrzystego menu możecie wybrać interesującą Was pozycję. Pod każdą z nich znajdziecie treść listu i możecie się z nią zapoznać.

    Wolność słowa nie obejmuje mowy nienawiści i podżegania do niej, swoboda poglądów nie obejmuje dyskryminacji i nawoływania do gorszego traktowania czy wręcz do przemocy. Bierzemy więc sprawy we własne ręce, skoro władze samorządowe i mundurowi wybiórczo traktują przepisy prawa.

    POZNAŃ WOLNY OD FASZYZMU!

    0
  • Jakub Wilczyński "bohaterem" artykułu!
    wiadomosci.gazeta.pl "Id� i wypie***laj", "poka� cycki". M�wi�, �e mo�e zniszczy� ka�dego. Co si� dzia�o w klubach pozna�skiego restauratora

    Maja us�ysza�a, �e mog�aby przynajmniej 'wygl�da�', to mo�e znalaz�aby sobie 'jak�� dup�'. Aneta powiedzia�a koniec, kiedy Wilczy�ski rzuci� w ni� talerzem z jedzeniem. Wcze�niej poradzi�: 'Jakby� pokaza�a cycki, to mia�aby� wi�ksze napiwki'. Horror i terror, poni�anie i agresja - tak prac� w lokala...

    "Id� i wypie***laj", "poka� cycki". M�wi�, �e mo�e zniszczy� ka�dego. Co si� dzia�o w klubach pozna�skiego restauratora

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/174824

    > Joanna Zajchowska wykonała kawał dobrej roboty, pisząc ten artykuł. Chylimy czoła przed wszystkimi osobami, które odważyły się opowiedzieć o swoich doświadczeniach z Jakubem Wilczyńskim, myślami jesteśmy ze wszystkimi jego ofiarami. > > Tygodnie mozolnej i cichej pracy ludzi zaangażowanych w pomoc pokrzywdzonym zaowocowały artykułem, lecz na tym nie koniec! > > Jeśli został_ś poszkodowan_ przez Wilczyńskiego, to możesz napisać zarówno do Grzegorza Janoszki, jak i na bezpiecznego maila Kolektywu PyRA, który udostępnia swoje zasoby dla sprawy: kolektyw.pyra@protonmail.com - tu Twoje doświadczenia są bezpieczne! > > A patoprzedsiębiorcy przypominamy - nosił wilk razy kilka... 🐈‍⬛

    0
  • Pochód faszystów - tym razem przez Poznań

    Wiecie, jak to jest, jak osoba na bramce przepuści łatwego gola, takiego naprawdę przewidywalnego do wybronienia? Takiego najbardziej oczywistego? Mówi się wtedy, nierzadko w gniewie, że „ktoś puścił szmatę”.

    No, to miasto Poznań puściło całkiem srogą szmatę.

    W tym roku, w związku z rozwaleniem centrum miasta, w tym (znowu!) ulicy Święty Marcin, nie odbędą się jej imieniny w tradycyjnej lokalizacji. Było do przewidzenia, że okazję wykorzystają środowiska faszystowskie, żeby zrobić „marsz niepodległości”. O ile damscy bokserzy raczej wybierają się do Warszawy, tak w Poznaniu taki marsz organizuje tzw. Konfederacja, czyli zrzeszenie partii skrajnie prawicowych.

    Nowy przewodniczący tego faszystowskiego tworu już dostał furtkę do „wolnych mediów” i na antenie pewnego radia zdążył już powiedzieć o pewnym austriackim akwareliście. Zresztą co tu dużo mówić – poparcie dla łamania praw człowieka, uzależnianie ich od zasobności portfeli, pragnienie jeszcze większego wyzysku, jęczenie o „segregacji sanitarnej” i narażanie tym samym ludzi na jeszcze większe niebezpieczeństwo, kumplowanie się z „Kamractwem” czy przykładanie rąk do nagonki na osoby LGBT+ to tylko skrót „zasług” tego środowiska dla Polski oraz Poznania.

    Faszyzm ma to do siebie, że lubi się ludziom podlizać. Poudawać ideę godną dyskusji i poszanowania w przestrzeni publicznej. Pokazać, że są „normalni”, że coś nas z nimi łączy. Że przecież „mimo różnic” możemy razem maszerować ramię w ramię. Tutaj – jak w haśle marszu – łączyć ma nas Polska.

    Ale jaka Polska? Taka, jak mówi Mentzen, czyli bez Żydów, bez prawa do legalnej, bezpiecznej i bezpłatnej aborcji na żądanie, bez osób LGBT+, bez sprawiedliwego systemu podatków i redystrybucji? Polska odcięta od Unii Europejskiej? Niby „za życiem”, a bez poszanowania zdrowia i żyć najsłabszych, najmniej zamożnych?

    Jest w Niemczech takie powiedzonko, że jak przy stole siedzi dziesięć osób i faszysta, i te dziesięć osób normalnie z tym faszystą rozmawia, to przy stole mamy jedenastu faszystów. I niech tę przestrogę wezmą sobie do serca wszyscy ci, którzy pomyśleli o tym, że w imię „wspólnej Polski” nie zaszkodzi dołączyć do Konfederacji.

    Skrajnie prawicowi działacze już deklarują, że będą słać zaproszenia do różnych polityków, do prezydenta miasta, choć liczą się z odmową. I dobrze. Choćby w imię paradoksu Poppera faszyści nie powinni być uczestnikami debaty publicznej. Gorzej, że marsz „łączącej nas Polski” jest pokazywany jako wydarzenie dla wszystkich, w tym dla rodzin z dziećmi. Te „rodziny z dziećmi” to stały element faszystowskiej retoryki. Z jednej strony rodzina jest święta, ale tylko ta heteroseksualna, cispłciowa, katolicka, narodowa, biała. Z drugiej – nawet taka rodzina jest tylko przykrywką, bo co kogo obchodzą malutkie dzieci, którym koło głów latają race i butelki? Wszystko w imię „walki z lewactwem” czy corocznego rozwalania stolicy.

    Dwa lata temu faszyści spalili mieszkanie tylko dlatego, że w jego pobliżu wisiały flagi tęczowa oraz Strajku Kobiet. To był wystarczający powód do ciskania racami, od których zajął się warsztat, pełen unikatowych dzieł. Pomocy udzielili nie chłopcy narodowcy, lecz queery i działacze lewicowi. W 2017 roku faszyści brutalnie obeszli się z „czternastoma kobietami z mostu”, działaczkami antyfaszystowskimi. Organizatorów i uczestników takich „patriotycznych” przedsięwzięć prowokuje wszystko, co nie „ich” – tęczowe flagi, symbol błyskawic, barwy ukraińskie (organizatorzy „marszu niepodległości” w Poznaniu byli obecni na pikiecie przeciwko „ukrainizacji Polski”).

    Dlatego właśnie uważamy, że przede wszystkim ten marsz powinien się nie odbyć. Nawet jeśli został zarejestrowany jako „legalny”, to zgoda na niego powinna zostać wycofana. W obliczu charakteru „marszów niepodległości” w innych dużych miastach Polski nie ma żadnej gwarancji, że będzie to „piękny, rodzinny” marsz, że nie będzie pretekstem do rozrób, że jakaś tęczowa flaga na cudzym balkonie nie stanie się ofiarą rozwrzeszczanych faszystów, którzy mają gęby pełne frazesów o patriotyzmie i wyjątkowo krótkie rączki do pomocy w akcjach humanitarnych czy prospołecznych.

    Naszym antyfaszystowskim obowiązkiem jest opór wszędzie tam, gdzie faszyzm podnosi swój oślizgły łeb. Naszym antyfaszystowskim obowiązkiem jest umiejętność dostrzegania faszyzmu wszędzie tam, gdzie ten próbuje stroić się w piórka „wartości rodzinnych”, „pokojowych przemarszy”, „wspólnego świętowania”. Musimy umieć oskubać faszyzm z tych narracyjnych piórek i nie tylko rozpoznać, że to nie o rodziny z dziećmi chodzi, lecz także głośno krzyczeć i ostrzegać. Bo faszyzm nie wziął się znikąd, nie zaczął się od nagłych pogromów, on nie spadł z nieba. Mamy bolesną nauczkę od historii, że nie można czekać, aż faszyzm nabierze siły i rozpędu. Trzeba go tłumić w zarodku tu i teraz, gdziekolwiek się pojawi.

    Dlatego zachęcamy i będziemy zachęcać do oporu. Wachlarz jest szeroki i zależnie od podejścia do legalizmu każda osoba znajdzie coś dla siebie. Nie we wszystkich formach działań musimy się stuprocentowo zgadzać, ale jeśli jest dzięki temu szansa, by powstrzymać przemarsz faszystów przez nasze miasto, warto próbować. Możecie dać nam też znać, jeśli macie pomysł na jakąś inicjatywę – w większej grupie raźniej i skuteczniej.

    Grafika uspołeczniona od Sybila www.linktr.ee/mykofanes

    0
  • Imperium HAH, cz. 2

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/163664

    > Kolejne historie osób pokrzywdzonych przez firmę Jakuba Wilczyńskiego i przez niego samego. Link do pierwszych 3 relacji i krótkiego wprowadzenia w komentarzu. > _____________________________________________ > Katarzyna: > To czas na moją historię. Na początku: obiecywanie złotych gór. Dobre pieniądze, szybko umowa o pracę, darmowe wejściówki do innych lokali, zniżki na barach we wszystkich punktach należących do niego (niego z małej litery? A No tak, bo żeby napisać wielką trzeba sobie zasłużyć na szacunek). Do tego wszystko pod wielkimi hasłami tolerancji, walki o równość, pod przykrywką tęczowej flagi (nie)sprawiedliwości. Zaczęłam pracę w jednym z poznańskich lokali (na swoje nieszczęście), w których JW przebywał najczęściej. Jak tylko przekraczał próg drzwi, wszyscy stawali na rzęsach, a dookoła unosiła się atmosfera ciągłej paniki. Nie bez powodu. Z równowagi potrafiło go wyprowadzić dosłownie wszystko. Od złego koloru serwetek na stołach, po za małe utargi (bo przecież wiadomo, że to wina obsługi). > W tym lokalu przepracowałam rok. Naoglądałam się spotkań mocno zakrapianych alkoholem (częściej można go było widzieć pod wpływem wszelkiego rodzaju środków odurzających, niż bez, jednak ciężko stwierdzić co było gorsze), mocno krzywdzących i mobbingujących tekstów oraz zachowań (jakbyś pokazała cycki, to miałabyś większe napiwki; jakieś klepanie po tyłku jako forma zaczepki), rzucania talerzami, szklankami czy butelkami, generalnie agresji słownej i fizycznej. Po roku czasu zostałam przeniesiona na inne miejsce (typowe zachowanie: najpierw zwolnił całą ekipę jednego miejsca, na szybko kompletował zespół, który miał mu ratować dupę). Ucieszyłam się, że będę miała mniejszą styczność z JW. Ach w jak wielkim błędzie wtedy byłam. Postawił mnie na stanowisku powiedzmy ‚zarządzającym’ i dopiero wtedy się zaczęło. Ciągle pretensje, wyrzuty, krzyki, groźby zwolnieniem z pracy (jakim zwolnieniem, skoro umowa nie istniała, o czym dowiedziałam się przy rozliczaniu PITu). Na towar trzeba było sobie samemu uzbierać lub wykładać z własnej kieszeni. Ciagle wizyty w ‚biurze’ u księgowych z żądaniem pieniędzy. Wypłaty? Albo uzbierasz sobie sama, albo nie będzie, jakoś się z tego wytłumaczysz. > Czara goryczy się przelała, gdy przy wymyślaniu nowego pomysłu i nowego menu rzucił we mnie talerzem z jedzeniem. Powiedziałam, że rezygnuje, koniec, nie dźwignę więcej psychicznie. Więc co? Zakazy wstępu do wszystkich lokali, zakaz wejścia do miejsca pracy, żeby zabrać swoje rzeczy (ha! Nawet laptopa prywatnego, który robił za służbowy), stawianie ochrony w drzwiach, kiedy próbowałam odzyskać swoje rzeczy oraz ciężko zarobione pieniądze (bo przecież musiałam być na stanowisku 24h na dobę). Na wypłatę czekałam około 3 miesięcy. Oczywiście pan JW nie odbierał telefonów, w pewnym momencie zablokował nawet numer, żeby go nie nękać. Jest mi strasznie, strasznie przykro, że ktoś taki, ktoś kto nawołuje o tolerancje, szacunek i pilnowanie praw społeczności LGBT+, jest tak bardzo okrutnym i pozbawionym jakiejkolwiek empatii i szacunku potworem (nie człowiekiem, bo człowiekiem przestał być już dawno). Alkohol, narkotyki, kolesiostwo, agresja, mobbing. To są główne określenia, które można przypisać do pracodawcy jakim jest JW. I ciągły, ciągły strach. O swoją posadę, pieniądze i bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że dosięgnie go ręka sprawiedliwości i niezmiernie cieszę się, że ludzie w końcu zaczynają mówić, i że całe przysłowiowe szambo w końcu się wylało. > _____________________________________________ > Agnieszka: > "Ach, jak wszyscy to i ja opowiem o swojej krótkiej współpracy z Kubą (i tym cudownym wypłacaniem pieniędzy na czas), oraz incydencie w HAHu podczas organizowanej przeze mnie i Psychedelic Cult imprezy psytrance. > 1. Zostałam poproszona wraz z moim kolektywem o udekorowane części Plaży Wilda. Po dwóch tygodniach dekoracje były już gotowe i na miejscu, a w planach mieliśmy również kolejne projekty. No i przyszła kolej płatności, które jak w załączonych poniżej skrinach [skriny, o których mowa wrzuciłem w komentarze – przyp. GJ] jakimś cudem nie mogły dojść do skutku przez ponad miesiąc! Kuba umawia się ze mną w biurze na konkretną godzinę, po czym nie zjawia się bez słowa, a później się dowiaduję, że nawet nie było go w Poznaniu... Tak samo umówił mnie rzekomo do Factory Idea do kobiety, która wypłaca pieniądze (Agnieszka) na dzień i godzinę, w której ona nigdy tam nie pracowała (to powiedział mi inny pracownik w biurze, kiedy do niego przyszłam). Jest to kompletny brak szacunku do cudzego czasu. I sorry, ale naprawdę jak człowiek wkłada swój prywatny hajs i czas w coś, dla kogoś, to to minimum powinno być chociaż szczerze napisać “ej sory, nie mam siana będzie za tydzień / dwa", naprawdę zrozumiałabym to, a nie latała jak debil na nieistniejące spotkania po odbiór hajsu. > 2. Fakt, że to nie Kuba, ale incydent w HAHu na organizowanej przeze mnie i kolektyw Psychedelic Cult imprezie. Event był na dwóch salach (Pandemonium i Gimela), grało 8 DJ sety po dwie godziny. Nagle przybiega do mnie dziewczyna jednego z ostatnich grających, mówiąc, że ktoś każe DJowi przestać grać i na niego krzyczy. Idę tam i spotykam najebanego typa, z którym nigdy wcześniej w HAHu nie miałam do czynienia (a to nie był nasz pierwszy event). Pytam o co chodzi. On do mnie, że mam w tej chwili wyłączyć muzykę. To moim pierwszym pytaniem było "kim jesteś?". "Nie powinno cię obchodzić kim jestem, jak mówię, że masz wyłączać to wyłączaj" mówione już agresywnym krzykiem. Powiedziałam, że muzyki nie wyłączę, bo dogadane mamy do 6:00 z menagerem jak ostatnio. Leciały w moją stronę kurwowania, krzyki i groźby odłączenia kabli. Z mojej strony pytanie o imię i stanowisko tej osoby w HAHu, padło przez całą kłótnię chyba z 15 razy, za każdym razem bez odpowiedzi z coraz większą agresją. Mówiłam, że muzykę wyłączę, jeśli przyjdzie mi to powiedzieć menager i nie będzie problemu. Czekaliśmy na niego ponad 20 minut. W międzyczasie cały czas słyszałam, że "za kogo ty się gowniaro uważasz etc". Sama na końcu naprawdę przestałam być miła, bo nerwy mi już puściły, uczulenie mam na najebanych drących się na mnie typów. Ostatecznie przyszedł menager i dopiero przy nim ów mężczyzna raczył mi powiedzieć jak ma na imię i że jest właścicielem czy też udziałowcem, a nie chciał mi mówić, bo nie lubi się tym dzielić... WTF. Później raz miałam okazję widzieć go za biurkiem w biurze. Takie to jest traktowanie pracowników i ludzi. Nie dziw się, że czara goryczy w internecie się przelała, jak sobie swoimi pracownikami podcierasz dupę i dbasz tylko o siebie. Ludzie mają dosyć być traktowani jak szmaty". > _____________________________________________ > Maeva: > “Brokatowe Damy dostały hajs za swój klip nagrywany w 2019 jakieś dwa miesiące temu, czyli w sumie po trzech latach czekania, tłumaczeń, odsyłania nas, ignorowania wiadomości itd. :))) Dopiero kiedy sprawa poszła do kogoś innego niż Kuba, hajs się nagle znalazł w dwa dni 🤠Argumentem zastoju była oczywiście pandemia, ale nie oszukujmy się, wyglądało to jakby próbowano przeczekać aż sprawa się przedawni i zapomnimy jaka była między nami umowa. Te pieniądze to dla HaHu waciki, nam zdołały opłacić w 85% miks i mastering płyty. Zresztą nasza osoba frontmańska latami była przez HaH najzwyczajniej jxbana na hajs i manipulowana, z czego wciąż wychodzi do tej pory. W międzyczasie zdążyli założyć label i wydają jakąś niskiej jakości porutę, na co oczywiście też pieniądze się znajdują. > Więc ani przez sekundę nie jestem w stanie wątpić w to, że osoby pracownicze nie dostawały pieniędzy, nieważne ile akapitów szanowny pan prezes naplecie”. > _____________________________________________ > Agnieszka: > "Moja przyjaciółka została bezpodstawnie zwolniona z krzykiem za rzekome picie w pracy (ona nie pije) i niekasowanie przyjaciół za alkohol (mnie nawet kasowała bez zniżki, swoją najlepsza przyjaciółkę). Kuba wydarł się na nią tak, że wybiegła z płaczem". > _____________________________________________ > Niektóre imiona relacjonujących zostały zmienione. Na załączonym skrinie usilne, daremne prośby byłej pracownicy o zwrot zaległych pieniędzy. > Osoby poszkodowane, które czują, że potrzebują się skonsultować, pogadać, potrzebują porady, czy chcą utworzyć pismo do odpowiednich instytucji mogą pisać na mail: kolektyw.pyra@protonmail.com.

    0
  • Antyfaszyzm Wolnej Rosji

    10 października raszyści postanowili wziąć odwet za nielegalnie postawiony Most Krymski (choć wątpliwe, żeby "komisja śledcza" tak szybko ustaliła winnych; nawet Macierewicz lepiej się krył) i zbombardowali wiele ukraińskich miast, w tym stolicę. W Warszawie, pod ambasadą rosyjską (dalej nie wydalono z Polski raszystowskich dyplomatów!) odbyła się demonstracja polsko-ukraińska w ramach protestu przeciwko ostrzeliwaniu budynków cywilnych w zamian za most.

    Nawet na tzw. lewicy pojawiły się głosy opłakujące rzewnie te trzy ofiary, zapominając o Buczy czy Iziumie, ale to jest odrębny temat.

    Wśród przemawiających brylowała Marta Lempart - samozwańcza liderka "strajku kobiet", która jest jak mityczny Midas, tylko trochę na odwrót - jakiego ruchu się nie dotknie, to jątrzy, skłóca i dzieli. Tak jak było z protestami w 2020 roku, z "radą konsultacyjną", jej transfobicznymi koleżankami czy marudzeniem na Tęczowe Disco w tzw. "Boże Ciało", bo cioci jest smutno.

    Nie było inaczej w czasie poniedziałkowego protestu. Lempart przyznała, że dla Rosjan, dla żadnego z nich, nie ma w ogóle współczucia. Gdzie ich protest, gdzie ich sprzeciw.

    Nie pytajcie Marty ani o masowe protesty u początku lutowej agresji (bo wojna i okupacja trwają od 2014 roku!), ani o zatrzymanych za udawanie trzymania transparentu, ani o represje. Dla niej to nie istnieje. Nie pytajcie też Marty o ultimatum dla rządu PiS-u i jego obalanie. Liberałowie są mocni jedynie w gębie, z łatwością szafują "radykalnymi" hasłami, a potem ludzie zostają w kotłach i na komendach z zarzutami, bo liberalne matrony są zbyt zajęte walkami o wygodne miejsca na listach KO.

    Pod scenę, z której Lempart krzyczała "WYPIERDALAĆ!" i szczuła tłum na wszystkich Rosjan, nawet tych sprzeciwiających się wojnie, podszedł Rosjanin z biało-niebiesko-białą flagą - symbolem Wolnej Rosji, antymilitarystycznej, wolnej od autorytaryzmu, demokratycznej. I nie, nie jest to flaga mile widziana w Rosji putinowskiej. Nie możemy jednoznacznie stwierdzić, czy gdyby ten chłopak wrócił do Rosji, a służby namierzyłyby go z taką flagą nawet na polskim proteście, to czy jego zdrowie i życie nie byłyby zagrożone.

    Nie chcemy przy tym symetryzować tego z cierpieniem osób z Ukrainy, uciekających przed wojną, walczących o swój kraj. Ten post nie ma tego na celu. Ludzie pytają: "gdzie są Rosjanie?" - odpowiadamy więc, że są. Oni sami odpowiadają. A co robimy my jako Polacy?

    Ten chłopak z biało-niebiesko-białą flagą podszedł, by odpowiedzieć Lempart, że są tutaj, że protestują razem z nimi. I co usłyszał?

    "WYPIERDALAJ!" - skandowane przez Lempart, przez "przewodzących" protestem, przez podburzony polski tłum. Osamotniony - bo odłączył się od grupki znajomych Rosjan z podobnymi flagami - pod sceną pośród rozwrzeszczanego tłumu. Lempart kazała policji - z którą podobno tak bardzo się nie lubią - zabrać chłopaka. Nie wiadomo, gdzie jest ani czy jest bezpieczny. Jeśli jest tu na czasowy pobyt, ta "interwencja" może zaważyć na dalszych losach legalizacji jego pobytu w kraju.

    Z relacji słyszymy, że w opozycji do podjudzonych Polaków reagować próbowali Ukraińcy czy Białorusini - także ofiary reżimu Łukaszenki, a przecież nikt nie przegania ich z biało-czerwono-bialymi flagami i nie każe im "wypierdalać", bo Łukaszenka macza paluchy w atakach na Ukrainę.

    Szkoda, że Lempart i jej kumpele, w tym Czerederecka, nie były tak skuteczne w 2020 roku, w końcu łatwiej jest napuścić tłum na osamotnionego chłopaka niż zrobić z tłumem coś pożyteczniejszego niż bezsensowne odbijanie się od Żoliborza.

    To nie jest pierwszy raz, gdy my, ci "lepsi", pytamy: gdzie są Rosjanie, czemu nie protestują? A gdy protestują, to ignorujemy to, a potem dostają zakaz eksponowania nazwy czy flagi Wolnej Rosji na Paradzie Równości. Tak, to o stowarzyszeniu Za Wolną Rosję.

    Gdy na naszym instagramowym stories w lutym pojawił się przypadkowy kadr, pokazujący zawieszony na płocie poznańskiego konsulatu napis, że każda osoba z Rosji jest za to odpowiedzialna, wylało się na nas wiadro pomyj, że nie mamy empatii, współczucia i ogólnie chuje złamane jesteśmy.

    A teraz?

    Antyfaszyzm nie ma jednej nacji, nie może mieć tylko dwóch - polskiej i ukraińskiej - no, może trzech, jak nagle i osoby z Białorusi nie zaczną być uznawane jako obca, szkodliwa agentura. W Rosji są antyfaszystki, antyfaszyści. Poczytajcie o losach osób, które otwarcie wyrażają swój sprzeciw. Popytajcie może nawet ludzi z Za Wolną Rosję - tych, którzy uciekli przed represjami.

    A jeśli chcecie używać hasła "gdzie ci Rosjanie", kiedy ci stoją obok Was i również protestują tylko po to, by poniżać osoby narażające się na represje i publiczne poniżenie nawet w "demokratycznym" kraju, to lepiej zamilknijcie.

    Bo Gruzja, bo "obudzili się dopiero przy poborze", bo "wszyscy są źli", bo "ich wina, mogli obalić Putina" (pozdro OSK i KOD), bo boli mnie chuj.

    Bo może wcale nie chodzi tu o "demokrację", tylko o wyżycie się i wyładowanie swoich narodowych kompleksów. A gdy tłum milczy lub dołącza się do poniżania protestujących Rosjan, to nie ma tutaj nic antyfaszystowskiego, nic demokratycznego. Jest tylko nacjonalistyczny jazgot.

    Nie bądźcie obojętni - także wtedy, gdy podkurwiony przez samozwańczą liderkę tłum naskakuje na osamotnionych w tłumie ludzi z biało-niebiesko-białymi flagami. Chyba że dla was narodowość sprawia, że nie są już ludźmi, nawet jeśli sprzeciwiają się polityce swego państwa - wtedy możecie się od razu zapisać do jakiegoś nacjonalistycznego ruchu i przestać udawać, że tu chodzi o demokrację.

    BY UCHRONIĆ ŚWIAT OD DEWASTACJI ANTYFASZYZM NIE MOŻE MIEĆ DWÓCH NACJI!

    [Opis sytuacji złożony został z relacji Igora Isajewa oraz obecnych tam osób niebędących wpatrzonych bezkrytycznie w "nasz lepszy" nacjonalizm.]

    0
  • #MuremZaAnną! Art. 212 KK w służbie bogatych kolesi

    PONIEDZIAŁEK, GODZ. 9:00, TRÓJPOLE 21 - ROZPRAWA!

    Niektórym nigdy nie jest dosyć. Pieniędzy, władzy, poczucia całkowitej kontroli nad debatą publiczną. Za kotarą słów o otwartym, wolnym mieście jest moralna zgnilizna.

    Anna została już raz skazana z art. 212 Kodeksu karnego, czyli za zniesławienie. Wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nie pozostawiają złudzeń - artykuł ten jest w Polsce nadużywany i służy zamykaniu ust ludziom mówiących o krzywdach, o własnych doświadczeniach, kiedy te nie są piękne i kolorowe.

    Art. 212 KK jest przepisem używanym w tzw. SLAPP-ach, czyli strategicznych pozwach przeciwko partycypacji społecznej. Ludzi zmusza się do przepraszania za słowa, w których opisywali swoje przeżycia, a nawet za to, co padało w korespondencji prywatnej. W ten sposób sygnalistki i sygnaliści są uciszani, zaś dla innych osób ma to być sygnał: nie warto. Będę cię ciągać po sądach i wyduszę z ciebie kilkunastotysięczne odszkodowanie w majestacie prawa.

    Anna po raz kolejny jest ciągana po sądach przez tego samego radnego, choć ten dostał już i publiczne przeprosiny, i dziesięć tysięcy złotych zadośćuczynienia, i gładkie słówka oraz wyrazy wsparcia od osób, od których część z nas się tego nie spodziewała. Tak oto, w majestacie prawa rzekomo chroniącego "dobra osobiste" radnego, sądy dają przyzwolenie na poniżanie ofiary przemocy, w tym systemowej.

    Nie, żaden sąd żadnym wyrokiem nie nakaże nam myśleć, że było inaczej. Wierzymy Annie, nie przestaniemy jej wierzyć.

    Ta rozprawa to apelacja. Spotkajmy się przed sądem w poniedziałek rano. Kto tylko może wpaść choć na chwilę - niech przyjdzie. Piszcie o tym, mówcie swoim bliskim, przyjaciołom, znajomym - niech w społeczności nie zniknie świadomość, że w Poznaniu karze się za mówienie o swoich doświadczeniach, bo po drugiej stronie stoją aparat represji i bogaci kolesie.

    0
  • Na pomoc Florentynie! Środa, 5.10.22

    COŚ ŚWITA ZZA CHMUR!

    Jak mogło się Wam już obić o monitory, uszy oraz inne wyświetlacze, Florentyna została przetransportowana do gnieźnieńskiego szpitala na oddział koedukacyjny.

    Co więcej osobom, które we wtorek próbowały interweniować, dziś udało się po małych i większych przygodach oraz rozmowach wreszcie osobiście spotkać z Florentyną, która finalnie zyskała dwie zaangażowane i oddane sprawie pełnomocniczki trzymające ręce na pulsie i będące pod telefonem.

    Mamy w sobie ogromną nadzieję, że pierwsza doba pobytu w nowej placówce przebiegnie komfortowo oraz że Florentyna otrzyma wreszcie krytyczne leczenie na chorobę Crohna. Leczenie psychiatryczne nie sprawa, że inne choroby magicznie znikają.

    To, co chcemy zaznaczyć, to że jesteśmy świadkiniami ogromnej, niesamowitej solidarności w społeczności. Nawet jeśli dookoła nas szaleją rożne burze i traktuje się nas jak intruzów, próbując zniechęcać do walki o podstawowe nasze prawa, potrafimy się solidaryzować i walczyć o siebie nawzajem.

    Trzymamy kciuki, jesteśmy w gotowości i regenerujemy siły.

    0
  • Na pomoc Florentynie! Wtorek, 4.10.22

    Od samego początku uważnie przyglądamy się sprawie Florentyny, przebywającej w jednym z poznańskich szpitali, zaś dziś, kiedy tylko udało się wyrwać z prywatnych obowiązków, mogłyśmy zaangażować się w bezpośrednią pomoc, w tym prawną.

    Prawo cywilne wyraźnie pozwala mieć więcej niż jednego pełnomocnika, więc gdy tylko pojawiła się taka potrzeba, najbardziej doświadczone z nas w tym zakresie ruszyły do akcji, choć okołoprawnicze akcje mają to do siebie, że nie ma fajerwerków, nie są ultraspektakularne. To w dużej mierze żmudna dłubanina, notatki i burze mózgów, co i jak można zrobić.

    We wtorkowy wieczór niewiele udało się zdziałać. Zasłaniano się brakiem ordynatora i lekarza prowadzącego, pojawił się nawet zgrzyt z przekazaniem jedzenia. Tak, osobie, która wielu rzeczy nie może jeść i czekała na ciepły posiłek.

    Jedno jest pewne - nie odpuścimy tej sprawy, niezależnie od placówki, w której Florentyna miałaby się znaleźć. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by uzyskała leczenie adekwatne do stanu zdrowia oraz by szanowano jej prawa pacjenckie, w tym prawo do tajemnicy lekarskiej.

    Jutro ciąg dalszy. Mamy nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie. Trzymajcie kciuki za Florentynę, za wszystkie osoby zaangażowane w pomoc i nagłaśniajcie jej historię!

    (dobre artykuły pojawiły się w Newsweek Polska oraz Radio TOK FM, polecamy Waszej uwadze)

    Queery zjednoczone są niezwyciężone!

    _____________________________________________

    Przypominamy: Florentyna została przyjęta na oddział gastroenterologii na leczenie, na które czekała od dawna w związku z zaostrzeniem choroby Leśniowskiego-Crohna. Z nieznanych przyczyn została nagle przeniesiona na oddział psychiatryczny, gdzie nie otrzymuje należytej opieki medycznej w związku z chorobą gastroenterologiczną. Jest zakuwana w pasy, bo rzekomo "przeszkadza" częstym chodzeniem do toalety. Została także przeniesiona na męski pododdział, co jest złamaniem tajemnicy lekarskiej. Florentyna została wyoutowana wbrew swej woli.

    Z relacji Maja Heban wynika, że Florentyna nie ma w łóżku nawet poduszki, musi spać na metalowych, uwierających klamrach. Jest w ciągłym stresie, co pogarsza objawy choroby.

    Monitorujemy sytuację i trzymamy rękę na pulsie.

    0
  • Imperium HAH, cz. 1
    www.facebook.com Grzegorz Janoszka

    Imperium HAH, cz. 1 Kilka dni temu lokale Grupa Stonewall – Duże Lokum i Małe Lokum – zostały, według oświadczenia Stonewall, "przejęte" przez ich partnera biznesowego – HAH Global Sp. z o.o. Jak...

    Grzegorz Janoszka

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/150872

    > Grzegorz Janoszka, aktywista i działacz na rzecz praw pracowniczych, zbiera historię osób pracujących w lokalach Jakuba Wilczyńskiego, czyli nie tylko w klubach sieci HAH, lecz także w poznańskiej gastronomii. > > Pierwsza część jego reportażu o warunkach pracy w lokalach Wilczyńskiego, w którym oddaje w większości głos osobom zatrudnionym w "Imperium HAH", okraszona jest także zarysem sytuacji oraz "głosówką", czyli wiadomością głosową od Wilczyńskiego do pracowników. > > Wilczyński, samozwańczy obrońca i sojusznik społeczności LGBT+ oskarża pracujące osoby o "ociotowanie lokalu". > > Całość dostępna jest na profilu Grzegorza Janoszki: https://www.facebook.com/yanoshka/posts/pfbid02xuN1yNuDoEkJydWcc7K8J3KxvKdL1CzCi4VtMptc2MXTqSc3CKSWDy5TwkqEmAvql

    0
  • Naszą ojczyzną jest człowieczeństwo! Relacja z kontry 28.09.22 w Poznaniu

    NASZĄ OJCZYZNĄ JEST CZŁOWIECZEŃSTWO – PONAD NARODAMI, ZAWSZE ANTYFASZYSTOWSKO!

    Być może łatwiej pisałoby się podsumowanie kontrdemonstracji „na świeżo”, tuż po niej. Mimo wszystko jednak dobrze było dać myślom okrzepnąć, dać sobie czas na to, aż wszechogarniający gniew na to wszystko trochę ucichnie i zostawi po sobie konkretne refleksje.

    W deszczu, na zimnie, nieugięcie. Grupa osób antyfaszystowskich większa od pikiety posklejanej z ludzi ze środowisk, które są nam aż za dobrze znane. Antyszczepionkowcy, przeciwnicy prawa do aborcji, pospolici awanturnicy spod szyldu prawicowych ugrupowań, kibole używający barw klubu do siania faszystowskiej propagandy. Po drugiej stronie niesamowita solidarność ponad różnicami w poglądach, bo były i osoby związane z lewicową partią, i ktoś z czerwonej młodzieżówki oraz osoby, którym poglądami bliżej w stronę Abramowskiego.

    ---

    Po stronie faszystowskiej pikiety – „Polska dla Polaków”, pogarda dla cudzoziemców, pod płaszczykiem katolicyzmu najgorsze poglądy, najbardziej poniżające, upokarzające. Tak, jak przed laty spod kościołów ruszały akcje pogromowe przeciwko Żydom, tak teraz spod znaku „wielkiej Polski katolickiej” wskazuje się kolejnych wrogów Polski – osoby queerowe, w sytuacji uchodźczej, o poglądach socjalistycznych, niosące pomoc potrzebującym.

    Jest tak, jak w wierszu Tuwima, poety pochodzenia żydowskiego: „Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni”. Powtarzamy historię faszyzacji. Nad Poznaniem znów krąży endeckie widmo.

    Po stronie antyfaszystów solidarność ponad narodami, bo wśród nas były nie tylko osoby z Polski i Ukrainy. Choć z różnych zakątków świata, to okazało się, że mamy wspólną ojczyznę – człowieczeństwo. Pomimo różnych języków, różnych doświadczeń z faszyzacją przestrzeni publicznej w naszych krajach, tak samo świadome zagrożenia i tego, że faszyzacji trzeba stawiać opór zawsze i wszędzie tam, gdzie tylko się pojawia.

    Konfederaci promowali broszurę i treści, które są absolutnie niedopuszczalne w kraju, który chce się zwać demokratycznym i szanującym prawa człowieka. Ograniczanie dostępu do opieki medycznej uchodźcom, „ochrona życia, nie poziomu życia” (w imię prawicowej zasady – urodziło się, więc wyjebane), pomysły wyjęte wprost z idei gett ławkowych. Krzyczenie, że Polacy są dyskryminowani we własnym kraju. Że są zagrożeni. Że to akcja przesiedleńcza, że czeka nas depopulacja.

    Obok takich słów nie można przechodzić obojętnie, jeśli nie chcemy powtórki z ubiegłego wieku.

    ---

    Lżono nas. Obrażano. Podczas gdy część osób usiłowała obudzić sumienia (o ile istnieją) konfederatów, przemówić im do rozumu (?), tak w naszą stronę leciały prześmiewcze teksty i wyzwiska. I nie dziwota, że za którymś razem, kiedy kpiono z flagi anarchoqueerowej, że co to za państwo, ktoś odkrzyknął „twoja stara”, a na ich durne teksty o szacunku do polskiej flagi czy o rzekomych spiskach „sraken pierdaken”. Że kiedy jedna z braunistek, proszona po wielokroć, żeby odeszła, bo nie chcemy z nią rozmawiać, nie chcemy mieć z nią interakcji i gówno nas jej „argumentacja” obchodzi, podchodziła coraz bliżej z coraz bardziej bezczelnymi tekstami, ktoś nie wytrzymał i powiedział „spierdalaj”.

    Bo faszysta nierzadko rozumie tylko i wyłącznie język, którego sam używa: pogardy i przemocy. Dopiero dosadne słowa spowodowały reakcję. Oczywiście przy okazji także oburzenie, że jak tak śmią!

    Nie oburzały ich za to słowa, które były kierowane w nas. Z cenzurą, bo dla Facebooka (który nie ma problemu z rasistowskimi i queerfobicznymi tekstami na prawicowych stronach) będzie to pretekst do zrzucenia nam strony.

    „Pedofile”. „Szmaty”. „K_rwy”. „Kretynki”. „Pustaki”. T_czowe śmiecie”. „Zakaz p_d_łowania”. „Cała Polska krzyczy z nami – wypierdalać z p_d_łami”. Obrażanie wyglądu, ubioru. Groźby.

    ---

    Zapytacie być może: gdzie była p_licja? Otóż, gdy tylko uformowała się kontrdemonstracja większa od tej faszystowskiej, podeszła do nas i ostrzegła, że mamy nie przeszkadzać. Kiedy nasi zgłaszali, że lecą w naszą stronę dosłownie wulgaryzmy, to usłyszałyśmy, że PROWOKUJEMY. Tak, podejście do p_licjanta jest według nich „prowokacją!”

    To nie jest pierwszy raz. A faszyści i p_licja to jedna koalicja. Faszole pięknie dziękowali mundurowym, ci się do nich pięknie uśmiechali. Jeszcze przydałoby się jednym i drugim wypierdalać na jakąś odosobnioną, bezludną wyspę, żeby sami sobie realizowali swoje pomysły na państwo i jego politykę.

    ---

    Jeszcze przed akcją docierały do nas głosy, że robienie kontrdemonstracji to… robienie faszystom zasięgów. Że przez nas będą mieli większą atencję. Szkoda, że te same osoby nie były tak odważne i nie pojechały osobiście do Warszawy powiedzieć tego kontrze do marszu dotyczącego „ukrainizacji Polski”.

    Jesteśmy antyfaszystkami. To dla nas oczywiste, że wszędzie tam, gdzie próbuje się ludziom wciskać brunatną propagandę, musi być opór. Że każdy przejaw oporu i niezgody, choćby to było pokazanie środkowego palca, podarcie ulotki czy krzyknięcie „chwała Ukrainie” w nawiązaniu do tematu pikiety, pokazuje faszystom, że są niemile widziani.

    I rzeczywiście, ludzie byli ośmieleni, by pokazywać brak zgody na takie poglądy w przestrzeni publicznej. Dziękowali nam za obecność. Osoby z Ukrainy przychodziły do nas, przytulały. Czuć było, że kontrdemonstracja jest potrzebna.

    Z tego miejsca dziękujemy serdecznie wolontariatowi SIS – za okazane serce, za bycie z nami, za przyniesienie nam ciepłej herbaty, gdy na zimnym deszczu sztywniały nam ręce i przemakały buty. Za dobre słowa, za rozmowy, za możliwość ogrzania się. Za gościnę.

    ---

    Taka właśnie jest historia tej akcji – przeciwko faszyzującym konfederatom opiewającym jednorodność etniczną, znieczulicę i nienawiść do kompletu z katolicyzmem stanęła grupa odważnych, empatycznych osób. Przeciwko „wielkiej Polsce” – międzynarodowa solidarność. Bo choć pochodzimy z różnych krajów i różnych środowisk, mówimy językiem antyfaszyzmu i człowieczeństwa, językiem troski wobec drugiego człowieka.

    O tym, dlaczego zawsze należy odpowiadać oporem i dlaczego grzecznością i ukłonami nikt faszystów jeszcze nie pogonił, być może kiedyś powstaną osobne teksty. A teraz wiele z nas leczy przeziębienia, bo aura była niezbyt przyjazna.

    0
  • Brunatni precz! Akcja w Poznaniu

    Władze Poznania, choćby kreowały się na nie wiadomo jak postępowe (postępujące cięcie połączeń, podwyżek płac w magistracie i dostępu do lokali to też postęp, nie? - być może Jacek Jaśkowiak), kompletnie ignorują zagrożenia ze strony - mówiąc wprost - faszystów zawoalowanych w różne bogoojczyźnianie, patriotycznie czy "dobroczynnie" nazwy.

    W tę środę, na Moście Dworcowym, odbędzie się "pikieta" środowiska faszystowskiego, związanego z Grzegorzem Braunem. Będzie mówić o "ukrainizacji" Polski, czyli de facto siać będzie nienawiść do osób w sytuacji uchodźczej, niezależnie od dopisków, że nie czepiają się "prawdziwych ofiar wojny". Gówno prawda, delikatnie rzecz ujmując. Nie da się połączyć tego z nawoływaniem o "ukrainizacji".

    Zgłoszenie o zgromadzeniu przyjęło poznańskie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Jak udało nam się ustalić, posypały się maile dotyczące tej sytuacji. Jak to jest, że miasto wydaje zgodę na zgromadzenie jawnie łamiące przepisy, a teraz wymiguje się, że nie mogą tego zakazać, bo nie ma naruszeń przepisów?

    Co z artykułem 119 Kodeksu karnego, który mówi o publicznym nawoływaniu do przemocy i gróźb do osób ze względu m. in. na przynależność narodową czy etniczną?

    Co z artykułem 30 Konstytucji RP, mówiącym o przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, którą władze publiczny winny szanować oraz ją CHRONIĆ?

    Co z artykułem 32 Konstytucji RP, który zakazuje dyskryminacji w życiu publicznym z jakiejkolwiek przyczyny?

    Centrum Zarządzania Kryzysowego twierdzi, że pikieta pt. "stop ukrainizacji Polski" nie narusza żadnego z wyżej wymienionych, a poza tym to od tego jest p_licja. Nie pomagają argumenty, że działają według włsnego widzimisię, nie wypełniają swych obowiązków i faworyzują prawicowe grupy i działania. Nie przekonują połamane ręce protestujących, setki zatrzymań, ignorowanie zgłoszeń dotyczących "różańców" pod oknami szpitala czy drastycznych treści. Oni, niczym Piłat, umywają ręce.

    Jesteśmy więc znów w sytuacji, gdzie władze i wszelkie "służby" pozostawiają problem, bo przecież "wolność słowa", bo co złego może się stać, gdy pozwolimy faszolkom pieprzyć o "ukrainizacji" niedaleko punktu pomocy uchodźcom?

    Władze Poznania, Centrum Zarządzania Kryzysowego - wstyd. Szacunek wszystkim osobom, które się pofatygowały i napisały do CZK, dzwoniły, próbowały argumentować. Bo zachowałyście się w tym momencie tak, jak trzeba.

    Dlatego właśnie potrzebna jest nasza mobilizacja. Oczywiście, że nie zaszkodzi nadal suszyć głów decydentom w CZK i władzom Poznania. Do środy jest jeszcze trochę czasu. Może większy wkurw ludzi ruszy coś "urzędowo". Może. A tymczasem zachęcamy, żeby się zorganizować i oprotestować to faszolskie gówno: https://www.facebook.com/events/795769084993130

    Przypominamy nasz Telegram, który ostatnio, z braku większych akcji, jest trochę martwy, ale może się przydać w środę: t.me/gdzie_co_poz

    Jeśli macie siłę i czas, możecie dalej próbować dobijać się do sumień decydentów z CZK, zadawać pytania, mówić o swoich doświadczeniach z tym, jak p_licja wybiórczo reaguje, kiedy i na kogo jej wygodnie, to na pewno nie zaszkodzi.

    Stop brunatnizacji Poznania!

    0
  • MPK Poznań - drogie bilety, niskie pensje

    DROGIE BILETY, NIEWSPÓŁMIERNE PENSJE - CO GWARANTUJE NAM MPK POZNAŃ?

    Dziś, tj. 20 sierpnia 2022 r. na poznańskiej Wyborczej ukazał się artykuł przedstawiający aktualną sytuację w MPK Poznań. Autorką jest Sylwia Sałwacka.

    Jeszcze niedawno pisałyśmy o nadchodzących podwyżkach cen biletów oraz w systemie PEKA, choć jakość komunikacji regularnie się pogarsza, nie tylko przez remonty robione bezmyślnie, powodujące coraz większe trudności z dojazdami do miejsc pracy i nauki. Poznań ma jedną z najdroższych, jeśli nie najdroższą komunikację miejską w Polsce!

    Pomyślicie: w takim razie osoby kierujące tramwajami i autobusami, dbające o nasze bezpieczeństwo, a także personel sprzątający i czuwający nad sprawnością pojazdów są stosownie opłacane. Nic bardziej mylnego!

    Jak podaje Maciej Szkudlarek z Biura Komunikacji Społecznej MPK w Poznaniu, na rękę to ok. 3,5 tysiąca złotych. Osoby zatrudnione w charakterze motorniczych i kierowców opowiadają zaś o trudnych warunkach, nadgodzinach i niepewności, która towarzyszy im w pracy. Pracownice i pracownicy mówią o dziesiątkach odwoływanych kursów.

    Na ten moment MPK dysponuje ok. 150 wakatami. Żeby zapełniać luki, MPK woli zatrudniać ludzi np. przez agencje pracy. Woli takie rozwiązania niż godne warunki i uczciwe umowy o pracę!

    Osoby pracujące za kółkami i sterami pojazdów MPK! Każdego dnia robicie, co w Waszej mocy, by wypełniać powierzone Wam zadania i bezpiecznie oraz jak najpunktualniej przewozić ludzi. Osoby konserwujące i naprawiające pojazdy - pracujecie, by żadna usterka nie stwarzała zagrożenia dla pasażerek, pasażerów i osób kierujących. Osoby sprzątające pojazdy - robicie, co w Waszej mocy, byśmy mogły jeździć czystymi autobusami i tramwajami. Za Waszą ciężką i ważną pracę należy się nie tylko godna płaca, rewaloryzowana o rosnące koszty życia. Należą Wam się godne warunki, umowy o pracę i gwarancja, że będzie Was wystarczająco, by żadne nie musiało nadwyrężać sił, wykonując tak odpowiedzialne zadania.

    My, pasażerki i pasażerowie, nieraz psioczymy na ciągle rosnące opóźnienia, wypadające kursy, absolutny bałagan w remontach i cięte połączenia. Mamy w tym wszystkim świadomość, że robicie co w Waszej mocy, a MPK jako spółka od dawna ma - brzydko mówiąc - wywalone na jakość usług czy warunki pracy. A coś nam mówi, że krewni i znajomi królika w spółkach zarabiają "nieco" więcej niż motornicza czy kierowca...

    Jeśli przyjdzie czas, że osoby pracujące w MPK powiedzą "dość" - będą mieć rację. I naszego wsparcia, pasażerek, pasażerów, społeczniczek i aktywistów będą potrzebować.

    Finalnie przecież jedziemy na jednym wózku. My, traktowani jak zło konieczne pasażerowie i pracownice.

    0
  • Mizogin, antysemita, groomer? Dla Stonewall to chyba nie jest problem

    Coś w Poznaniu mocno jebło, ale nie był to tym razem ani beton, ani kolejna zapowiedź podwyżki, a Grupa Stonewall zaliczyła taką odklejkę, że człowiekowi rzygać się chce.

    Masa queerów na co dzień robi wiele ważnych rzeczy. Promują antyfaszystowskie postawy, sprzeciwiają się dyskryminacji, w tym antysemityzmowi, walczą o to, by nie nazywano nas pedofilami, zwłaszcza że w 2020 roku prawica urządziła nam pod tym względem wyjątkowe piekło.

    A potem wchodzi Stonewall i dosłownie sra na naszą mozolną, wieloletnią, trudną pracę. I tak, oddzielamy tęczowo-kapitalistyczną grupę od socjalnego, antyfaszystowskiego queeru.

    Stonewall wypuścił posta o Karolu Szymanowskim. W końcu był gejem, a jak był gejem, no to wiadomo, że trzeba o nim coś puścić, nie? Nieważne, że był mizoginem, antysemitą (warto doczytać, do czego doprowadzały antysemickie postawy w II RP) i wielbicielem mło- jebanym groomerem.

    Słowem wyjaśnienia: grooming to działania manipulacyjne, przy pomocy których osoba starsza wiekiem nawiązuje więź z osobą o wiele młodszą - z nastolatkiem czy nawet dzieckiem - aby zapewnić sobie jego zaufanie, a potem doprowadzić do stosunku seksualnego. O groomingu mówimy także w przypadku, kiedy osoba bardziej "doświadczona życiowo" ze względu na wiek wchodzi w związek z o wiele młodszą. 35-letni Szymanowski i 15-latek to aż za dobrze trafiony przykład.

    Bo co z tego, że według naszych dzisiejszych standardów prawnych 15-latek jest "legalny"? Wciąż istnieje dwudziestoletnia przepaść wieku i doświadczeń. Tworzy to olbrzymie pole do nadużyć. Związek 15-latka z 35-latką nie może być zdrową relacją.

    Wszystkie te zarzuty jednak Stonewall przełyka, bo przecież Szymanowski wielkim kompozytorem i gejem był, a że miał ciągoty do dojrzewających chłopców? Nie, ubrali to w słowa "wielbiciel młodych mężczyzn", pokazując grooming jako coś neutralnego, jeśli nie pozytywnego. Wszak młodzi chłopcy mieli duży wpływ na twórczość!

    Na szczęście w społeczeństwie, także w naszej tęczowej banieczce, świadomość dotycząca groomingu stale rośnie, co jest dobrą informacją. Szybko zaroiło się pod postem Stonewalla od komentarzy zwracających uwagę nie tylko na mizoginię czy antysemityzm, lecz na grooming Szymanowskiego.

    Po kilkunastu godzinach, zamiast skasować ten odcinek i post oraz przeprosić, w imieniu Grupy Stonewall wiadomość wystosował Mike Urbaniak. Nie wiemy, czy to miał być damage control, bo jeśli tak, to wyszło obrzydliwie i zwyczajnie chujowo.

    "Każda osoba znająca życie i twórczość Karola Szymanowskiego wie doskonale, jak fascynacja młodymi mężczyznami wpływała na jego życie osobiste i twórcze. Szymanowski nazywał ich efebami – to słowo o greckiej etymologii oznaczające młodych, około 18-letnich mężczyzn weszło do wielu języków nowożytnych i oznacza potocznie urodziwego młodzieńca" - argument odnoszący się do starożytnej Grecji nadaje się może co najwyżej do tego, żeby potłuc go o kant czegokolwiek będącego w zasięgu. To, że coś było kiedyś normą, nie oznacza, że było i jest dobre. Poszukiwanie młodych, niedoświadczonych kochanków i wykorzystywanie ich przez o wiele starszych facetów jest złe. Po prostu. I podpinanie się Szymanowskiego pod to nie ratuje go w żaden sposób wizerunkowo.

    "Druga powiązana z tym kwestia, która pojawiła się w komentarzach to zarzut pedofilii, który jest już zwyczajnym nonsensem. Między „młodymi mężczyznami”, a dziećmi jest jednak zasadnicza różnica. Za pedofilię uważa się „czynności seksualne wobec dzieci przed okresem dojrzewania”, a współczesny kodeks karny mówi, że karze podlega osoba, która „obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej”. Szymanowski nie tylko nie popełniał żadnych czynów zabronionych według dzisiejszych o wiele ostrzejszych kryteriów prawnych i obyczajowych, ale również nie popełniał ich – co o wiele ważniejsze – według wymogów prawnych czy obyczajowych czasów, w których żył. A żył w czasach, w których 23-letnie kobiety nazywano „starymi pannami”, a ślub brało się w wieku lat 19." - powoływanie się na to, że to "legalne", jest obrzydliwe. Co z tego, że było to (Kodeks karny z 1932 roku) i jest "legalne", skoro jest niewłaściwe, krzywdzące i złe? 15-latek to jeszcze dziecko. 18-latek to osoba dopiero wchodząca w dorosłość. A krzywdzące normy, przywołane na końcu, powinny być piętnowane, a nie pokazywane, że "kiedyś to było". No było - i pozostaje krzywdzące oraz podłe.

    "Nie będę tu już nawet wspominał o tym, że oceniając przeszłość według dzisiejszych norm, należałoby uczyć w szkole, że Władysław Jagiełło to pedofil, bo był już po czterdziestce, kiedy ożenił się z 12-letnią Jadwigą Andegaweńską." - DOKŁADNIE TAK MIKE, WSPÓŁŻYCIE Z 12-LATKĄ TO CZYN PEDOFILNY I NALEŻY GO NAZYWAĆ PO IMIENIU! I należy uczyć, że małżeństwa dzieci były i są złe.

    Czasy i normy - ustalane głównie przez cishet dziadersów czy "wielbicieli młodych mężczyzn" na przestrzeni wieków - się zmieniają. Krzywdy ofiar pozostają. Nie można ich usprawiedliwiać "innymi czasami". Ofiary pedofilii, groomingu, wykorzystywania, przymusowych małżeństw nie mogą zostać przemilczane.

    Wzywamy Grupę Stonewall do usunięcia tego "wykładu" oraz posta i czegokolwiek, czym miał być komentarz Urbaniaka. Bo zaraz się okaże, że taki Waldemar Krysiak też jest kontrowersyjny, ale przecież jest gejem, więc może też zasłuży na swój odcinek?

    A teraz idziemy się kolektywnie zrzygać.

    0
  • Dni Petlury (25–27 lipca 1941)

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/95179

    > 27 lipca przypada rocznica zakończenia tak zwanych "Dni Petruly". Były to lwowskie pogromy ludności żydowskiej. Aresztowania i zabójstwa Żydów we Lwowie nastąpiły bezpośrednio po zajęciu miasta przez Wehrmacht po ataku Niemiec na ZSRR w 1941. Były one połączone z grabieżą ich mieszkań. Zaplanowano je i zorganizowano przez niemieckie władze okupacyjne przy udziale milicji ukraińskiej i cywilnych bojówkarzy ukraińskich nacjonalistów z podlwowskich wsi. Nazwano je "Dniami Petruly" w związku z tym iż miały jakoby być zemstą za zamordowanie przez Żyda Symona Petlury - ukraińskiego dowódcy i działacza niepodległościowego. > > Co ciekawe Symona Petrulę zastrzelił Szolem-Szmuel Szwarcbard. Żydowski anarchista i przyjaciel Nestora Machno... > 18 października 1927 rozpoczął się proces Szwarcbarda – za jego uniewinnieniem wypowiadali się m.in. Albert Einstein, Henri Bergson, Maksim Gorki i Aleksander Kiereński. Z obroną Szwarcbarda współpracował były premier Węgierskiej Republiki Ludowej (1918–1919) – Mihály Károlyi, a obrońcą w sądzie został Henri Torres. Po ośmiu dniach ława przysięgłych zadecydowała o wypuszczeniu Szwarcbarda na wolność.

    0
3 Active users